Fotorelacja

Rękopis Dzienniczka

dodane 22:40

W dniach  30 - 31 sierpnia 2025 w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie Łagiewnikach miało miejsce wydarzenie wystawienia na widok publiczny rękopisów „Dzienniczka” świętej siostry Faustyny. Wydarzenie zorganizowało Zgromadzenie Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia z okazji setnej rocznicy wstąpienia Heleny Kowalskiej do klasztoru. Rękopis składa się z sześciu zeszytów stanowiących zapis duchowych doświadczeń siostry Faustyny oraz brulionu zatytułowanego „Moje przygotowanie do komunii świętej”.

Ponieważ taka możliwość nadarzyła się drugi raz w historii - siostry strzegą bowiem rękopisu jak źrenicy oka - nie omieszkałam wybrać się z mężem w niedzielę na Koronkę do Bożego Miłosierdzia i Eucharystię do Łagiewnik, a następnie na dawną furtę klasztorną (obecnie odbywają się tam spotkania Stowarzyszenia Faustinum), by obejrzeć wspomniany rękopis.

Zainteresowanie zapiskami było naprawdę spore. Do wejścia do dwóch pomieszczeń, w których znajdowały się przedmioty kultu związane ze świętą siostrą, ustawiły się kolejki. Przyjechali ludzie z całej Polski, także z Rzymu i wielu innych miejsc świata. Młodziutka siostra zakonna, kierując wespół ze Służbą Sanktuarium pielgrzymim ruchem, ukazywała zebranym najważniejsze fakty dotyczące „Dzienniczka”. Między innymi to, że stoimy w miejscu, które w postaci ubogiego młodzieńca odwiedził sam Pan Jezus pukając do drzwi furty, aby otrzymać od sióstr coś ciepłego do zjedzenia.

Oddajmy zatem głos samej świętej siostrze Faustynie:

Jezus w postaci ubogiego młodzieńca dziś przyszedł do furty [klasztornej]. Wynędzniały młodzieniec, w strasznie podartym ubraniu, boso i z odkrytą głową, bardzo był zmarznięty, bo dzień był dżdżysty i chłodny. Prosił o coś gorącego zjeść. Gdy poszłam do kuchni, nic nie zastałam dla ubogich, jednak po chwili szukania znalazło się trochę zupy, którą zagrzałam i wdrobiłam trochę chleba i podałam ubogiemu, który zjadł. W chwili, gdy odbierałam od niego kubek, dał mi poznać, że jest Pan nieba i ziemi. Gdym Go ujrzała, jako jest, znikł mi z oczu. Kiedy weszłam do mieszkania i zastanawiałam się nad tym, co zaszło przy furcie, usłyszałam te słowa w duszy: – Córko Moja, doszły uszu Moich, błogosławieństwa ubogich, którzy oddalając się od furty błogosławią Mi i podobało Mi się to miłosierdzie twoje i dlatego zszedłem z tronu, aby skosztować owocu miłosierdzia twego (Dzienniczek 1312-1313).

Oczywiście stojąc w tłumie, podziękowałam Panu Jezusowi za Jego obecność w moim sercu. Pomyślałam, że dziś Pan Jezus przyszedł na furtę w każdym z nas, którzy przed chwilą przyjęliśmy Hostię do naszych serc. Jakoś szczególnie odczuwam obecność Jezusa Eucharystycznego w duszy, czasem wręcz „widzę”, że On tam jest – jako pokorny Pan, który czeka na moją odpowiedź i czasami w tym oczekiwaniu na mnie jest bardzo cierpliwy. Ta Jego obecność w duszy bywa wyrzutem sumienia, ze względu na moją opieszałość w pełnieniu Jego woli.

Natomiast wiodąca myśl, która pojawia się w związku z powyższym fragmentem „Dzienniczka” jest taka, że św. Faustyna była rzeczywiście tą, która pierwsza - jak zresztą nakazał jej sam Pan Jezus – czyniła miłosierdzie wobec bliźnich. Wielokrotnie usługiwała ubogim i przychodziła do kuchni po chleb dla ubogich, karmiąc w nich samego Jezusa.

