Opowieści pani Gritty
Rozdział 5. Za rzeką (Opowieści pani Gritty)
dodane 2012-08-24 13:58
5Wiklinowy kosz powoli wypełniał się kwiatami lawendy. Lekki chłód docierający powoli od strony rzeki wypychał przesycone zapachem kwiatów ciepłe powietrze. Szczyt wzgórza na którym znajdowała się lawendowa plantacja rodziców Józefa iskrzył się jeszcze ostatnimi promieniami słońca, ale na zacienionych zboczach czuć było już dotkliwie nadchodzącą noc.
Wiklinowy kosz powoli wypełniał się kwiatami lawendy. Lekki chłód docierający powoli od strony rzeki wypychał przesycone zapachem kwiatów ciepłe powietrze. Szczyt wzgórza na którym znajdowała się lawendowa plantacja rodziców Józefa iskrzył się jeszcze ostatnimi promieniami słońca, ale na zacienionych zboczach czuć było już dotkliwie nadchodzącą noc.
Kaja zbierała kwiaty według wskazówek mamy Józefa. Ucinała je tuż nad twardą częścią łodyżki. Wybierała tylko te rośliny, których kielichy już zdążyły się w pełni rozwinąć. Podobno tylko takie dawały intensywny, dojrzały zapach. Jeżeli suszono lawendę zbyt wcześnie zbieraną wydawała ona zapach nieco mydlany.
- No, koniec na dzisiaj - stwierdziła mama Józefa ocierając rękawem pot z czoła - Chcesz mi pomóc przygotować nasze zbiory do suszenia?
- Mogę pomóc - odpowiedziała Kaja bez zastanowienia. Póki co dziewczyna nie miała innego zajęcia, a poza tym chciała poznać bliżej tą rodzinę, która użyczyła im swojego domu.
- Czy pojawiały się tu wcześniej osoby podobne do nas? - zapytała.
- Nie, przynajmniej my nie spotkaliśmy nikogo, kto znalazł się w Iraju w sposób inny, niż własna śmierć na Ziemi - odpowiedziała mama Józefa.
- Skąd wiadomo, że nie umarliśmy?
- Wasze pojawienie się tutaj zostało nam zapowiedziane - uśmiechnęła się kobieta. Nieco ponad dwa tygodnie temu Włodzimierz spotkał w mieście jednego z Cherubinów, który polecił nam czekać na niezwykłych przybyszów z Ziemi. Ta wiadomość nas bardzo ucieszyła, ponieważ dwie wcześniejsze wyprawy wojsk Jerozolimy w piekielną odchłań nie przyniosły efektu w postaci odzyskania waszego taty.
- Dobrze, tylko co właściwie możemy zrobić by go uratować?
Mama Józefa postawiła kosz z lawendą przy ceglano - glinianym piecu i spojrzała czule na Kaję.
- Spróbuj zaufać Jerozolimie. Wiem, na Ziemi często ufność jest oznaką słabości, ale pomimo tego - spróbuj. To bardzo ważne jeśli chodzi o Iraj, jak również o całe Królestwo Niebieskie.
Dziewczyna zaczęła rozkładać kwiaty wokół częściowo rozgrzanego pieca. Taka metoda suszenia na Ziemi sprawiała, że lawenda traciła część ze swojego aromatu, jednakże w tym świecie zapach ten był wyjątkowo intensywny i to swoiste jego osłabienie podczas suszenia ciepłem pieca dawało ostatecznie znakomite rezultaty.
- Spróbuję - stwierdziła Kaja odchodząc nieco od pieca, w którym coraz intensywniej zaczynało strzelać i syczeć płonące drewno. Po chwili między trzaskami pojawił się kolejny odgłos. Owo warczenie stopniowo zwiększało swoją intensywność. Kaja podniosła oczy. Pokryte purpurą i czerwienią zachodnie niebo przecięte było jasną, skąpaną jeszcze promieniami przez zachodzące właśnie słońce smugą. Tworzył ją nadlatujący z północnego zachodu samolot.
