Refleksje
Wizyta w Komańczy (lipiec 2021)
dodane 2021-09-11 19:26
Latem wybraliśmy się na rodzinny, tygodniowy wyjazd w Bieszczady. Na szlaku naszych górskich wędrówek nie mogło zabraknąć miejsca szczególnego dla Polaków – Klasztoru Sióstr Nazaretanek w Komańczy, w którym w latach 1955 - 1956 przebywał Stefan Kardynał Wyszyński, Prymas Polski. Komańcza to ostatni przystanek na drodze Jego przymusowego odosobnienia, narzuconego przez komunistyczne władze. Tutaj pod opieką Sióstr Nazaretanek, kardynał reperował nadwątlone zdrowie po okresie dwuletniego pobytu w więziennych warunkach.
- Władze przywiozły do nas Prymasa umierającego – mówi oprowadzająca nas po klasztorze Siostra Nazaretanka.
- Ale tu: powietrze, spacery sprawiły, że Ojciec odzyskał siły i zdrowie, i służył jeszcze prawie 30 lat Kościołowi!
Siostra mówi o Prymasie: „Ojciec”, zresztą tu w klasztorze czuje się domową atmosferę. Jeden budynek zamieszkuje około dwudziestu sióstr. Na górze pokoje sióstr, na dole kaplica oraz Izba pamięci poświęcona kardynałowi Wyszyńskiemu z pamiątkami z czasów Jego pobytu: kardynalskie szaty, ornat, maszyna do pisania, pióro, księgi.
Siostra zwraca naszą uwagę na kostur, którym podpierał się Prymas podczas spacerów. Ot, taki „towarzysz” górskich wypraw.
W korytarzu wystawa czarno – białych zdjęć dokumentujących głównie spotkania Prymasa z bliskimi. Tu bowiem kardynał odbył pierwsze spotkania z biskupami oraz współzałożycielkami Instytutu Prymasa.
W Komańczy napisał dwa kluczowe dokumenty: tekst Ślubów Jasnogórskich oraz koncepcję Wielkiej Nowenny Tysiąclecia, będącej przygotowaniem do Tysiąclecia Chrztu Polski.
Na chwilkę odwiedzamy klasztorną kaplicę, gdzie przed Tabernakulum oraz obrazem Najświętszej Rodziny z Nazaretu odmawiamy krótką modlitwę. W kaplicy zastajemy dwie modlące się siostry. To jedna z niewielu rzeczy, które zazdroszczę siostrom zakonnym, że mogą tak po prostu - w przysłowiowych kapciach - zejść do Pana Jezusa i w każdej chwili adorować Jego obecność w Najświętszym Sakramencie.
W oknie kaplicy dostrzegam witraż poświęcony bł. Stefanowi Wyszyńskiemu.
Z kaplicy udajemy się do wyjścia. Dziewczynki kupują różańce – bransoletki, pamiątkowy magnesik na lodówkę z wizerunkiem Stefana Wyszyńskiego i idziemy dalej leśną ścieżką do figury Matki Bożej, przed którą modlił się niegdyś Prymas Polski.
W drodze ogarnia mnie modlitewne skupienie, na ułamek sekundy widzę pochyloną sylwetkę Prymasa w czarnej sutannie i prochowym płaszczu, podpierając się kosturem prowadzi nas do Maryi. Idę po śladach Świętego, wkładając stopy w ślady Jego stóp. Czuję Jego bliskość, „zapach” świętości, który miesza się z intensywnym zapachem jodeł.
Dochodzimy do leśnej kapliczki.
- Ojej, przecież Ty tak nie wyglądasz – zwracam się w myślach do Matki Bożej, której figura jakoś nie odpowiada moim wyobrażeniom Pięknej Pani.
Jednak całą sobą czuję, właśnie tutaj, Jej szczególną obecność, co znacznie rekompensuje moje pierwsze wrażenie. Czytam dzieciakom historię cudownie ocalonego przez Maryję więźnia AK i jego udanej ucieczki z hitlerowskich rąk.
