Recenzje, opinie
Zmaganie o świętość
dodane 2024-07-21 13:33
Ostatnio znów w sieci przetoczyła się fala krytycznych komentarzy na temat kapłanów. W kapłaństwo programowo uderzają media głównego nurtu, ale nieświadomie publikując artykuły eksponujące grzechy kapłańskie (te ostatnie wcale nie są ani większe, ani mniejsze od grzechów innych ludzi) do negatywnych ocen, dołączają także dziennikarze katoliccy, wielce zgorszeni tym, że także wśród kapłanów znajdują się ludzie grzeszni. Jak miałoby być inaczej, skoro nikt z nas nie jest wolny od grzechu? Aż chciałoby się powiedzieć: „Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci (…) kamień” (por. J 8,7). Niestety tak to już jest, że za grzechy jednego, kamienie sypią się na wszystkie kapłańskie głowy…. Samo zaś eksponowanie grzechu konkretnego kapłana i obmawianie jego osoby w mediach, znacznie utrudnia proces jego mierzenia się z prawdą o sobie samym, przyznania się do winy (zewnętrzy nacisk wcale tego nie ułatwia, a już na pewno nie sprzyja nawróceniu). Pojawia się pytanie dlaczego wyświęconym mężczyznom odbiera się prawo przysługujące każdemu chrześcijaninowi do pokuty, nawrócenia i zadośćuczynienia za swoje grzechy? Dlaczego w momencie upadku (nawet w grzech ciężki) nie pomaga się im powstać, nie mówi się o dobru, które czynili przez kapłańskie lata, tylko utożsamia się ich z grzechem, jakby zapominając, że grzech nie jest jedyną prawdą ani o nich samych, ani o ich dotychczasowym życiu?
Owszem grzech zawsze jest obrazą Boga, ale kto z nas z ręką na sercu, może powiedzieć, że nigdy nie obraził Boga?
Tylko Pan Jezus „przeszedł przez życie dobrze czyniąc” (por. Dz 10,38) i tylko Maryja wolna od skutków grzechu pierworodnego, przez całe swe życie pozostała posłuszna Panu Bogu, zawsze wybierając i realizując Jego wolę. Można powiedzieć, że Pan Jezus i Jego Matka zawsze skutecznie opierali się wszelkim pokusom Złego. I tylko oni na tej drodze nigdy w grzech nie upadli. Natomiast my na drodze zmagania się „z pożądliwością ciała, pożądliwością oczu i pychą żywota”, często upadamy, to znów powstajemy i wygląda na to, że walka o świętość życia każdego z nas, będzie nam towarzyszyć, aż do śmierci.
Osobiście znam wielu kapłanów, którzy dają się prowadzić łasce Boga i którzy poprzez święte życie uczestniczą w życiu Boga. Nie znaczy to, że nie popełniają błędów lub że wygrali już walkę ze wszystkimi swoimi słabościami, ale przecież dzięki działaniu w ich sercach Boga coraz bardziej stają się święci, czerpiąc z Tego, który jedyny jest Święty.
Proszę teraz wszystkich Czytelników o zatrzymanie się na chwilę ze mną na rozważaniach nieco teoretycznych, ściślej mówiąc filozoficznych, aczkolwiek ważnych dla omawianego powyżej problemu.
Ksiądz Karol Wojtyła wygłaszał od 1949 roku konferencje w ramach duszpasterstwa akademickiego przy kościele św. Floriana w Krakowie, które po latach opublikowało wydawnictwo WAM pod tytułem: „Rozważania o istocie człowieka” (WAM, 1999r). Nie zamierzam tu streszczać tego mocno skondensowanego pojęciowo „dziełka”, jedynie chce poruszyć parę wątków, które osobiście mnie zaintrygowały. Nie ukrywam, że i tak będzie to wymagająca lektura, zwłaszcza, że terminologia jest nieco archaiczna.
