Refleksje

Wielkość Świętych

dodane 20:52

Wczoraj obejrzałam w telewizji transmisję koncertu w Wadowicach odbywającego się pod hasłem „Nie zastąpi Ciebie nikt – wspomnienie św. Jana Pawła II w rocznicę śmierci”. Wysłuchałam przemówienia Arcybiskupa Marka Jędraszewskiego, wygłoszonego z tej okazji. Moją uwagę zwróciły słowa z homilii Jana Pawła II wygłoszone w czasie Mszy św. na placu Zwycięstwa (Warszawa, 2 czerwca 1979 roku), które przypomniał Arcybiskup: „Kościół przyniósł Polsce Chrystusa – to znaczy klucz do rozumienia tej wielkiej i podstawowej rzeczywistości, jaką jest człowiek. Człowieka bowiem nie można do końca zrozumieć bez Chrystusa. A raczej: człowiek nie może siebie sam do końca zrozumieć bez Chrystusa. Nie może zrozumieć, ani kim jest, ani jaka jest jego właściwa godność, ani jakie jest jego powołanie i ostateczne przeznaczenie. Nie może tego wszystkiego zrozumieć bez Chrystusa (…).”

I dalej głosił na Placu Zwycięstwa w Warszawie papież, o czym także wspomniał Arcybiskup:

„Otóż nie sposób zrozumieć dziejów narodu polskiego – tej wielkiej tysiącletniej wspólnoty, która tak głęboko stanowi o mnie, o każdym z nas – bez Chrystusa. Jeślibyśmy odrzucili ten klucz dla zrozumienia naszego narodu, narazilibyśmy się na zasadnicze nieporozumienie. Nie rozumielibyśmy samych siebie. Nie sposób zrozumieć tego narodu, który miał przeszłość tak wspaniałą, ale zarazem tak straszliwie trudną – bez Chrystusa”.

Słuchając tych słów, przyszła mi do głowy myśl, że tym bardziej nie można zrozumieć Jana Pawła II – bez Chrystusa! Nie można zrozumieć Jego wielkości, Jego świętości – bez Chrystusa. Odrzucając ten klucz dla zrozumienia pontyfikatu papieża, dla zrozumienia Jego Osoby, narażamy się nie tylko na nieporozumienie, ale nawet na śmieszność. Nie da się bowiem zrozumieć Świętego, bez odniesienia do Chrystusa – źródła świętości! Kluczem do zrozumienia świętości papieża jest Chrystus! Odrzucając ten klucz narażamy się na niebezpieczeństwo niezrozumienia, czym jest świętość, nadania temu pojęciu własnych definicji, które ze świętością nie mają nic wspólnego. To trochę tak, jakby pozwolić mrówce, która spaceruje po ziemi, wypowiadać się o wielkości człowieka. Mrówka – boże stworzonko, które niejednego z nas może zadziwić swoją pracowitością, zdolnościami organizacyjnymi i nawet tworzeniem skupisk, które mogłyby być wzorem życia wspólnotowego - działa instynktownie i nie sposób jej wypowiadać się na temat rozumu, woli, sumienia, serca, nieśmiertelnej duszy, czyli tego wszystkiego, co wpisane jest w specyficznie ludzkie doświadczenie bycia człowiekiem. Tak jak mrówka nie pojmie nigdy tej rzeczywistości jaką jest człowiek, tak człowiek, który nie poznał lub odrzucił Chrystusa, nie zrozumie świętości Świętych, bo świętość nie jest niczym innym jak wskazywaniem swoim życiem (słowem, czynem, modlitwą, całym swym sposobem bycia) na Chrystusa.

Oczywiście, że świętość jest zatem jakimś punktem docelowym ludzkiego życia, a na drodze dojrzewania do świętości każdy przyszły święty zmaga się zarówno z rzeczywistością grzechu (ten aspekt nie dotyczy jedynie Jezusa – Bóg- Człowiek, i Maryi – dogmat o niepokalanym poczęciu), następnie słabości, błędów, wyborów pomiędzy większym i mniejszym dobrem itp. I na tej drodze Święci dążą do osobowego rozwoju – kształtowania charakteru, pielęgnowania cnót, ukierunkowania na dobro swego temperamentu. W tym celu podejmują liczne ćwiczenia duchowe (posty, adoracje, umartwienia, medytacje itp.). Wszystko to czynią jednak dlatego, aby być w jak najlepszej dyspozycji do przyjęcia łaski Chrystusa, który jako jedyny może uczynić ich świętymi swoją zbawczą mocą!

W Dzienniczku św. siostry Faustyny jest zapis o karcie wewnętrznej kontroli, w której siostra odnotowywała swoje zwycięstwa i upadki, dotyczące na przykład realizacji złożonych ślubów zakonnych, a także innych cnót - cierpliwości, pokory itp. Oczywiście upadki świętej zdarzały się jedynie incydentalnie, za to zwycięstw miała o wiele, wiele więcej. Jednak sam zapis świadczy o tym jak bardzo dbała o rachunek sumienia, o stawanie w prawdzie przed Bogiem, o czynienie postępów na drodze świętości.

Piszę to dlatego, abyśmy zrozumieli, że o świętości nie decyduje fakt idealnego, bezgrzesznego życia (taki ideał  -dla nas ludzi zmagającymi się ze skutkami grzechu pierworodnego- w ogóle nie istnieje), ale fakt bezgranicznego zaufania we wszystkim Jezusowi, pełnienia w swym życiu Jego Woli, ukierunkowania wszystkich swoich władz duchowych, emocjonalnych, fizycznych na Niego.

