Refleksje

Blask Krzyża

dodane 21:08

Patrzę na moje życie wstecz. I ze zdumieniem stwierdzam, że choć ostatnie cztery lata były właściwie ciągłym doświadczeniem krzyża, to jednak ostatecznie wierność Jezusowi sprawiła, że mimo zewnętrznych przeciwności doświadczam szczęścia!

Choroba córki i związany z nią urlop od pracy, w najlepszym okresie mojej aktywności zawodowej, zepchnął mnie zupełnie na margines życia zawodowego, śmierć Taty, wymuszona zmiana spowiednika – ciąg niesłusznych oskarżeń o rzeczy, których nie uczyniłam, posądzenia wyssane z palca, które sprawiały, ze czułam się jak Jezus przed Piłatem znosząc wszystko w milczeniu, ostatecznie godząc się na Wolę Boga w duchu całkowitego posłuszeństwa, pobyt w szpitalu (problemy kobiece – konieczność operacji).  Tutaj, w imieniu kobiet z oddziału, ich krwią, można napisać całą Drogę Krzyżową, którą przechodziłyśmy kolejno (ogrom naszych cierpień fizycznych, psychicznych – poniżania, obojętności, zaniedbania itp.). Choć i tu, tak jak podczas Drogi Krzyżowej naszego Pana znaleźli się Szymon z Cyreny (kardiolog, który przyszedł jakby z innego - ludzkiego  świata) i św. Weronika (pani internistka – prawdziwy Anioł) ocierająca łzy płaczącym, oraz młode kobiety – stażystki przygotowujące się do pracy położnych, które jeszcze miały serca, same doświadczając przedmiotowego traktowania przez lekarzy. A potem to, co stało się udziałem wszystkich – pandemia, i związane z nią ograniczenia, Covid, „problemy wychowawcze” z dzieciakami na skutek zdalnego „nauczania”, a na koniec (czy to już koniec?) śmierć Mamy.  

I wiele pytań począwszy od: „Dlaczego?” (w ogromnym poczuciu winy za wszystko, co się wydarzyło) do: „Po co?” czyli: „A może jednak służy to czemuś większemu, czego teraz nie mogę zrozumieć?”, z pełnym zaufaniem Panu, że On wie i wie najlepiej. Od pytania: „Dlaczego mnie odrzuciłeś?” do uświadomienia sobie, że „Nigdy nie odrzucił”, lecz w tym wszystkim był tak bardzo bliski, że prowadził mnie za rękę, podnosił z ziemi, umacniał swoją Łaską i spoglądał z miłością ze swojego Krzyża, przy którym moje cierpienia wobec ogromu Jezusowych cierpień wydawały się ledwie draśnięciem, małym promykiem, który przebił serce do bólu, a jednak do jakiejś głębi nieziemskiej radości. Jego Krzyż, zawarł w sobie moje małe krzyże. Jego krzyż zajaśniał blaskiem w moim życiu.

Chwała Chrystusa jest w Jego Krzyżu, w Jego bezgranicznym posłuszeństwie Ojcu.

Jego Serce przeorane włócznią na krzyżu nawadnia Świętą Krwią cały świat.

Jezus chce być w naszej duszy, w naszym życiu, we wszystkim czego doświadczamy. W tym wszystkim chce być uwielbiony. W krzyżu -  którego jako uczniowie Jezusa na pewno prędzej, czy później doświadczymy - chce zostać uwielbiony. Dopiero wtedy, gdy uwielbimy go w krzyżu naszej codzienności, mogą popłynąć z nas strumienie wody żywej (por. J 7,38), by nawodnić źródlaną wodą wszystko wokół. Przejść przez doświadczenie krzyża to pokornie podążać za Jezusem, kiedy wąską ścieżką prowadzi nas przez ciasną bramę ogołacając nas ze wszystkiego, co utrudnia nam skupienie wzroku na Nim samym. To na tej drodze ogołocenia buduje się nasza ufność do Jezusa, a z tej ufności rodzi się dobro, owoc, którym możemy karmić innych.

Święta siostra Faustyna dokonując aktu zupełnego zdania się na Wolę Bożą  zapisała w Dzienniczku między innymi takie słowa:

„Prowadź mnie, o Boże, drogami, jakimi Ci się podoba; zaufałam całkowicie woli Twojej, która jest dla mnie miłością i miłosierdziem samym. (…). Zabierzesz mnie w młodości – bądź błogosławiony; dasz mi doczekać sędziwego wieku – bądź błogosławiony; dasz zdrowie i siły – bądź błogosławiony; przykujesz mnie do łoża boleści, choćby [na] życie całe – bądź błogosławiony (…) Od tej chwili żyję w największym spokoju, bo sam Pan niesie mnie na ręku swoim” (por. Dzienniczek 1264)

Jaka w tym wolność!  Pozwolić nieść się przez życie samemu Jezusowi!

Wolą Pana było przykuć siostrę Faustynę do łoża boleści i zabrać ją do Siebie w młodości jako swą Oblubienicę. Całe życie przeżyła jednocząc się z Chrystusem Ukrzyżowanym, stając się dla innych Hostią (Ofiarą). Z ofiary jej życia nadal czerpią całe rzesze ludzi, bo jak sama zapewniła jej posłannictwo zacznie się dopiero w chwili jej śmierci (por. tamże 1729). I umarła szczęśliwa, bo swe szczęście oparła na Chrystusie, bo potrafiła towarzyszyć Jezusowi we wszystkim, także w Jego Krzyżu.

Panie Jezu,

Dasz kolejną falę pandemii - bądź błogosławiony! Pozostawisz nas przy życiu - bądź błogosławiony! Zabierzesz nas do siebie z powodu koronawirusa - bądź błogosławiony! We wszystkim - bądź błogosławiony! Niech będzie Wola Twoja! Amen

   

Ostatnio dodane

Polecam

Bądź na bieżąco