Refleksje

Ukraina, Ukraina

dodane 13:49

Przez ostatnie cztery miesiące miałam kontakt służbowy z panią, obywatelką Ukrainy, która jako tłumaczka pomagała w relacjach z uchodźcami. Pogodna, energiczna, otwarta, niezwykle pracowita i chętna do pomocy. Już po pierwszym spotkaniu obie przypadłyśmy sobie do gustu, dlatego nasze rozmowy szybko przybrały osobisty charakter.

To co napiszę poniżej jest skrótem wielu rozmów, które odbyłam z Oksaną, w których kształtował się mój obraz Ukrainy, a także poniekąd prawosławia. Oczywiście wizja ta nie jest jakąś obiektywną prawdą o Ukrainie, a tym bardziej o prawosławiu, tylko dotknięciem, w toku wzajemnej wymiany doświadczeń, rzeczywistości naszej kultury i wiary.

Oksana przebywa w Polsce od 2019 roku. Jej mąż, Ukrainiec pracował już jakiś czas w Polsce, a ona wraz z dziećmi przyjechała niejako „za” mężem.

- Wiesz, myśmy się tak rzadko widywali, że ja już nawet zapomniałam, jak to jest być z mężem – mówi do mnie po chwili namysłu.

Powód wyjazdu z Ukrainy – względy ekonomiczne.

- Wy jesteście – mówi zwracając się do mnie - jakieś dwadzieścia lat do przodu, jeśli chodzi o rozwój ekonomiczny (poziom życia, zarobki, infrastruktura – zwłaszcza drogi itp.). U nas na przykład w ogóle nie ma klasy średniej – albo ludzie są bardzo ubodzy (naprawdę bardzo biedni) albo bardzo, ale i to bardzo bogaci (oligarchowie). Przed wojną pracowałam jako nauczycielka i zarabiałam 5000 hrywien (około 800 złotych), moja matka – ledwie 2000 hrywien, a ceny niektórych produktów (np. ubrań) były u nas wyższe niż w Polsce. Opłacało mi się przyjeżdżać do Was na zakupy. My mamy w Ukrainie duże gospodarstwo – hektary ziemi, świnki, kurki. Dzięki temu jakoś dawało się wyżyć na dobrym poziomie, ale to była ciężka praca.  W Polsce poziom życia większości obywateli jest dużo wyższy.

- Co jeszcze u nas Cię zaskoczyło?

- U Was kierowcy zatrzymują się przed pieszymi na drodze, u nas trzeba bardzo szybko przebiegać i nikt się nie zatrzymuje… (śmiech).

- W Polsce – tłumaczę w odpowiedzi -  ostatnio bardzo zaostrzono w tej kwestii przepisy i można dostać wysoki mandat, jeśli nie ustąpi się pierwszeństwa pieszemu.

- W Ukrainie nikt nie szanuje władzy, policja nie ma znaczenia, żądzą oligarchowie, oni narzucają swoje zasady.

-Skąd konkretnie pochodzisz?

- Z okręgu wołyńskiego – z jednej z tamtejszych wsi. Moja rodzina jest bardzo zakorzeniona w tradycji, sprawy wiary były dla nas zawsze na pierwszym miejscu, wychowana jestem w rodzinie prawosławnej.

- Na myśl o Wolyniu ciarki przechodzą mi po plecach i na chwilę zapada milczenie, które szybko przerywa Oksana.

- No widzisz, ja urodziłam się w takiej rodzinie (prawosławnej), Ty w takiej (katolickiej) i popatrz, jakie to ma znaczenie? Ja lubię takich ludzi jak Ty – wierzących. Ja w kontakcie z Wami poznaję, co w mojej wierze jest takie bardzo moje, co mnie ukształtowało.

- Wiesz, moja babcia pochodziła właśnie z Twoich okolic, wyrosła w prawosławiu, miała nawet brata batiuszkę i jedna z jej sióstr wyszła za mąż za prawosławnego księdza…No, ale babcia odkąd wyszła za mąż za Polaka i przeszła na katolicyzm nie utrzymywała kontaktu ze swoją rodziną…

-Uuu….Ja już wiem dlaczego nie utrzymywała, za takie „coś” to w tamtych czasach ojciec mógł zabić siekierą własną córkę!

