Refleksje
Radość
dodane 2023-06-11 22:00
Znaków ciąg dalszy…
Parę dni temu otrzymałam przepiękny prezent od św. siostry Faustyny – dar przyjęcia Sakramentu Bierzmowania przez młodszą córkę. Wielki dar – pełnię Ducha Świętego! Dlaczego mówię o prezencie? Otóż moje dziecko przyjęło sakrament rok wcześniej, w podkrakowskiej parafii, której drugą patronką jest święta siostra Faustyna. Proboszcz mojej parafii (ściślej mówiąc ks. wikariusz z upoważnienia ks. proboszcza) wydał wprawdzie zgodę, co naprawdę cieszy, ale była to tylko formalność, bowiem wszystko wcześniej było już uzgodnione pod czujnym okiem św. Faustynki.
Zatem wszyscy już w domu, mamy pełnię darów Ducha Świętego!
Czy może być większa radość dla matki, jak przyprowadzenie swoich dzieci do wszystkich Sakramentów Kościoła, do których matka może przyprowadzić dziecko? Poprzez Chrzest święty, Spowiedź i Eucharystię, aż do Sakramentu Bierzmowania, które to sakramenty wszczepiają dziecko w Chrystusa i jednocześnie ożywiają, umacniają i uświęcają na drogach życia?
Dla mnie to wielka radość! Do głębi przepełniająca serce! I jednocześnie niepojęte dlaczego wielu młodych rezygnuje z tak wielkiego daru!? Wielu nie uczestniczy w przygotowaniach oraz nie przystępuje do bierzmowania. Dość powiedzieć, że moja córka jest obecnie w swojej klasie (klasa 7) jedyną dziewczynką, która chodzi na religię ... Na szczęście nie jest to regułą we wszystkich klasach tej szkoły, ale dla mojego dziecka udział w religii wraz z paroma chłopcami z klasy to jednak wyzwanie! W czwartej klasie dzięki przychylności kapłanów - pomimo wybuchu pandemii, reżimu sanitarnego i limitu do pięciu osób w kościele, można było w mojej parafii, umówić się na spowiedź i przystąpić do Komunii św. nawet poza celebracją eucharystyczną - odprawiłam z dzieckiem IX pierwszych piątków miesiąca, a potem w klasie 6 i 7 córka uczestniczyła w nabożeństwach (indeks) i spotkaniach.
I jako matka, myślę, że to był najdogodniejszy czas na przyjęcie przez moje dziecko Sakramentu!
I udało się! Dzięki Bogu!
Dzięki władzy świętych, sięgającej nieco dalej niż władza proboszcza . Dzięki przychylności ludzi!
I jeszcze jedno zaskoczenie. Otrzymałam od księdza biskupa obrazek z wizerunkiem Maryi - Matki Pociesznej z sentencją: „Ten, który nas pociesza w każdym naszym utrapieniu, byśmy sami mogli pocieszać tych, co są w jakiejkolwiek udręce, pociechą, której doznajemy od Boga” (2 Kor 1,4). Właśnie teraz kiedy przeżywam trudny czas i potrzebuję pomocy Pana Jezusa w duchowych i emocjonalnych utrapieniach On sam przychodzi z gwarancją pocieszenia, by tym darem dzielić się z innymi!
Czyż to nie jest kolejny znak Bożej Opatrzności?
Każdy z nas doświadcza od Boga Jego znaków, danych nam jako umocnienie naszej wiary. Czy umiemy je dostrzec?
I kolejny znak – homilia wygłoszona podczas Uroczystości Bożego Ciała – znalazłam w niej potwierdzenie tego wszystkiego, co pisałam o Komunii świętej na swoim blogu, potwierdzenie często przecież duchowych intuicji, wyrażenie trochę innymi słowami myśli, które przewijały się w różnych fragmentach blogu. To ważne, bo taka obiektywizacja doświadczenia religijnego oraz wspólnota myśli jest potrzebna, aby mieć pewność zgodności głoszonych prawd z nauczaniem Kościoła. Zawsze staram się być sercem i umysłem w zgodzie z prawdą Ewangelii, ale na tej drodze potrzebuję umocnienia! Słowa kapłana dały mi pewność, że podążam we właściwym kierunku.
Na koniec chce jeszcze wrócić do samej uroczystości udzielenia młodzieży Sakramentu Bierzmowania. Czasem mówi się, że biskupi w relacji do wiernych zachowują taki dystans i mówią tak teologicznym, a przez to niezrozumiałym dla wiernych językiem, że ma się wrażenie jakby przylecieli do nas z kosmosu! A tu – niespodzianka! Biskup mówił do młodzieży ich językiem, nawet nie tylko prostym, przystępnym językiem, ale wręcz slangiem młodzieżowym. Z rodzicami również nawiązał serdeczny, bezpośredni kontakt!
Biskup, który po skończonych uroczystościach pyta: „A teraz do kogo mogę wbić na chatę?” zwiastuje jakąś wiosnę Kościoła w przełamywaniu klerykalizmu i we wzajemnych relacjach kapłanów ze świeckimi. I pomyśleć, ile prób było w stylu: „Ambonkę proszę minąć z prawej strony, przed ołtarzem się nie kłaniać” – A dlaczego mam się nie kłaniać? - Bo nie przekracza Pani linii ołtarza” itp., a tu biskup: „To ja zejdę do Was, bo przecież nie będziemy z takiej odległości patrzeć sobie w oczy!” Wow! No cóż…Chyba nadal jestem w lekkim szoku!Takim pozytywnym szoku! Z powodu tych rodzinnych więzów i braterstwa. Ksiądz biskup - pasterz i brat w Chrystusie! Piękne i możliwe!