Fotorelacja
Chleb życia
dodane 2021-12-30 18:45
"Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata" (J 6, 51)
Koniec roku kalendarzowego zmusza do refleksji i podsumowań dotyczących także naszej wiary.
Ze smutkiem stwierdzam, że w ostatnim, naznaczonym pandemią okresie, wiele osób całymi rodzinami, odeszło od Chrystusa. W ich rozumieniu odeszli od Kościoła, od uczestnictwa w Eucharystii, co dla nich nie oznacza odejścia od Pana Jezusa. Pozostaje pytanie: W jakiego Jezusa wierzą? Ten, którego znamy z kart Ewangelii wyraźnie wskazuje, gdzie mamy Go szukać: „To jest Ciało moje”, „To jest Krew moja” (por. Mt 26, 26-28). I przestrzega: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: „Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie” (J 6,53).
Pytam o przyczynę wyżej wymienionego stanu rzeczy. Padają następujące odpowiedzi:
- Obraziłam się na księdza proboszcza…
- No, tyle, że w naszym mieście jest około kilkuset kościołów! Kilkadziesiąt w promieniu paru kilometrów…
Dopytuję dalej. W tle konfliktu z proboszczem odmienne podejście do problematyki migracji.
- A ja przestałem chodzić przez żonę. Głośno komentowała, albo nawet wychodziła podczas kazania z kościoła, jak coś jej nie pasowało.
- Chcę słuchać rzeczy, które mnie budują, a skoro nie znajduję ich w głoszonym kazaniu to wychodzę – mówi usprawiedliwiająco żona.
- A może to kazanie zbuduje kogoś innego?
- Ten wikariusz (podaje imię) to wydaje się w rozmowie nawet fajny, ale jak wychodzi na ambonę, to jakby Szatan w niego wstępował.
Dosłownie - mówi utwierdzając się w swojej opinii – jakby był opętany!
Może rzeczywiście tak być, że kapłan głoszący Słowo Boga nie napełni wiernych światłem, lecz rozleje się na nich swoją ciemnością: potokiem narzekań i oskarżeń.
To prawda, że powinien najpierw uporać się ze swoją ciemnością, zanim zacznie przemawiać w Imieniu Boga, aby dał nie ze swojej ciemności, tylko z Bożej mocy i Jego Światła.
Ale czyż mam odejść od źródła życia z powodu ciemności tego czy innego kapłana? Czyż nie jest tak, że my dla siebie nawzajem mamy pozostawać światłem?
- Możesz być światłem dla wikarego i dla swojego proboszcza!
W rozmowie przewija się fałszywy obraz Kościoła sprowadzonego do wizji wykreowanej przez popularne media i filmy Sekielskich. Uderza jednostronność i uogólnienia dotyczące duchownych, jakoby wszyscy byli niewierzący, niemoralni, nadużywający swojej władzy itp. – same wilki w owczych skórach, a wśród nich żadnego Pasterza!
„No, rzeczywiście” – myślę sobie. W taki „Kościół” trudno jest wierzyć - „Kościół” sprowadzony jedynie do instytucji, na dodatek wadliwie funkcjonującej i realizującej szemrane cele.
Nie można wierzyć w Kościół, jeśli za zasłoną instytucji nie zobaczy się w Nim przychodzącego Boga!
Ja również nie wierzę w kościół zamieszkiwany przez samych grzeszników, natomiast wierzę w Kościół, który wśród ciemności świata i naszych grzechów stał się przestrzenią zamieszkiwania Boga!
Wierzę w Kościół, ponieważ w Nim obecność Chrystusa realizuje się w sposób pełny w Sakramencie Eucharystii.
I jeszcze jeden powód odejścia, z którym przyznam trudno jest dyskutować. Chodzi o uległość Kościoła hierarchicznego wobec decyzji władz o ograniczeniu do pięciu osób udziału wiernych w nabożeństwach i mszach świętych, co uniemożliwiło zdecydowanej większości z nich, udział w Eucharystii.
- Zostawili nas za drzwiami w naszym niepokoju i lęku – mówi do mnie z wyrzutem osoba, która od czasu twardego lockdownu nie pojawiła się już w świątyni. Mówi z głębi własnego zranienia. To po co jest ta instytucja?! – krzyczy wyraźnie zdenerwowana i rozgoryczona.
To jest fakt, z którym trudno jest polemizować. I nie pomogą tu refleksje arcybiskupa Stanisława Gądeckiego „Duszpasterstwo po pandemii”, w których z bólem przyznaje, że „Nic podobnego nie wydarzyło się w dwutysiącletniej historii Kościoła. Nie wydarzyło się też podczas wojen, bombardowań czy w czasach zarazy, często dotykającej ludność naszego kraju”.
Głos Chrystusa: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” (Mt 11,28) oraz Jego wołanie: „Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki” (J 6, 58), nie powinien być zagłuszany żadną decyzją władzy państwowej. Od czasu Zesłania Ducha Świętego wieczernik został otwarty dla wszystkich ludzi, wszystkich pokoleń i nikt nie ma prawa przed wiernymi go zamykać! Kto tak czyni, czyni to wbrew Chrystusowi, który chce dać Królestwo wylęknionej trzódce (por. Łk 12,32) i napełnić sobą niespokojne ludzkie serca!
Owszem stosując się do decyzji władz państwowych i kościelnych (dekrety ordynariuszy) pomimo istniejących restrykcji, w niektórych parafiach zapewniano wiernym dostęp do Eucharystii, rozdając ją w wyznaczonych miejscach poza celebracją eucharystyczną. Przeważał jednak medialny głos hierarchów: „W imię miłości bliźniego pozostańcie w domach”, co skutkowało odchodzeniem szerokiej grupy wiernych od praktyk religijnych. I niestety wielu do kościołów już nie powróciło. Życie duchowe w nich przygasło według słów samego Pana: „Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie” (J 6,53).
Czy jest zatem nadzieja dla Kościoła? Ta nadzieja jest w małym Dziecięciu położonym w żłobie, otoczonym garstką kochających serc. Serc, które w małym Chłopcu zobaczyły swego Pana. Tam w stajence, nie było tłumów, tylko wybrani, którzy uwierzyli w Boże Narodzenie i w prostocie serc przyjęli miłość Dziecięcia.
I choć dziś jak w znanej kolędzie Zbigniewa Preisnera powtarza się scenariusz końca wieków:
„Rodzisz się Dziecino
Umierasz Dziecino
Serca nam przepełniasz
Nadzieją i łzą
W Kanie Galilejskiej
Zmieniasz wodę w wino
A ludzie nie wierzą
A ludzie wciąż kpią” (Zbigniew Preisner, Kolęda na Koniec Wieku)
to jednak kpina tych, którzy nie wierzą, wciąż nie zagłusza wiary pastuszków, którzy przybiegają w pokorze i zaufaniu do Pana, widząc, że „truchleje moc” (tamże).
Nie ma takiej ciemności ani we mnie, ani w Tobie, ani w świecie, ani w Kościele, której by nie rozproszyło światło Chrystusa. Nie ma takiego zła i grzechu, którego by nie pokonała Jego zbawcza moc!
Dziś, już nie w Ciele Niemowlęcia, ale w Chlebie Eucharystycznym przychodzi do nas Zbawiciel, by zaprosić nas do relacji miłości, która trwa wiecznie.
I wśród nas są "pastuszkowie mali", którzy przyjdą złożyć Panu w darze swoją słabość i ciemność otrzymując w zamian Jego moc i światło – Jego Boską miłość! I zaniosą ją dalej w ciemność świata!