- Miałaś okazję być w naszym kościele? – pytam zmieniając trudny temat i uświadamiając sobie kolejny wyłom w moim życiorysie (zerwane więzy rodzinne – tym razem po stronie rodziny mojego Taty)

-Tak. I na początku przeżyłam szok.

- Dlaczego?

- U nas kobiety nie mogą przyjść do cerkwi ubrane tak jak Wy – na przykład w spodniach i z odkrytą głową (musiałabym ją sobie zgolić na łyso!). Włosy trzeba zakrywać chustą!

-  A ja zachowując Wasze zasady, chyba w ogóle przestałabym chodzić do kościoła  – rzadko ubieram spódnicę! (śmiech)

 A oprócz ubioru?

- U nas wszystko jest inaczej. Nasza liturgia jest śpiewana, jest bogatsza o piękny śpiew.

Mamy też Złotą Bramkę – za nią może wejść jedynie kapłan. Tam kroi kawałeczki chleba i je konsekruje poza widokiem wiernych.

- Coś jeszcze?

- U was jest dużo osób starszych w kościele, a w naszej cerkwi są także młodzież i dzieci.

- Naprawdę chodzą młodzi do cerkwi?

- Tak, jest dużo młodych.

- Jakie jeszcze widzisz różnice?

- W podejściu do Komunii świętej  – u Was przyjmują prawie wszyscy, u nas Komunia św. to jest….to jest …. (tu pokazuje rękami rozkładając je szeroko na boki oraz oczami wznosząc je do góry) taaaka świętość, mówię Ci – taaaka świętość,  że nie możemy sobie ot tak przystąpić – my musimy najpierw odbyć spowiedź.

I pościmy od północy!

- Spowiadacie się  przed każdorazowo przyjętą Komunią świętą?! – pytam z lekkim niedowierzaniem.

- Tak.

Myślę  sobie, że w takim razie nie za często nasi prawosławni bracia mogą przystępować do Komunii św. i od razu spontanicznie dziękuję w sercu Jezusowi, że w mojej katolickiej wierze nie ma aż takich obwarowań, co do pełnego uczestnictwa we Mszy Świętej.

„Dziękuję Ci Jezu, że jesteś tak blisko, że mogę Cię przyjmować do serca każdego dnia!” – spontanicznie modlę się w myślach.

- Oczywiście nie ma też możliwości przyjmowania Komunii św. na rękę – kontynuuje moja rozmówczyni -  chociażby z tego względu, że jest ona podawana pod dwiema postaciami.

Mimo całej świadomości, że w konsekrowanej Hostii przyjmuję całego Jezusa w Ciele i Krwi, tu jednak nieco zazdroszczę Oksanie, bo były takie momenty w życiu, kiedy właśnie tęskniłam gorąco za przyjęciem kropli Jezusowej Krwi (szczególnie po ciężkiej operacji w szpitalu) i nawet tam Krew Pańska nie była mi dana w tak namacalny sposób, jak dokonuje się to przez przyjęcie konsekrowanego wina… Natomiast w prawosławiu nawet niemowlętom podają kropelkę Krwi Jezusa!

- U nas – kontynuuje moja rozmówczyni -  nie ma też takiej celebracji sakramentów – nie ma I Komunii świętej, Bierzmowania, to znaczy jest to wszystko udzielane w momencie Chrztu św. i dlatego nie ma tak pięknych uroczystości jak u Was. Mamy natomiast długie przygotowanie do sakramentu spowiedzi i ta pierwsza spowiedź dziecka jest bardzo ważna! Dokonuje się podobnie jak u Was  w wieku około 8 - 9 lat.

- Twoje dzieci chodzą w Polsce na religię?

- Chodzą. Syn w przyszłym roku będzie przygotowywał się do przyjęcia sakramentu spowiedzi, ale do Komunii nie pójdzie z klasą, bo w cerkwi przyjmował już Najświętszy Sakrament.

- A Ty u nas przyjmujesz Jezusa?

- Nie.

- W Krakowie jest cerkiew – mówię zachęcająco.

- Wiem, na ul. Szpitalnej. Byłam tam, ale tam jest zupełnie inaczej niż u nas.

- Domyślam się, że jest jednak kapłan Twojego obrządku i możesz odbyć tam spowiedź i przyjąć Pana Jezusa. Słyszałam, że przyjęcie w naszym kościele powoduje ekskomunikę w Waszej cerkwi.