Podczas konferencji ks. Karol Wojtyła głosił między innymi: „Człowiek składa się z duszy i ciała. (…). Otóż dusza człowieka jest rozumna, duchowa – i to wyróżnia jak najściślej istotę ludzką spośród bytów otaczającego świata materii. (…) Człowiek jest bytem substancjalnym. Posiada swą samoistność jako psychofizyczna jedność i całość. Jako taki jest podmiotem istnienia i działania. Jest substancją zupełną. (…) Tak więc duchowa dusza i organiczne ciało łączą się w jedną substancję zupełną. I jest nią człowiek” (tamże, str. 84 - 85). Dusza duchowa przez to, że zachowuje pewną sferę niezależną od materii (w aktach myśli – myślenie pojęciowe, samoświadomość; i woli), „nie tonie cała w materii przez siebie ożywianej” (por. tamże str. 91), może istnieć oddzielnie od materii – jest nieśmiertelna i niezniszczalna (str. 83). To wyróżnia ją ze świata roślin i zwierząt. Duchowej duszy, przyszły papież, przypisał następujące funkcje: „sprawia ona i to, że dane indywiduum ludzkie w ogóle jest, że bytuje, następnie zaś to, że jest, jakim jest – a więc i to, że ma życie wegetatywne (jego funkcje: oddychanie, odżywianie, wzrost organizmu), że posiada życie zmysłowe, że wreszcie posiada owo z natury swej niezniszczalne życie duchowe, że jest duchem”. (…) Materia natomiast „stanowi niejako surowiec, bierne podłoże, które dusza w ten sposób kształtuje” (str. 89). Cała działalność człowieka opiera się na duchu i materii, bowiem przeżycia duchowe pozostają w ścisłej zależności od ograniczeń ludzkiego organizmu, z kolei „rozum i wola mogą i powinny kierować przeżyciami ze sfery zmysłowej i ponoszą za nie odpowiedzialność” (str. 88). Ksiądz Karol Wojtyła postuluje kształtowanie niższych przeżyć (popędy, instynkty, uczucia) przez ducha (dążenie ukierunkowane na wartość, celowość, chcenie). Najwyższą instancją w sferze naszych dążeń jest wola. Uznaje za Arystotelesem, że „jest ona istotowo odrębna od wszelkich innych sił i władz ludzkiej natury”. Jej dążenia są „celowe, wolne i umotywowane” , „skłaniają się ku wartości dowolnie wybranej”. Akt woli jest zatem poprzedzony aktem poznania. Jest ono wartościujące, ponieważ wola kieruje się zawsze ku dobru, a jej „przedmiotem właściwym jest szczęście” (por. str. 64- 67).
Na końcu swych filozoficznych rozważań ks. Karol Wojtyła konkluduje, że „życie osobowe i sam fakt osoby są bezpośrednio związane z pierwiastkiem duchowym, z duchowością. Osobą może być tylko byt duchowy, bo tylko na kanwie duchowości daje się pojąć świadomość, zwłaszcza zaś samoświadomość i wolność. One zaś obie warunkują odpowiedzialność. (…) Człowiek jest osobą – wartością niepowtarzalną i nieprzemijającą” (str. 96-97).
To, co do tej pory zostało przedstawione dotyczy każdego człowieka. Dusza ludzka bowiem została stworzona przez Boga i z uwagi na swój duchowy charakter stanowi pewien obraz, podobieństwo do Boga, ale jak zaznacza ks. Karol Wojtyła jest to podobieństwo stworzenia do Stwórcy. Natomiast łaska Boża sprawia, że stajemy się synami (dziećmi Boga), a więc łaska włącza nas w wewnętrzne życie Trójcy Świętej, w uczestnictwo w naturze Bożej. Uczestnictwo to wyraża się w nowym poznaniu i miłości, w nadprzyrodzonych darach: wiary, nadziei i miłości, w darach Ducha świętego, czyli w łasce uświęcającej. Łaska ta jest dana jedynie nielicznym. Zasadniczo w nurt życia Bożego jesteśmy włączeni przez Chrzest Święty - to już moja uwaga, bo ks. Karol Wojtyła operuje pojęciem "łaska".
Dziękuję tym, którzy przebrnęli ze mną przez ten teoretyczny fragment tekstu. Dlaczego sięgnęłam po książkę ks. K. Wojtyły sprzed siedemdziesięciu pięciu lat i co to ma wspólnego z dążeniem do świętości w dziś naszego życia?
Po pierwsze, w dzisiejszych czasach bardzo często podważa się podstawową prawdę, że duchowość człowieka pozostaje w ścisłej zależności od biologicznych uwarunkowań. Na przykład podważa się prawdę, że w ciało człowieka jest wpisana płeć. "Mężczyzną i kobietą stworzył ich" – mówi Księga Rodzaju. Zatem płeć nie jest elementem wyboru, lecz podobnie jak inne elementy ciała staje się bazą dla życia duchowego. „Duchowość – pisał ks. Karol Wojtyła – korzysta z ciała i z tych warunków, jakie dla niego ciało - ów materialny organizm ludzki - stwarza”. Nie wybieramy zatem płci, nie jesteśmy w stanie wpłynąć na inne uwarunkowania biologiczne (np. funkcjonowanie układu nerwowego, kolor oczu itp.). Możemy jedynie przyjąć te różne nasze uwarunkowania i na tym budować swoją relację z Bogiem i ludźmi.
Po drugie bardzo dużą wagę przywiązuje się dzisiaj do czynników psychologicznych, przed czym ostrzegał przyszły papież. Zwracał uwagę, że niektóre nurty psychologiczne redukują działanie woli do innych procesów psychicznych, tym samym zaprzeczają jej istotowej odrębności. I rzeczywiście częściej mówi się dzisiaj o ludzkiej psychice akcentując uczuciowość, odporność psychiczną, psychologiczne uwarunkowania (tak jakby życie człowieka toczyło się jedynie na płaszczyźnie psychologicznej) itp., zdecydowanie mniej akcentuje się element „ja chcę”, a więc wolność ludzkiej woli, która „nie nosi w sobie żadnej uprzedniej determinacji oprócz (...) potrzeby dążenia do szczęścia, dobra bezwzględnego”. Zdaniem Wojtyły „wolne dążenia ludzkiej woli zwracają się do dóbr niematerialnych, dóbr duchowych, jak cnota, wiedza, postęp, dobra nadprzyrodzone, wreszcie – sam Bóg” (str. 71). Wola więc jest motorem, który winien kształtować ludzkie życie i któremu winniśmy podporządkowywać wszystkie inne procesy psychiczne. Człowiek musi używać zatem swej wolności – rozstrzygać, wybierać pomiędzy różnymi wartościami, podporządkowywać woli wszystkie niższe struktury psychiczne (np. swoje życie uczuciowe itp.), podejmować celowe działania. Właśnie decyzją woli możemy przezwyciężyć zewnętrzne (np. socjologiczne) i wewnętrzne trudności (także te psychologiczne).
