Świadectwo
Przyj!
dodane 2015-07-29 22:30
Nie... to nie historia z porodówki, ale moje wołanie do Boga. Dziwne? No to czytajcie dalej!
Kilka tygodni temu, wzięłam do ręki brewiarz. Ten, który dostałam od babci na 18-ste urodziny. I zaczęłam się modlić. Potem następnego dnia i kolejnego. I wiecie co? W pewnym momencie poczułam taki wewnętrzny głód. Taki straszny, nie do opisania. Duchowy, emocjonalny. Wzięłam do ręki też różaniec. I słowa same zaczęły płynąć. I każdego dnia czuję to samo. Takie coś co każe mi krzyczeć do Boga: "Przyj! Jeszcze mocniej! Chcę znowu być z Tobą! Chcę znowu zanurzyć się w Tobie i poczuć nasycenie" I On napiera. Strasznie mocno. Tak mocno, że każdego dnia mam ochotę biec do Kościoła (a mam do niego naprawdę daleko) i siedzieć tam cały dzień. Każda niedziela jest dla mnie oczekiwaniem na spotkanie z Nim.
Wiecie co? Dawno nie czułam takiego głodu na Pana Boga. Ostatni raz w szkole średniej. Czyli jakieś 10 lat temu. A zobaczcie... On znów się o swoje dziecko upomniał. I mimo tego, że daje mi tak wiele, za tak nie wiele, potrafi się upomnieć z potrójną chyba siłą! To jest tak piękne uczucie, że życzę go każdemu. Naprawdę.
Być chorym z miłości do Boga? Tak.
Ale teraz przede mną zadanie.... pozostać przy Nim w każdej sytuacji, bo On ze mną jest na pewno. Ale ja czasami wolę się niepotrzebnie schować i płakać w ukryciu.
źródło zdjęcia: facebook