- Co to jest ekskomunika ? Nie znam takiego pojęcia.

- A…. to może nawet i lepiej….w sumie….nie ważne…..

- Nie widziałam jeszcze tylko waszego Chrztu.

- To nie jest problem, bo zwykle udzielany jest podczas niedzielnej Mszy świętej, w wyznaczony dzień np. każda I lub III niedziela miesiąca i każdy może wziąć udział w tym wydarzeniu.

- U nas kapłan przychodzi do domu.

- Do domu?!

-No, najczęściej do domu, czasem tylko odbywa się to w cerkwi, a dlaczego się dziwisz?

-Bo Chrzest św. z założenia jest włączeniem dziecka do wspólnoty Kościoła,  dlatego odbywa się w obecności wiernych (często podczas liturgii Mszy Świętej), chociaż oczywiście są sytuacje np. zagrożenia życia i wtedy pod pewnymi warunkami każdy może ochrzcić (np. pielęgniarka, czy rodzic itp.). Z zasady jednak to kapłan udziela Chrztu i udziela go w Kościele.

- U nas najczęściej w domu.

Z Oksaną rozmawiałam też trochę o najważniejszych świętach. Zaskoczona była, że tak małą wagę przywiązuje się w Polsce do Święta Zwiastowania. W prawosławiu Zwiastowanie to jedno z najważniejszych, oprócz Zaśnięcia Najświętszej Maryi Panny świąt dotyczących Matki Bożej.

-Byłam w dzień Zwiastowania na Mszy Świętej, ale faktycznie to nie jest obecnie w naszej tradycji święto obowiązkowe – konkluduję.

Podskórnie czuję, że w prawosławiu jest rozpowszechniony bardziej niż u nas kult aniołów i świętych i bardzo czczona jest sfera Sacrum, natomiast nie wiem do końca, co Oksana ma na myśli mówiąc o Bogu (nawet w kontekście Komunii) „taaaka świętość”, czy myśląc „Bóg” ma przed oczami całą „Trójcę świętą”,  czy „Boga Ojca”, a może „Jezusa”, czy „Ducha świętego”?

Ze szczegółami, odsłaniając całą naszą symbolikę opowiedziałam jej nasze celebrowanie Triduum Paschalnego (Męki, Śmierci i Zmartwychwstania Chrystusa), próbując jednocześnie wsłuchać się jak to wygląda w prawosławiu.

Zaskoczenie przeżyłam w dwóch momentach. Pierwszym był Ogień Święty z Grobu Pańskiego, który ponoć w sposób cudowny zstępuje z nieba i zapala lampę we wnętrzu Grobu, od której to patriarcha prawosławny odpala świece i dalej przekazuje ogień (światło świec) wiernym. Tutaj z uśmiechem wspomniałam naszą tradycję zapalania przed Kościołem ogniska i walkę z wiatrem (czasem deszczem) i tę troskę Kapłanów, aby ogień dobrze rozpalił Paschał i aby to wszystko nie zgasło przed wniesieniem do wnętrza kościoła.

-Kupuje tą Waszą tradycję zstępowania Ognia Świętego! W każdym razie mieści się to w moim rozumieniu biblijnej symboliki ognia i wielu wydarzeń, w których właśnie w cudowny sposób poprzez ogień  (gorejący krzew, języki ognia itp.) Bóg objawiał się w Starym i Nowym Testamencie! Gdyby wraz z Waszym patriarchą mógł także w tym wydarzeniu uczestniczyć patriarcha łaciński, to jak najbardziej mówię swoje „tak” dla waszego Świętego Ognia!

Druga rzecz zaskakująca, że w swojej opowieści o liturgii Wielkiego Piątku, Oksana używa stwierdzenia: „Wyprawiamy Jezusowi pogrzeb”.

- Pogrzeb? My mówimy o „złożeniu Ciała Jezusa do Grobu’, ale nie nazwałabym tego „pogrzebem” Jezusa.

Dowiaduje się, że w skrzyneczce zanoszą Ikonę (Twarz Jezusa) lub „laleczkę” (figurkę symbolizującą Jezusa) i rzeczywiście formuje się coś na kształt konduktu pogrzebowego.

