Refleksje
Świadkowie wiary
dodane 2021-11-08 15:42
Czyli o tym, co to znaczy zaufać do końca, dać ze swego niedostatku...
Krótka refleksja na temat Ewangelii o ubogiej wdowie, która wrzuciła do skarbony jeden grosz (Mk 12, 38-44).
Zastanawiałam się, co to znaczy „dawać ze swego niedostatku” i przyszły mi na myśl takie oto przykłady:
Pierwszy to Jan Paweł II – tu na pozór wydaje się, że raczej obfitował w wiele talentów, swoją osobowością i intelektem wyróżniał się spośród wielu. Głębia myśli papieża – Polaka była zaczynem wielu prac naukowych (magisterskich i doktorskich), a z bogactwa Jego nauczania czerpiemy do dziś i jest to źródło niewyczerpanej wprost mądrości. Sama wiele swoich pierwszych tekstów (wierszy) oparłam w całości na papieskim nauczaniu (oficjalne dokumenty, głównie Encykliki). Papież imponuje nie tylko głębią myśli teologicznej. Także Jego relacje z ludźmi – z osobami dorosłymi i dziećmi oraz sposób docierania do młodych zadziwił świat.
I wszystko, co powyżej, to prawda.
Kiedy jednak Jan Paweł II głosił Chrystusa najpełniej?
Zaryzykuje stwierdzenie:
Wtedy, kiedy Go głosił i dawał nam Chrystusa, z głębi swojego cierpienia, ze swojego niedostatku tzn. wtedy, gdy nie mógł Go już głosić ustami, a mimo to głosił Go całym sobą, będąc wraz z Nim przybity do Krzyża. Kiedy był ogołocony ze wszystkiego, zależny od innych, cierpiący – wtedy przemówił najgłośniej do swojego ludu, przemówił miłością.
Pamiętamy wszyscy poruszającą scenę papieskiego błogosławieństwa „Urbi et Orbi” w Święta Wielkanocne 2005r – ta Jego niemoc i zmaganie się, by wypowiedzieć słowa Orędzia i ten chrapliwy dźwięk, który wydobył się z Jego gardła. I jedynie gest ręki papieża, nakreślony znak krzyża, którym błogosławił Miastu i Światu. On, któremu Bóg zdawał się odebrać wszystko, odebrać swoje błogosławieństwo, nawet zdolność głoszenia Słowa staje się źródłem błogosławieństwa dla innych.
Dla mnie to był jeden z najpiękniejszych momentów pontyfikatu Jana Pawła II, największe świadectwo wiary w Chrystusa „naszego” papieża.
Drugi przykład bardzo podobny to osoba księdza Jana Kaczkowskiego. Założył w Pucku hospicjum dla osób paliatywnie chorych. Napisał doktorat z bioetyki. Pracę nad habilitacją przerwała mu choroba nowotworowa (glejak): „Coś mi strzeliło do głowy i musiałem przerwać habilitację” – mówił z dystansem do siebie w obliczu tej tragicznej sytuacji. I wszystko to, co czynił było wartościowe i piękne, ale pojawia się pytanie: Kiedy stał się w tym wszystkim najbardziej wiarygodny? Wtedy, gdy sam doświadczając śmiertelnej choroby, nie zrezygnował z posługi sakramentalnej wobec swoich podopiecznych i kiedy już w mocno zaawansowanej chorobie nowotworowej, wypowiedział do zebranych - nie jako teoretyk cierpienia, teoretyk wiary, bioetyk, dyrektor hospicjum, autor referatów, artykułów na temat ludzkiego cierpienia i Bóg wie jeszcze kto – ale właśnie jako ksiądz Jan zmagający się z własnym doświadczeniem cierpienia, z wysokości własnego krzyża, zdanie: „Pamiętajcie, Bóg jest zawsze po naszej stronie”! Dla mnie poruszające! Poruszające do głębi właśnie dlatego, że wypowiedziane przez człowieka, który staje przed Chrystusem świadomy, że musi oddać Mu wszystko (planuje swój pogrzeb - mówi o tym otwarcie, jak chciałby być ubrany do trumny) i głosi Chrystusa z głębokości ogołocenia i niedostatku dając świadectwo niezachwianej wiary.
