Refleksje

Świętych obcowanie

dodane 18:02

Początek listopada zmusza nas do pochylenia się nad tajemnicą śmierci oraz wzajemnych relacji pomiędzy Kościołem pielgrzymującym (walczącym), Kościołem cierpiącym  (czyściec) oraz Kościołem tryumfującym (święci w niebie).

Pierwsza myśl, która nasuwa mi się, w związku ze wspomnieniem Wszystkich Świętych oraz Dniem Zadusznym to wygłoszona podczas jednej z konferencji (a później zapisana w książce pt: „Życie na pełnej petardzie”)  refleksja ks. J. Kaczkowskiego dotycząca obawy o zbawienie naszych bliskich. Ksiądz Jan dzieli się osobistym doświadczeniem związanym z brakiem wiary swojego Taty, który przynajmniej deklaratywnie utrzymywał, że jest ateistą.  I ksiądz Kaczkowski zadał -  sobie i nam czytelnikom - następujące  pytanie „Jak my wierzący moglibyśmy być szczęśliwi w niebie, wiedząc, że ktoś bliski naszemu sercu jest potępiony?” I daje taką mniej więcej odpowiedź (piszę z pamięci, więc oddam jedynie sens wypowiedzi): „Wierzę, że my tych zmarłych bliskich wciągniemy naszymi modlitwami do nieba jak na linie. I po tej linie naszych modlitw Bóg okaże tym zmarłym swoje miłosierdzie”. Dzielę się z Wami tą myślą, ponieważ jest mi ona bardzo bliska. Tak, możemy mieć swój udział w zbawianiu tych, którym nie została dana łaska wiary (a może przez własne zaniedbania gdzieś na drodze życia ją stracili) i wciągać ich do nieba po sznurku koralików różańca, koronek do Bożego Miłosierdzia i innych ofiarowanych w ich intencji modlitw oraz - szczególnie w tym listopadowym czasie - odpustów. I chociaż porządkowanie grobów, zapalanie zniczy, czy ofiarowanie zmarłym kwiatów jest ważne, to jednak najważniejszym wyrazem miłości do naszym bliskich jest otoczenie ich modlitwą.

Druga myśl - to pomoc, którą my możemy otrzymać od Świętych w niebie.  Sama wielokrotnie prosiłam o wstawiennictwo w różnych sprawach bliskich mi świętych i chociaż nie zawsze otrzymywałam to, o co akurat prosiłam, to jednak nigdy nie zdarzyło mi się odejść z przysłowiowym „niczym”, zawsze Święci umacniali moją wiarę, pomagali spojrzeć po Bożemu na trudne sprawy w sercu, a lektura ich pism i ich wskazówki na życie były dla mnie drogowskazami do rozwiązania moich problemów.

Nawet wielcy Święci i mistycy często uciekali się w modlitwach do wstawiennictwa Świętych, którzy poprzedzili ich w drodze. Święci modlili się do Najświętszej Maryi Panny, a także swoich ulubionych świętych np.  Ojciec Pio modlił się do świętego Franciszka z Asyżu, a także do swojego Anioła Stróża, czyli angażował do modlitwy w różnych intencjach całe niebo („byty widzialne i niewidzialne”), święta Siostra Faustyna zapisała zdanie „Wspierajcie mnie szczęśliwi mieszkańcy ojczyzny niebieskiej, by siostra wasza nie ustała w drodze” (por. Dzienniczek 886). W nowicjacie, kiedy przeżywała trudności pomogła jej święta Teresa od Dzieciątka Jezus, która we śnie zapowiedziała jej, że jeżeli zaufa Panu, będzie świętą wyniesioną na ołtarze (por. tamże 150).