- Oksana, w moim rozumieniu cała Liturgia Wielkiego Piątku służy jak najgłębszemu przeżyciu rzeczywistości Jezusowego Krzyża, ale dla mnie Jezus, który w Wielki Piątek umiera za nas na krzyżu jest tym, który zawsze pozostaje wśród nas jako Żyjący, na co wyraźnie wskazuje Jego Sakramentalna obecność w Najświętszym Sakramencie!

Myślę, że my mamy dużo większą świadomość obecności Jezusa pośród nas, nie tylko w momencie sprawowania Eucharystycznej Ofiary, ale także poprzez Jego obecność w Tabernakulum i poprzez fakt adorowania Jezusa w Najświętszym Sakramencie.

- Tak, faktycznie procesja Bożego Ciała, w której uczestniczyłam – to była niezwykle piękna uroczystość!

- U Was nie wystawia się Najświętszego Sakramentu? A w ogóle się Go przechowuje?

- No, w Cerkwi – jest, ale my wierni nie mamy do Niego dostępu.

- No widzisz, a w mojej parafii jest całodzienna adoracja Najświętszego Sakramentu i możesz przyjść i porozmawiać z Jezusem o wszystkim! I On jest tam pośród nas Żywy i Prawdziwy i chce nie tylko być adorowany, ale także przyjmowany do naszych serc!

- Oksana, ja od Was przejęłabym to umiłowanie Sacrum, piękno liturgii (jakoś wszystko tu bardziej wskazuje na Misterium (Tajemnicę Boga), Święty Ogień i Komunię pod dwiema postaciami...

Z kolei wydaje mi się, że „wasz Bóg” jest taki trochę za bardzo starotestamentalny,  za „zasłoną”, że  „mój Jezus” jest bliższy człowiekowi, bardziej „pośród nas”,  wchodzący w sferę profanum. Dający się adorować, dotknąć, wiesz taki bardziej bliski naszym problemom. Mój Bóg jest Świętym pośród nas, którzy tworzymy Jego święty lud.

A wiesz, co spowodowało cały ten rozłam naszych kościołów? – pytam Oksanę. Ponoć poszło o Credo, że my uważamy, że Duch święty pochodzi od Ojca i Syna, a wy - że tylko od Ojca…

- Naprawdę? No nie! Nie mieli o czym gadać, to sobie pogadali i wymyślili problemy – mówi Oksana, nie wnikając zbytnio w teologiczną głębię żadnego z powyższych stwierdzeń.

- My tu na dole byśmy się dogadały, co nie? A oni dyskutują już całe wieki….

- No przecież!

- A swoją drogą – mówię tym razem w myślach – skoro Jezus mówi „Ja i Ojciec jesteśmy jedno”, to czy w ogóle może coś (a co dopiero Duch święty!) pochodzić od Ojca i jednocześnie nie pochodzić od Syna? – to jednak jakaś niedorzeczność! I co Ty na to śp. "wujku" batiuszko?

Mam także nadzieję, że żaden z Was nie chciał jednak rozwalić siekierą łba mojej babci…

- A jak jest na wschodzie Ukrainy? – pytam już na głos.

- To nie są w ogóle Ukraińcy!

- Jak to nie?! Przecież mają obywatelstwo ukraińskie i czują się Ukraińcami!

- Oni nawet nie mówią po ukraińsku! Mówią po rosyjsku! Sami lgnęli do wojny, to ją mają! Tam wielu z nich nie jest nawet ochrzczonych! Nie są związani ani z naszą kulturą ani wiarą! Ja w Święto nawet nie gotuje obiadu! Dla nich Niedziela jest jak każdy inny dzień!

- Zaczynam rozumieć ten ukraiński nacjonalizm, który sprowadza się do tego, by Ukraińcy używali języka ukraińskiego, zachowali odrębność od Rosji i wierność chrześcijańskiej tradycji...

I chyba w tej łagodnej wersji sama bym go poparła, mimo trudnych naszych dziejowych doświadczeń!

A co myślę o Oksanie? - "Siostra w wierze". Naprawdę "siostra", pomimo niekiedy różnicy zdań, ale jednak przez wspólnotę wartości i odniesienie do tego, co w życiu najważniejsze - wiary w Boga, która kształtuje nasze życie. I to nic, że się różnimy, bo naprawdę różnimy się pięknie i możemy się tą odmiennością wzajemnie ubogacać!

 

Ostatnio dodane

Polecam

Bądź na bieżąco