Córko Moja, jeżeli przez ciebie żądam od ludzi czci dla mojego miłosierdzia, to ty powinnaś się pierwsza odznaczać tą ufnością w miłosierdzie Moje. Żądam od ciebie uczynków miłosierdzia, które mają wypływać z miłości ku mnie. Miłosierdzie masz okazywać zawsze i wszędzie bliźnim, nie możesz się od tego usunąć ani wymówić, ani uniewinnić.

Podaję ci trzy sposoby czynienia miłosierdzia bliźnim: pierwszy - czyn, drugi - słowo, trzeci - modlitwa; w tych trzech stopniach zawiera się pełnia miłosierdzia i jest niezbitym dowodem miłości ku mnie. W ten sposób dusza wysławia i oddaje cześć miłosierdziu mojemu (…) (Dzienniczek, 742).

Siostra Faustyna pozostała wierna temu nakazowi Pana Jezusa. Pisząc o Bożym Miłosierdziu, sama żyła Bożym Miłosierdziem we wszystkich wymiarach swojego życia.

Siostra wspomniała, że św. Faustyna swój „Dzienniczek” pisała z nakazu spowiednika ks. Michała Sopoćki, który nie miał czasu wysłuchiwać jej długich opowieści o spotkaniach z Jezusem w duszy, więc nakazał jej to doświadczenie spisywać. Tak powstawały kolejne zeszyty – w sumie 477 stron, które są świadectwem jej głębi życia duchowego oraz zmagań z chorobą i codziennością życia.

Część budynku, do którego weszliśmy składało się z dwóch pomieszczeń – w pierwszym znajdowała się rekonstrukcja celi siostry Faustyny, z przedmiotami codziennego użytku świętej, i narzędziami pokutnymi, używanymi za życia siostry Faustyny; w drugim uwagę przykuła - srebrna obrączka świętej z wygrawerowanym napisem „Jezus”, osobisty różaniec, na którym z dużym prawdopodobieństwem siostra odmówiła pierwszą Koronkę do Bożego Miłosierdzia, rękopis „Dzienniczka” oraz relikwiarz, który w czasie kanonizacji św. siostry Faustyny ucałował św. Jan Paweł II. I oczywiście wiele wydań „Dzienniczka” oraz pamiątek związanych z kultem Miłosierdzia Bożego z całego świata.

Siostrzyczka zachęcała do pobycia dłużej z rękopisami świętej, ale jednak tłum sprawiał, że chociaż posuwaliśmy się wolniutko od eksponatu do eksponatu, to na czytanie stron podczas ekspozycji nie było zbyt wiele czasu. Jednak podzielę się moją refleksją na podstawie tego „rzucenia okiem” na oryginał oraz analizą paru zdjęć, które zrobiłam aparatem komórkowym.

Rękopis jest świetnie zachowany – czarny tusz nie wyblakł, jak ktoś ma dobry wzrok, to może odczytać oryginał bez użycia okularów (oczywiście w pewnym wieku ta sztuka nie udaje się nikomu), ale rzeczywiście po tylu latach rękopis pozostał niemalże nienaruszony zębem czasu.

Zapis siostry Faustyny jest: czytelny, litery mają prawidłowy kształt, są ze sobą połączone, a wyrazy prawidłowo rozmieszczone w liniach. Faustyna wykorzystuje całą przestrzeń kartki (chyba, że chce coś zaakcentować lub kiedy pisze wiersz, wtedy trochę inaczej zagospodarowuje przestrzeń). Całość zapisu świadczy o wewnętrznym uporządkowaniu i równowadze psychicznej autorki zapisków. I tu mała dygresja. Kierując dzieci do diagnozy nauczyciel – polonista ocenia, oprócz tego, co powyżej (np. prawidłowe łączenie liter itp.) między innymi styl pracy ucznia. Określa się, czy ten styl jest np. impulsywny, chaotyczny, czy podczas lekcji dziecko jest rozkojarzone itp. Gdyby oceniać styl pracy świętej na podstawie jej rękopisów, można by wysnuć wniosek, że była ona skoncentrowana i bardzo uporządkowana. Pisze pięknym, kaligraficznym pismem. Natomiast litery są drobne, takie „pokorne” jest jej pismo, jak pokorna była siostra Faustyna.

