u moich rodziców czas płynie zupełnie innym rytmem, tak bardzo, że trudno mi się czasem w nim połapać... dlatego dopiero dziś, gdy udało mi się zasiąść na chwilkę do komputera, chcę złożyć życzenia wszystkim tym, którzy czasem tu zaglądają...
W tym roku Wielki Tydzień spędzam u rodziców. Udało mi się wysprzątać świątecznie swoje mieszkanie, by wesprzeć teraz w porządkach moich rodziców, póki co, nieobecnych. Są jeszcze w sanatorium, chcę, by wrócili do świątecznie przygotowanego domu...
Weekendowa sesja u salwatorianów okazała się kolejnym maleńkim kroczkiem potrzebnym w obcowaniu z Bożym Słowem. Małym promykiem oświetlającym zakamarki serca, zagmatwane i zaplątane moimi słabościami, które zamykają mnie na Jego Słowa... Dziś kolejna Kromka Słowa Bożego na Niedzielę Palmową, która wprowadza w ten najpiękniejszy i najbogatszy w przeżycia religijne Tydzień...
Po wczorajszej rozmowie z koleżanką nt tego, co robią dziś media z obrazem papieża Franciszka, zastanawiam się nad celowością takiej, a nie innej ich formy przekazu. Z jednej strony nasze media podkreślają jakieś zaprzeszłości z jego życia, które zresztą argentyńscy prawnicy zdementowali, z drugiej roztkliwiają się nad każdym jego gestem dobroci, ubóstwa. Poświęcają mu wiele czasu antenowego... to może dziwić, wzbudzać podejrzenia(?)
Na blogu Majki "skrawki wieczności" zauważyłam słowa wiersza Ks. J. Twardowskiego i bardzo mi się spodobały, bo trafnie oddają moje zmagania ze słowem.
Jak tylko dotarła do mnie wiadomość, że mamy papieża, wsiadłam w samochód, by zdążyć w domu zobaczyć tę chwilę, gdy po raz pierwszy pokaże się światu. Zdążyłam...
Tydzień temu zupełnie o wklejeniu kolejnej "kromki" zapomniałam... dziś jedna z najbogatszych w treści przypowieści...
Właśnie otwierałam główne wejście do salek, gdy wbiegła, jak zwykle z szerokim uśmiechem na buzi, takim figlarnym i serdecznym, jak tylko małe dzieci to potrafią...
W tegorocznej grupie dzieci wczesnokomunijnych jest malutka Hania, słodka dziewczynka, której buzia ciągle się śmieje i w dodatku nie zamyka...
Na dniu skupienia dla katechetów spotykam się z moją kuzynką. Tym razem zaczęłam rozmowę o moim zainteresowaniu sprawą zesłania naszych dziadków do Donbasu. To córka najstarszego brata mojego taty – tego, który był nieobecny podczas nocnego nalotu na ich dom. Dowiedziałam, że on nie przyjechał, bo ostrzegła go starka – mama, a właściwie macocha mojego dziadka, czyli babcia mojego taty, a moja prababcia, choć nie rodzona rzec można.