moje wędrowanie...
pierwszy...
dodane 2013-03-14 00:19
Jak tylko dotarła do mnie wiadomość, że mamy papieża, wsiadłam w samochód, by zdążyć w domu zobaczyć tę chwilę, gdy po raz pierwszy pokaże się światu. Zdążyłam...
Udzieliła mi się radość stojących i oczekujących na placu św. Piotra. Dało się usłyszeć krótką konsternację, nawet dziennikarzy w studio TV, gdy podano imię i nazwisko nowego papieża. Tłum na moment ucichł, by z ponownym aplauzem przywitać papieża Franciszka I.
Ucieszyłam się, gdy zobaczyłam go, jego skromność, zawstydzenie, taką zwyczajność, choć kompletnie nic o nim nie wiedziałam, poza tym, że jest Argentyńczykiem i jezuitą. Uduchowiony i rozmodlony - to pierwsze słowa, które przyszły mi na myśl. I tym zachwycił mnie i ujął, bo przecież to jest najważniejsze.
A potem szaleństwo komentarzy, wpisów, kto pierwszy coś wrzuci, napisze, wklei, zresztą sama mu uległam ;o)), oby tylko to nie przysłoniło tego, co najistotniejsze, by wspierać modlitwą ten niełatwy dla Kościoła i Jego Najwyższego Pasterza czas...
Pierwszy Franciszek, pierwszy papież spoza Europy, pierwszy jezuita... Panie, miej go w swojej opiece, a wraz z nim cały Kościół...
konsekwentnie unikał słowa papież, czym także mnie ujął...