***
Pan Gritty, Włodzimierz i Tomek zajęli wszystkie trzy kabiny w samolocie. Jedynie kabina chłopaka nie posiadała swojego wiatrochronu, co w pierwszej chwili go nieco przestraszyło. Znajdujący się z przodu maszyny silnik wygrywał swoistą muzykę, tak drogą sercom mechaników przygotowujących kiedyś na Ziemi te samoloty do boju o Anglię. Wyprowadzony na dzienne światło prezentował się w całej okazałości. Uruchomione śmigło o ponad trzymetrowej średnicy wirowało. Włodzimierz dał znak pozostałym mężczyznom by byli gotowi na lekkie wstrząsy. Tylne kółko zaskrzypiało, a Tomek spostrzegł, że zaczęli się poruszać po lekkim stoku zbocza. Stodoła z coraz większym pędem zaczęła oddalać się znikając w końcu za niewielkimi krzewami. Z drugiej strony Tomek stwierdził z przerażeniem, że leżąca w dole linia lasu jest już niezwykle blisko, a Włodzimierz nie zamierzał hamować. Chciał już coś krzyknąć do tego potężnego pilota, ale nagle ciemna linia drzew jakby spadła nagle w dół. Tomek uświadomił sobie, że właśnie wystartowali.
Cały manewr startu przypominał jazdę samochodem bez resorów. Moment oderwania się od zbocza przerwał tą mękę i maszyna zaczęła się poruszać łagodnie i płynnie.
- Józek na Ziemi zawsze chciał iść na studia inżynierskie - krzyczał Włodzimierz próbując przebić się przez huk silnika - i zawsze jak startujemy, to zwraca mi uwagę na piękno ruchów samolotu. Widzicie? Nasz Swordfish leci wzdłuż cudnych różniczkowych funkcji w przestrzeni...
- Różniczkowalnych - pan Gritty poprawił ze śmiechem Włodzimierza.
- Jak zwał tak zwał, ale prawa fizyki dają nam właśnie niesamowitą frajdę! - odkrzyczał Włodzimierz wykonując zwrot na lewe skrzydło. Samolot leciał teraz na południowy wschód, a mężczyźni mogli kilkadziesiąt metrów przed sobą obserwować cień Swordfish’a. Słońce znajdowało się za nimi, tak że cała przestrzeń oblana była intensywną wieczorną żółcią i złotem. Nieco ponad kilometr przed nimi las kończył się schodząc aż do rzeki. Za rzeką ciemna mgła snuła się po ziemi obejmując w swoje władanie kolejne pagórki i doliny.
- Skąd taka ciemna barwa tej mgły? - zapytał Tomek pana Gritty wskazując na dziwne zjawisko.
- To już granice piekła - odparł pastor - tam znajduje się Krzysztof, czyli twój ojciec...
Dalszą część wypowiedzi pana Gritty przerwał ryk silnika. To Włodzimierz przechylał samolot nieco na prawo chcąc lecieć wzdłuż rzeki w stronę wędzarni gdzie jego żona często suszyła swoje ulubione kwiaty lawendy.
***
Nieopodal traktu wiodącego do głównego miasta Iraju znajdował się niewielki, drewniany dworek przywodzący na myśl staropolski romantyzm. Kolumienki ganku otulone licznymi powojami snującymi się z leżącego tuż obok ogrodu skrywały dwie postacie.Towarzyszyła im ciepła, przenikająca drewno poświata. Drobne ogniki stopniowo ustępowały. W ciągu kilku minut postaci przeniknęły w pewien sposób przez materię pozostawiając u stóp niewielkiego portalu wiodącego wgłąb budynku miecz. Na jego rękojeści widniały wygrawerowane słowa: Christo-pheros.