To co powyżej jest dostępne dla każdego człowieka w jego dążeniu do doskonałości. Człowiek bowiem jest osobą, a jednocześnie poprzez swoje wybory coraz bardziej staje się osobą, dążąc do pełni człowieczeństwa. To jest zadanie, proces, trwający całe życie. Stale musimy poddawać ocenie rozumu i woli wszystkie inne sfery naszego życia. Często mówimy, że chcielibyśmy całych siebie powierzyć Bogu (np. w kapłaństwie), drugiemu człowiekowi (np. w małżeństwie), tylko pozostaje pytanie, czy my samych siebie mamy? Czy potrafimy władać samymi sobą? I nie mam tu na myśli jedynie sfery seksualnej. Czy panujemy nad swoim językiem, emocjami, lękiem itp.? Czy stawiamy opór lenistwu, zazdrości, pysze, złości? Czy jesteśmy panami samych siebie? Czy staramy się chociaż przezwyciężać pojawiające się trudności? Kształtować cnotę cierpliwości itp.? Jeśli tak, to na tej drodze na pewno zdarzy się nam niejeden upadek. I chyba wtedy będziemy bardziej wyrozumiali wobec tych, którzy także w swoim życiu dopuścili się większego, czy mniejszego zła.
I trzeci aspekt - łaska Boża, czyli świętość. Oznacza ona uczestnictwo w naturze Boga, udział w wewnętrznym, trójosobowym życiu Boga. Innymi słowy dzięki łasce Boga, danej całkowicie darmo mamy udział w Tajemnicy Trójcy Świętej. Oczywiście mając udział, nadal Tajemnica Boga pozostaje przed nami zakryta, ale dzięki przysposobieniu, usynowieniu przez Boga, nosimy w sobie coś z Bóstwa, stajemy się synami Boga. To uczestnictwo jest rzeczywiste. Dzięki łasce wiary możemy poznawać Boga „tak jak On siebie poznaje i miłować Go, jak On Siebie miłuje” (str. 122). W wierze człowiek może także patrzeć na stworzenia „oczyma” Pana Boga. Natomiast nadzieja „zaszczepia w nas i utrzymuje pragnienie Boga jako najwyższego dobra” i pozwala mieć ufność, że Bóg dopomoże nam osiągnąć ostateczne szczęście. Miłość nadprzyrodzona „pragnie dobra Boga nie dla nas, lecz dla Niego Samego” (str. 123). Sam Bóg jest w nas źródłem tych cnót: wiary, nadziei i miłości, a życie nimi i uczestnictwo w wewnętrznym życiu Boga jest „szczytem ludzkich możliwości” (str. 126).
Podsumowując droga do świętości wiedzie przez zmaganie się z samym sobą, poddawanie oglądowi rozumu i decyzji woli wszystkich aspektów naszego życia, współpracy z łaską uświęcającą, która jest „dotknięciem świętością Boga” (ks. Edward Staniek). Grzech ciężki sprawia, że tracimy życie Boże w nas, ale każde wyznanie grzechów przed Bogiem w sakramencie pojednania, przywraca nam utraconą łaskę. Droga ta jest drogą dla wszystkich chrześcijan (dotyczy osób świeckich: samotnych i małżeństw, osób konsekrowanych, kapłanów). I na tej drodze wszyscy upadamy. I stale potrzebujemy wyciągniętej dłoni Pana Jezusa, który darmo ofiarowuje nam swoje przebaczenie. Nasze podobieństwo do Boga musimy w sobie stale kształtować, stale doskonalić. Wzorem jest dla nas nasz Pan – Jezus Chrystus. Upodobnianie się do Niego poprowadzi nas do świętości, a jej owocem będzie harmonia pomiędzy wszystkimi wymiarami naszego życia: duchowym, psychicznym i fizycznym. Pełnię tej integracji osiągniemy dopiero w wieczności.
Myślę, że każdy kto autentycznie podąża drogą świętości, świadomy własnych ułomności, powstrzyma się od pochopnych ocen dotyczących innych osób zmierzających – jak wierzę – w tym samym kierunku.
A kapłanom trzeba raczej powiedzieć: potrzebujemy Was! Tylko Wam Pan Bóg udzielił władzy sprawowania Eucharystii i obdarzył władzą odpuszczenia grzechów.
Jesteśmy wdzięczni za ten dar Jego łaski!