Refleksje

Powiew Ducha!

dodane 00:18

W otoczeniu moich córek coraz więcej jest osób pozbawionych wiary. Młodsza siedzi w ławce z koleżanką, która tylko dzięki wierze swojej babci przyjęła I Komunię Świętą. Jej rodzice nie chodzą do kościoła, a matka śmieje się wspominając swoją młodość spędzoną w oazie, jakby chciała powiedzieć: „Jaka ja byłam wtedy głupia?”. To babcia dba o niedzielną Mszę świętą wnuczki, ale coraz trudniej przychodzi jej sensowne wytłumaczenie tego faktu, że rodzice nie idą do kościoła.  Jak się Pani to udaje? – pytam. No, na razie jej mówię: „Jak rodzice byli w Twoim wieku, to chodzili”, ale nie zawsze ta argumentacja wystarcza.

Starsza córka jest w klasie z kolegą, którego rodzice w przeszłości udzielali się duszpastersko. On – był nawet w zakonie, ona - całą młodość w grupie parafialnej. Oboje zranieni postawą duchownych. Słucham i staram się zrozumieć.

- No tak, rozumiem, a sakramenty? – pytam.

- A... sakramenty? Sakramenty – tak.

Tak. Dzieci wprawdzie ochrzcili, ale synowi, co do I Komunii Świętej i uczęszczania na lekcje religii pozostawili „wybór”, co sprawiło, że Pana Jezusa nie przyjął, a zamiast religii uczęszcza na etykę. Komunia siostry wypadła w czasie pandemii i wątpię, żeby w tej sytuacji, rodzice zadbali o przyjęcie przez córkę Eucharystii, szczególnie, że jedynym motywem dla którego warto się w tej kwestii trudzić miała być - ich zdaniem - biała sukienka…

I jeszcze jedna rodzina. Wiarę stracili na emigracji. Ślub kościelny wzięli jeszcze w Polsce „z rozpędu”, bo: „wtedy wszyscy brali kościelny”. Mają czworo dzieci, najstarsza córka lat 16 (liceum), pozostałe - w szkole podstawowej. Tylko dwoje ochrzczonych. Żadne z dzieci nie przystąpiło do I Komunii. Dwoje najmłodszych nie jest ochrzczonych. Matka - oddana bardzo rodzinie, czasem wyrzuty poruszą jej sumienie. Sama nie wierzy, ale jest w stanie porozmawiać o wierze. Ojciec wobec tematu wiary reaguje agresją. Daje jasno do zrozumienia, że w ich domu wiara jest tematem tabu. „W Anglii istnieją trzy tematy, na które nie wolno rozmawiać: pieniądze, seks i wiara” – mówi do mnie wyraźnie zirytowany, że ośmieliłam się w ich domu powiedzieć coś o Bogu.

Jezu – myślę sobie - Czy Ty znajdziesz wiarę, gdy przyjdziesz? Czy znajdziesz ją we mnie, w moim mężu, naszych dzieciach, w innych rodzinach, w następnych pokoleniach?

Pamiętam także kazanie ks. Lucjana Szczepaniaka, jakie wygłosił w kaplicy szpitalnej w Prokocimiu żaląc się, że są i tacy rodzice, którzy nawet w przypadku bezpośredniego zagrożenia życia dziecka nie godzą się na udzielenie maluszkowi Sakramentu Chrztu Świętego. Dlaczego nie ochrzcić? – pytał z goryczą.

Zasmuca mnie ta powszechność odchodzenia ludzi od Chrystusa, to zabranianie dzieciom przychodzenia do Niego, bo doskonale wiem, że dzieciom, które nie uczęszczają do kościoła, które są pozbawione sakramentów nie pozostawia się żadnego wyboru. Im się ten wybór Chrystusa zabiera. Do czego bowiem mają się one odwołać, jak nigdy nie przekroczyły progu świątyni? Jak mają budować relację z Kimś, o kim w ogóle nie słyszały, Kogo nie znają?

- Wiesz – mówi mi koleżanka – moja bratanica nigdy nie była w kościele. Wyobrażasz sobie, ona nawet nie zna atmosfery świąt: śpiewu kolęd, zapachu choinki. Chciałam ją kiedyś wziąć w Boże Narodzenie na Mszę Świętą, ale rodzice nie zgodzili się...