Mąż w paru zdaniach opowiada o bandach UPA i ich zbrodniczych działaniach wobec ludności cywilnej dokonanych na tych terenach.
Chwilę trwamy w zadumie, a następnie odmawiamy wspólnie dziesiątek różańca.
Na więcej dzieciaki nie pozwolą – starsza myśli już o posiłku, młodsza nerwowo odgania się od komarów, które wieczorową porą zaczęły być nader aktywne.
Co zostaje po tej wizycie? Kim dla mnie, w przededniu Jego beatyfikacji, jest kardynał Stefan Wyszyński?
Przede wszystkim to Syn Maryi – przemierzający z różańcem w ręku leśne drogi. Ojciec i przewodnik narodu w trudnym okresie naszych dziejów, w których reżim komunistyczny zbierał swoje żniwo. Zjednoczony z Ukrzyżowanym, kiedy oddalony od pełnienia urzędów kościelnych i posługi kapłańskiej wobec powierzonego ludu, łączył z Nim swoje cierpienie z pełną świadomością i pokojem, „za sprawę Chrystusa i Chrystusowego Kościoła” (Memoriał, 1953r). Przede wszystkim człowiek przebaczenia, które w każdym dniu, zarówno w czasie okupacji hitlerowskiej, jak i internowania przez władze komunistyczne musiało dokonywać się w Jego sercu, a które potem znalazło wyraz w akceptacji dla listu biskupów do biskupów niemieckich: „Przebaczamy i prosimy o przebaczenie”. Człowiek, który właśnie poprzez świętość życia ukazał wielkość jednostki, wielkość świętości, na przekór fałszywej ideologii, chcącej podporządkować człowieka dobru kolektywu (partii). Człowiek, który sobą pokazał, że można czynić dobrze tym, którzy nas nienawidzą.
Zacytuję tutaj słowa innego biskupa, żyjącego w tych samych czasach, co kardynał Stefan Wyszyński – arcybiskupa Fultona Sheena, które wprawdzie nie odnoszą się do Prymasa Tysiąclecia, ale moim zdaniem charakteryzują Jego postawę wobec człowieka. Cytat pochodzi z audycji radiowej F. Sheena pt.: „Znaczenie miłości”:
„Nasz błogosławiony Pan powiedział: Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego (…). Jak więc mamy kochać bliźnich jak siebie samych? Mamy kochać to, co w nim (bliźnim) dobre, i mamy nie kochać rzeczy, które są w nim złe. Kochamy osobę, a możemy nienawidzić jej grzechu, tak jak kochamy komunistów, ale nienawidzimy komunizmu (…). Kochaj te rzeczy, które są dobre, kochaj nawet osobę, która robi coś złego, a dzięki tej miłości może ona odejdzie od zła. Dlatego Kościół jest zawsze gotów przyjąć heretyka z powrotem do skarbca swoich dusz, ale nigdy heretyckiego błędu do skarbca swojej mądrości.”
Słynne: „Rzeczy Bożych na ołtarzach Cezara składać nam nie wolno. Non possumus!", które kardynał Stefan Wyszyński wypowiedział wobec groźby ingerencji władz świeckich w obsadę stanowisk kościelnych było jasnym potwierdzeniem służby Chrystusowi za cenę prześladowań i zniewolenia. Jednocześnie potrafił w funkcjonariuszach Służb Bezpieczeństwa „zobaczyć człowieka” i pochylić się nad ich duchową biedą. "Nienawiść można uleczyć tylko miłością" - mawiał i okazując swoim ciemiężycielom serce wolne od nienawiści leczył ich swoją miłością.
Myślę, że to prymasowskie „Non possumus” powinno ze zdwojoną siłą wybrzmieć także dzisiaj, kiedy próbuje się wykorzenić naród z jego chrześcijańskich korzeni i posadzić na ruchomych piaskach neopogańskiej kultury, na bagnie hedonizmu i konsumpcjonizmu, depcząc Dekalog i Bożą wizję człowieka.
PS Koniecznie odwiedźcie Komańczę na chwilę modlitewnego skupienia i oderwania od codzienności!