Dzisiaj podważają świętość Jana Pawła II ludzie, którzy w swojej ignorancji (i ten brak wiedzy ich nie usprawiedliwia), nie rozumieją kompletnie fenomenu świętości. Profanacji pomników Jana Pawła II dokonują osoby, które nie rozumieją, że żaden akt ich agresji nic nie uszczknie świętości Świętego, bo On swoją wielkość czerpie nie z poklasku tłumów, ale z jedności z Panem, który jest  Święty. I to Pan jest Jego obroną!  

I znów przykład z Dzienniczka Faustyny. Święta uczestniczyła w czwartki w nocnej adoracji, którą miała zwyczaj ofiarowywać jako wynagrodzenie Panu Jezusowi za grzeszników. Nie podobało się to złym duchom, które nękały ją na różne sposoby. Pewnej nocy wracając z Kościoła do celi: „ (…) Jeden z nich przemówił ze złością: za to, żeś nam odebrała tej nocy tyle dusz, to my cię poszarpiemy w kawałki. Odpowiedziałam - zanotowała dalej siostra Faustyna - że jeżeli taka jest wola Boga najmiłosierniejszego, to szarpcie mnie w kawałki, bo na to słusznie zasłużyłam, bo jestem najnędzniejsza z grzeszników, a Bóg jest zawsze święty, sprawiedliwy i nieskończenie miłosierny. Na te słowa odpowiedzieli wszyscy razem szatani: uciekajmy, bo nie jest sama, ale jest z nią Wszechmocny. – I znikły jako pył, jako szum z drogi, a ja spokojnie, kończąc Te Deum, szłam do celi rozważając nieskończone i niezgłębione Miłosierdzie Boże (por. Dzienniczek 320).

Nawet za ziemskiego życia świętych, nie tylko żaden człowiek, ale nawet Szatan nic nie mógł im uczynić, bowiem sam Wszechmocny był ich obroną! Święty, który jest zjednoczony z Bogiem, swą siłę czerpie z Wszechmocnego! Wobec zaś Wszechmocy Boga – szatani drżą!

Święci mają głęboką świadomość swojej godności i siły jaką daje im jedność z Chrystusem. „Poczuło me serce – pisała w innym miejscu siostra Faustyna - że jestem dzieckiem królewskim (…) Poznałam, że dom mój to pałac niebieski (por. Dzienniczek 1632). To jest ta świadomość godności i powołania, o której pisał i głosił w homilii św. Jan Paweł II. Wiedza o tym kim jest Bóg, kim my jesteśmy przed Nim, kim On nas czyni dzięki wielkości swojej Ofiary i wreszcie, gdzie jest nasza ojczyzna, to znaczy do czego zmierzamy, co jest ostatecznym celem naszego życia.

Ta świadomość wyzwala człowieka od lęku. Jedyne czego boją się święci to, by nie utracić łaski Chrystusa!

Jest taki kadr z filmu pt: „Prymas, trzy lata z tysiąca” (reż. Teresa Kotlarczyk), kiedy to bodajże pan Pułkownik (w każdym razie jeden z wysoko postawionych funkcjonariuszy SB), w obliczu nieugiętości prymasa kardynała Stefana Wyszyńskiego wobec propozycji pójścia z komunistyczną władzą na współpracę, mówi do Niego mniej więcej takie słowa (oddam jedynie sens wypowiedzi, bo całości dialogu nie pamiętam):

Pułkownik do kardynała:

- Jaki Ty jesteś pyszny, dumny!

Na to Wyszyński odpowiada:

- Być może pychę tę (dumę), czerpię z pokory wobec właściwej Instancji!

To jest właśnie wielkość Świętych -  pokora wobec Boga, który daje im moc do przeciwstawienia się złu! I żadne zło nie może ich pokonać, ponieważ oni już w Bogu są zwycięzcami! A swoją królewską godnością synów Boga zadziwiają wszystkich!

Tak jest za ich ziemskiego życia. Tym bardziej, tak jest po ich śmierci, kiedy ich zjednoczenie z Chrystusem osiągnęło swoją pełnię.

W łagiewnickiej Bazylice w ołtarzu, centralne miejsce zajmuje obraz Jezusa Miłosiernego, a po obu stronach Jezusa zajęli miejsca: św. Jan Paweł II i św. Faustyna – swoje spojrzenia kierują na Miłosiernego Pana, nadal wskazują na Chrystusa. Zjednoczeni na wieki z tym, który jest „Panem panów, i Królem królów”. Królują wraz z Nim – jak za życia ziemskiego karmili się Jego Słowem i Ciałem i On królował w ich duszach, tak teraz Oni królują wraz z Nim w Jego niebieskim Królestwie. I wraz z Chrystusem mają pod swoimi stopami cały świat.

I jestem przekonana, że nadal modlą się za każdego człowieka, a zwłaszcza za polski naród, a w szczególności za tych wszystkich, którzy niczym małe pieski skomlą i ujadają próbując poszarpać w kawałki ich świętość.

Tyle tylko, że dystans, który ich dzieli, to dystans pomiędzy ziemią, a niebem i dlatego "pieski" mogą zrobić jedynie jazgot i raban, i nieco bałaganu wokół, ale świętym nic uczynić nie mogą – nawet nie dosięgną ich butów. Za to Święci, w obliczu zła, które dotyka ludzkie serca, wciąż wstawiają się u Boga za grzesznikami, powtarzając: "To jest moja matka, ta Ojczyzna. To są moi bracia i siostry!" (Jan Paweł II, Kielce, 1991). I ich sprawy nadal ich obchodzą, stają się ich sprawami - wołaniem świętych o Miłosierdzie Boże nad nami wszystkimi!

Ostatnio dodane

Polecam

Bądź na bieżąco