ON i ja..., moje wędrowanie...
lepsza cząstka...
dodane 2013-03-26 10:02
W tym roku Wielki Tydzień spędzam u rodziców. Udało mi się wysprzątać świątecznie swoje mieszkanie, by wesprzeć teraz w porządkach moich rodziców, póki co, nieobecnych. Są jeszcze w sanatorium, chcę, by wrócili do świątecznie przygotowanego domu...
Lubię porządki, zwłaszcza, gdy nic mnie nie rozprasza, gdy mogę je sobie zaplanować według siebie. Po notce na blogu mammy, uświadomiłam sobie, że też miotam się pomiędzy modlitwą a pracą i na odwrót. Na czym polega owo miotanie?
Kiedy się modlę, myślę o tym, co mam zrobić, planuję, układam sobie w głowie wszystko. Jestem daleko od Jezusa. A kiedy pracuję za dużo i zaczyna mi brakować czasu na modlitwę, odczuwam pewien niepokój i niezadowolenie, wyrzuty sumienia. Obojętnie, czy się modlę, czy pracuję przypominam Martę, która miotana niepokojem serca, nie umiała oddać się w całości Jezusowi. Szczerze powiedziawszy jest we mnie czasem coś z Marii, choć częściej coś z Marty.
Ważnym jest, tak zrozumiałam tłumaczenie historii Marty i Marii przez ks. Krzysztofa Wonsa, by umieć całkowicie oddać to, co robię, Jezusowi. On nie przeciwstawia Marii i Marty pod względem tego, której czynność była ważniejsza. Obydwie robiły to, co umiały najlepiej ze względu na Jezusa i On to cenił. Jednak Maria oddała się słuchaniu w całości. Nie myślała o tym, co zrobi jutro, za godzinę, za chwilkę, tylko całą sobą była wtopiona w Niego. Jezus zakwestionował pretensje Marty, a nie jej pracę. Lepsza cząstka, którą pochwala, to całkowite oddanie Jemu tego, co się robi w danej chwili.
Modlę się wówczas, gdy nawiązuję relację z Bogiem, to, co ją niszczy to moje wewnętrzne rozdarcia. Muszę jednak pamiętać, że nie nauczę się modlić pracą, gdy nie będę się modlić na kolanach. To jest ważne. Jednak trzeba zachować proporcje właściwe do mojego stanu i sytuacji życiowej. Muszę nauczyć się modlić całą sobą, by tę relację z Bogiem wnosić w swoją pracę – tego właśnie nie było w Marcie.
Wielki Tydzień, myślę, jest dobrą okazją, by spróbować być Marią i na kolanach i podczas porządków…