Dlaczego właśnie świadectwo jest takie ważne? Dlaczego nie wystarczą tylko słowa? Dlaczego potrzeba takich ofiar?
Myślę, że istnieją sytuacje w życiu człowieka, które można z powodzeniem nazwać „granicznymi” (pisał o nich wiele Karl Jaspers, ale nie czas teraz na ich szczegółową analizę). W sytuacjach trudnych, nazwijmy je „z pogranicza” (czasem nawet dosłownie życia i śmierci) trudno mówić o skupieniu, o lekturze filozoficznych dzieł, czy nawet rozważaniu Ewangelii (medytacji). Również ciemna noc wiary jest takim doświadczeniem, kiedy trudno jest zaangażować intelekt w poznawanie duchowych prawd, mieć wgląd we własne doświadczenie religijne itp. I wtedy same słowa nie wystarczą, by zbudować naszą wiarę, by uchronić nas przed zwątpieniem, a wielość słów, czy moralizatorstwo tylko spotęgują cierpienie, ale obraz, który nosimy w sercu, obraz tych, którzy w cierpieniu pozostali wierni Bogu (chociażby wspomnianego błogosławieństwa papieskiego) albo jakieś jedno zdanie, jak to: „Bóg jest zawsze po naszej stronie”, może przeprowadzić nas przez osobiste doświadczenie krzyża.
Dlatego świadectwo tych, którzy dają z głębi niedostatku jest takie ważne.
W życiu wielkich świętych miały miejsce doświadczenia, kiedy widzieli - na drodze modlitwy kontemplacyjnej - obrazy związane z osobą Jezusa lub innych świętych. Myślę, że właśnie obraz jest taką rzeczywistością, do której niezależnie od naszej życiowej sytuacji, zawsze łatwo się odwołać. Obraz swą siłą przekazu mówi więcej niż słowa. Siostra Faustyna, którą Pan Jezus doświadczył dużym cierpieniem, na początku swojej duchowej drogi, kiedy żyła jeszcze życiem świeckim i wzięła udział wraz z siostrą w zabawie tanecznej (balu) zobaczyła cierpiącego Jezusa, „umęczonego, obnażonego z szat, okrytego całego ranami” (por. Dzienniczek 9), co było początkiem jej nawrócenia. Potem – już w życiu zakonnym – Jezus wielokrotnie ukazywał jej się jako cierpiący Zbawiciel, co często było zapowiedzią Jej cierpienia. Może na drodze cierpienia, siostrze Faustynie łatwiej było wszystko, co bolesne znosić z niezłomną wiarą i ofiarowywać Jezusowi swoje cierpienia za innych, nosząc w sercu i kontemplując obraz umęczonego Pana? Zapewne tak, skoro Jezus zachęcał ją do kontemplacji Jego Ran i czerpania siły z Niego, z Jego Krzyża.
I wiem na pewno, że w życiu każdego z nas wydarzą się takie chwile, że chociażbyśmy nie wiem jak tego pragnęli, nie damy rady przeczytać ani Księgi Hioba, ani listu Jana Pawła II „O chrześcijańskim sensie ludzkiego cierpienia”, ponieważ łzy kapiące z oczu rozmażą nawet ten najlepszej jakości atrament. Właśnie wtedy w postaci obrazów, wyobrażeń, śladów ich obecności zapisanych w sercu, wspomnień "przyjdą do nas" wesprzeć nas świadkowie wiary, świadkowie Ukrzyżowanego, ci, którzy zaufali do końca naszemu Panu. Przyjdą, by skierować nasz wzrok na otwarte na krzyżu Serce Zbawiciela, byśmy wpatrzeni w Niego mogli zaczerpnąć prosto z Jego Serca siłę do znoszenia naszych cierpień.
***
Z Orędzia Jana Pawła II (27.03.2005r)
(...) Potrzebujemy Ciebie, zmartwychwstały Panie,
także i my, ludzie trzeciego tysiąclecia!
Zostań z nami teraz i po wszystkie czasy.
Spraw, by materialny postęp ludów
nigdy nie usunął w cień wartości duchowych,
które są duszą ich cywilizacji (...)
***
Spraw, byśmy jak uboga wdowa umieli oddać Tobie Panie Boże wszystko, nie zatrzymując niczego dla siebie. Amen.