Moja „starsza”, która bardziej identyfikuje się z grupą rówieśniczą, aniżeli z nami, często mimo naszych napomnień i przykładu (chodzimy razem z mężem i młodszą córką do kościoła, zachęcamy do pójścia z nami starszą) opuszcza niedzielną Mszę Świętą, ale czasem jednak chce iść, zwykle sama.

Ostatnio, podczas wakacji, wracając z wycieczki pojechaliśmy prosto do kościoła. Córka buntowała się w aucie. Gdy jednak weszła i zobaczyła księdza w konfesjonale, zwróciła się do mnie.

-Mamo, jest ksiądz w konfesjonale.  

- Widzę, jest.

- To może pójdę do spowiedzi?

- Jesteś przygotowana?

- Tak, wiem jakie mam grzechy.

- No, to idź!

Poszła. Ucieszyłam się, że tak sama chciała, bez napominania. Ale, czy byłoby to możliwe, gdybym nie prowadziła jej na pierwsze piątki i na kolejne spowiedzi i gdyby jej pierwsza spowiedź była ostatnią jaką miała dotychczas w swoim życiu? A przecież są i takie dzieci, które po pierwszej spowiedzi przystępują dopiero do kolejnej w ramach przygotowania do bierzmowania, albo w ogóle nie przystępują, bo nie wszyscy przyjmują sakrament chrześcijańskiej dojrzałości.

Modląc się kiedyś intensywnie o uzdrowienie mojej córki z choroby przewlekłej powiedziałam do Jezusa:

Panie Jezu, czy Ty nie mógłbyś ze względu na te dzieci z otoczenia mojej córki, uzdrowić moje dziecko? Jakim byłoby to znakiem dla nich!

I usłyszałam wyraźny głoś w duszy: „Znakiem jest Eucharystia".

Największy cud jaki dokonuje się pośród nas to Bóg, który daje się nam cały w okruchu chleba – Chleb Życia. Nie ma większego cudu i większego znaku miłości Boga do człowieka. Tylko, czy my w to jeszcze wierzymy? I czy tę wiarę zdołamy przekazać następnym pokoleniom?

Na koniec chce wspomnieć jeszcze jedno wydarzenie, które może nieco tchnąć nadzieją.

Jesteśmy w górach. Pogoda dopisała. Piękne słońce! Nagle, zza zbocza góry, ale tak naprawdę nie wiadomo skąd, dopadł nas tak olbrzymi podmuch wiatru, że mojego męża rozebrało do połowy - jego koszulka uniosła się w górę zatrzymując się na ramionach i twarzy. Młodszą córkę wiatr niemalże wywrócił, starsza intuicyjnie odskoczyła w bok ratując się przed epicentrum tej -  jak się później okazało - trąby powietrznej. Zostaliśmy uderzeni piachem, wirującą w powietrzu trawą, które wdarły się nam w oczy, uszy i smagały nas po twarzach. Wszystko to trwało ledwie kilkadziesiąt sekund. Potem wiatr ucichł. Odpoczywająca nieopodal na kocu Pani krzyknęła do nas: „Co to było?! Mieliście jakiś wiatraczek? Jakieś wirujące urządzenie?"

-Nie – odpowiedziałam zdezorientowana, rozglądając się ciekawie – właśnie też szukam źródła tego zjawiska… Ale ku mojemu zaskoczeniu w sercu czuje radość.

-To była trąba powietrza – mówi do nas roześmiany facet, który obserwował całe zdarzenie z bezpiecznej odległości, wskazując na wirujący ruch powietrza. To przeszło przez was i poleciało do góry.

Faktycznie te tumany piachu i trawy tańczyły wokół nas na kształt okręgu.

Patrzę na młodszą – stoi  wtulona w tatę, który zdołał już wygrać walkę z koszulką.

Wołam do starszej: Wszystko ok?

Tak!  – obserwowałam jak porywa Was to „tornado!"

-To był powiew Ducha Świętego – mówię już całkiem spokojnie do Pani na kocu.

Powiew Ducha !

Dotyka tych, których chce, kiedy chce i jak chce. I w taki Kościół wierzę! Kościół, którego nie przemoże nasz brak wiary, bo Duch Święty wieje kędy chce, a Jego siła jest zdolna przemienić świat! I ten Duch zwycięży w ludzkich sercach!

 

 

 

 

 

Ostatnio dodane

Polecam

Bądź na bieżąco