Święci, którzy stale pozostają zjednoczeni z Panem Jezusem doświadczają już tu na ziemi wspólnoty ze świętymi w niebie. Sami czerpiąc pomoc od Świętych, swoją modlitwą obejmują umierających oraz dusze czyśćcowe wiedząc, że te ostatnie same sobie ulżyć w cierpieniu nie mogą. Za dusze w czyśćcu cierpiące, z całą gorliwością, modliła się siostra Faustyna: „O Jezu, miłość moja sięga poza świat, do dusz w czyśćcu cierpiących, i dla nich chcę czynić miłosierdzie przez modlitwy odpustowe” – pisała w Dzienniczku (por. 692), a sam Pan Jezus powiedział jej: „Wstępuj często do czyśćca, bo tam cię potrzebują”  (Dzienniczek, 1738). Święta Faustyna miała to szczęście, że często widziała owoc swojej modlitwy, ponieważ dusze, które poprzez  jej modlitwy miały skrócone męki czyśćcowe odwiedzały ją, by jej podziękować.

Tak rozumem właśnie tajemnicę świętych obcowania. My tu na ziemi, którzy zmagamy się z własną słabością, którzy stale uczymy się zaufania do Pana Jezusa, powierzania z wiarą i nadzieją swojej życiowej drogi czerpiemy pomoc od tych, którzy już nie muszą wierzyć, ani pokładać w Bogu nadziei, ponieważ ich wiara i nadzieja już wypełniły się w Bogu, w widzeniu Go twarzą w Twarz. 

Oni już kochają - każdy całą pełnią swojej osoby i rozlewają się na nas nadmiarem Tej Miłości, którą czerpią z bezpośredniej bliskości Boga. My podtrzymani w drodze ich modlitwą możemy z kolei pomóc naszym zmarłym, którzy jeszcze wymagają oczyszczenia, by móc w pełni przyjąć Boże Światło.

I tak wspólnie jako Kościół pielgrzymujący, cierpiący i triumfujący zmierzamy do tej Pełni, która jest w Bogu.

I trzecia myśl związana jest z doświadczeniem śmierci. Myślę tu o ewangelicznych przykładach, w których śmiertelna choroba zagraża tym, których ewangeliczni bohaterowie kochają, a Pan Jezus wiedząc o wszystkim, jakoś zwleka z udzieleniem pomocy. Tak było na przykład, kiedy zawiadomiony przez siostry Łazarza o chorobie ich brata, przybywa nie natychmiast, ale dopiero cztery dni po jego śmierci.  Jezus był ich częstym gościem. Można powiedzieć, to jest zaprzyjaźniony z Panem dom, gdzie Nauczyciel zawsze mógł liczyć na gościnę, odpoczynek, posilić się na dalszą drogę. A mimo to, tych przyjaciół Jezusa, nie omija doświadczenie choroby i śmierci.

I kolejny przykład - Jaira, którego córka jest chora, a wtedy, gdy zatroskany ojciec odnalazł Jezusa i z Nim rozmawiał Jego córka umiera. Bliskość z Jezusem, rozmowa z Nim (modlitwa) nie ochroniła dziecka przed śmiercią.

Natomiast w jednym i drugim przypadku te trudne doświadczenia były po to, by zbudować ludzką wiarę: „Nie bój się, wierz tylko” (Mk 5, 39) – te słowa Jezusa wypowiedziane do Jaira, były zapowiedzią cudu wskrzeszenia dziewczynki.

Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł. Lecz i teraz wiem, że Bóg da Ci wszystko, o cokolwiek byś prosił Boga” (J 11,21) - te słowa wiary wypowiada  Marta do Jezusa (za nią powtórzy je Maria) i chociaż potem przyjdzie chwila zwątpienia „Panie, już cuchnie” (por. J 11,39) to jednak jej wiara zostanie przez Jezusa ugruntowana: „Czyż nie powiedziałem ci, że jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą?”(J 11,40).

Ciekawe, że w obu przypadkach Jezus przeprowadza swoich rozmówców przez pogorszenie stanu zdrowia oraz przez śmierć najbliższych, by potem wskrzesić ich do życia. I śmierć nie jest tu końcem wszystkiego, jest jak sen, z którego można powstać i obudzić się znów do życia –  w przypadku wskrzeszenia - do życia na ziemi opromienionego Łaską Boga, w przypadku zmartwychwstania - do życia w chwale Boga.

„W krainie życia ujrzę Chwałę Boga”. I jest to zaprawdę kraina życia, kraina zbawienia, kraina świętych - kraina Boga.

 

 

Ostatnio dodane

Polecam

Bądź na bieżąco