Siostra Faustyna dysponuje niewielkimi środkami – pióro (to którym pisała święta siostra miało wprawdzie stalówkę, ale zanurzaną w kałamarzu), zeszyt (bruliony – w liczbie sześciu i siódmy mniejszy na spisanie doświadczeń z przygotowania do przyjęcia Najświętszego Sakramentu). Może właśnie ze względu na to ubóstwo środków, tekst jest tak gęsto upakowany - siostra szanuje każdy milimetr papieru. Pośród rozlicznych obowiązków św. Faustyna dysponuje też niewielką ilością czasu, który w całości wykorzystuje na pisanie – czasem kosztem wieczornego odpoczynku, czy spacerów. I to jest właśnie fenomen, że wielkie dzieła Boże nie potrzebują wielkich nakładów finansowych, ale otwartego na poruszenia Pana Boga i posłusznego Bogu serca. Widząc owoc jej pracy i jej zasięgi w świecie, wielkość i rozmach tego dzieła, budzi ono naprawdę wielkie zdumienie. I w sercu musi pojawić się pytanie: Jak to w ogóle stało się możliwe?! Odpowiedź na to pytanie znajduję w innej Kobiecie - w Maryi, kiedy i ona wsłuchując się w Boże Słowo, w tajemnicy Zwiastowania, zadaje Gabrielowi – wysłannikowi Boga pytanie: „Jakże to się stanie (...)?” Gabriel zaś odpowiada: „Duch święty zstąpi na ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię” (por. Łk 1, 34-35). Podobieństwo jest w tym, że i w jednym i drugim przypadku, to do czego Bóg powołał te kobiety, znacznie przekracza ich możliwości. Stają się one jedynie posłusznymi narzędziami w ręku Boga, podczas gdy od początku i do końca, to jest Jego Dzieło – Dzieło Ducha Świętego.

Rękopis nie zawiera skreśleń, czy poprawek, ale nie jest idealny – zawiera liczne błędy językowe (głównie stylistyczne) oraz ortograficzne. Myślę, że s. Faustyna nie była świadoma tych błędów. Czy zatem siostrze Faustynie, która w wyrazach „który” „mój”, w wyrażeniu „po krótkiej rozmowie” popełnia błędy ortograficzne pisząc wymienione słowa przez „u”, wymieniając „t” na „d” w wyrazie „krótki” itp. stwierdzono by dziś specyficzne trudności w uczeniu się na przykład dysortografię? Nie sądzę. Faustyna przerwała naukę w trzeciej klasie szkoły powszechnej, a więc mogła nie znać nawet tych podstawowych zasad ortograficznych. Sama mówi o sobie, że jest nędzna i nie ma wykształcenia, ale Bogu nie przeszkadza jej niedoskonałość.

Jest posłuszna, ufna, wie, że sama z siebie nic nie może, że jest „samą nędzą”, ale czyni to, co rozeznaje w sercu jako wolę Boga. I czyni to tak, jak najlepiej potrafi, z największą miłością, w trosce o Jego dzieło i dobro bliźnich, zapominając o sobie, a często narażając się na wyśmianie i słowa krytyki.

Czasami podczas homilii, kaznodzieja rysuje przed nami obraz świętego, który jest nieskazitelny, na przykład: „zawsze jest punktualny”, „ma maturę”, „nie popełnia błędów” itp. Oczywiście założenie jest takie, że świętość nie dzieje się jedynie w duszy człowieka, ale świętość to codzienność życia z Bogiem, więc przekłada się na cały sposób i styl życia świętego, a ściślej mówiąc - dążącego do świętości człowieka. I może nawet przede wszystkim wyraża się w rzeczach małych. I to jest prawda. Niemniej jednak świętość to nie perfekcjonizm, bycie niedoścignionym ideałem. Jak widać jedna z największych polskich mistyczek miała problem z ortografią!, co nie przeszkadzało jej zostać wielką świętą – Apostołką Bożego Miłosierdzia! Trwają prace, aby ta prosta dziewczyna, bez wykształcenia, została doktorem Kościoła!

Niech to napawa nas nadzieją, kiedy czujemy się niezdolni, za mało doskonali, albo bez wykształcenia (na przykład teologicznego itp.) do podjęcia służby Bogu. Bóg swoją łaską uzupełni nasze braki. Jednocześnie niech to nie będzie dla nas zachętą do jakiejś bylejakości, bo tego u Faustyny nie było – ona dawała z siebie wszystko! Gablotka z narzędziami pokutnymi (a z „Dzienniczka” wiadomo, że siostra się w tym nie oszczędzała) świadczy o niezwykłym harcie ducha, kształtowaniu cnót i podejmowaniu wielu umartwień ciała przez siostrę dla zbawienia dusz - włosienica, kolczasty łańcuszek do noszenia na rękach i nogach, kolczasty krzyżyk na szyję (brrr) i inne narzędzia „tortur”, a także „grzesznik”, który służył do liczenia zwycięstw i upadków, świadczą o wielkiej pracy siostry Faustyny nad cnotami!

Przechadzając się wśród eksponatów, spotkałam siostrę Gaudię Skass, która na kanale You Tube (Blisko Rahamim), w cyklu Zeszyty Miłości Pełne podjęła się zadania przeczytania i skomentowania całości „Dzienniczka”. Polecam ten kanał wszystkim, którzy wolą posłuchać, aniżeli samemu przeczytać „Dzienniczek” – siostra jest pełna życia, energii i czyta „Dzienniczek” z dużym zrozumieniem. Podzieliłam się z siostrą Gaudią informacją, że też od czasu do czasu propaguje na swoim blogu zapiski Faustyny. Po krótkiej rozmowie zapytała:

- A chce Pani złożyć świadectwo?

- No … nie… raczej nie…

Nie złożyłam ani w wystawionej Księdze specjalnie przygotowanej na to wydarzenie, ani tym bardziej na podcaście wspomnianej s. Gaudii.

Ale na swoim blogu, czemu nie?

Moje duchowe doświadczenie, które zresztą bardzo mnie zaskoczyło, związane było z pewnym tekstem zapisków, który był wydrukowany w powiększeniu, a dotyczył fragmentu „Dzienniczka”, w którym Pan Jezus błogosławi pióro siostry Faustyny.

Nie zrobiłam zdjęcia tego tekstu, ale prawdopodobnie był to fragment nr 1567. Czytając słowa dotyczące błogosławieństwa znów oczami umysłu oraz w głębi serca na wskroś poczułam błogosławieństwo Boże, to samo, które opisywałam podczas jednej Mszy świętej, kiedy biskup podczas święta Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach, błogosławił lud Ewangeliarzem – przeżyłam to doświadczenie jeszcze raz, na takim samym poziomie głębi, doświadczając na wskroś działania Boga. Jakby sam Bóg mówił do mnie – Tobie też błogosławię w Twoim pisaniu.

Dlaczego zaskoczenie? W gruncie rzeczy, nie byłam jakoś szczególnie rozmodlona, ani nawet zaangażowana w obcowanie z rękopisem siostry Faustyny. Tłum ludzi, nawet trochę zniecierpliwienie z powodu kolejki do wejścia, mąż, który przebiegł szybciutko przez gabloty i już czekał na mnie na zewnątrz, podczas gdy ja byłam na początku zwiedzania … Ale łaska Pana Boga dotknęła mnie wyraźnie, a umysł ukazał „tamto” błogosławieństwo z taką samą mocą, która przeniknęła serce do samej głębi. To błogosławieństwo jest zachętą i jednocześnie zadaniem.

No właśnie, a ja? Wciąż się waham, wciąż uciekam… Boże jak trudno jest żyć, tak, by nie zmarnować Twojej łaski…ale siostra Faustyna ukazuje, że jednak jest to możliwe! Z pomocą Ducha Świętego!

 

Ostatnio dodane

Polecam

Bądź na bieżąco