Tomek szurał bezwiednie nogami o gliniastą powierzchnię podwórza. Gościnny dom Józefa objawił mu całkowicie tajemnicę ich obecności w tej krainie. Mama Józefa poprosiła Kaję o pomoc przy zbieraniu lawendy, która to roślina wykorzystywana tu była do tworzenia bardzo przyjemnych kompozycji zapachowych. Sam Józef odprowadzał panią Gritty do leżącego po sąsiedzku, lecz nieco dalej od rzeki domu. Pastor został póki co w domu Józefa, gdyż - jak twierdził - musiał załatwić pewną pilną sprawę z tatą Józefa. Po pożegnaniu żony udał się do stojącej po przeciwnej stronie podwórza nieco pochylonej już szopy lub raczej - z uwagi na jej wielkość - sporej stodoły. Omijając niewielkie błotniste kałuże mrugnął okiem do Tomka nakazując mu zaczekać przed wejściem do domu na pana Włodzimierza, czyli tatę Józefa.
Tomek szurał bezwiednie nogami o gliniastą powierzchnię podwórza. Gościnny dom Józefa objawił mu całkowicie tajemnicę ich obecności w tej krainie. Mama Józefa poprosiła Kaję o pomoc przy zbieraniu lawendy, która to roślina wykorzystywana tu była do tworzenia bardzo przyjemnych kompozycji zapachowych. Sam Józef odprowadzał panią Gritty do leżącego po sąsiedzku, lecz nieco dalej od rzeki domu. Pastor został póki co w domu Józefa, gdyż - jak twierdził - musiał załatwić pewną pilną sprawę z tatą Józefa. Po pożegnaniu żony udał się do stojącej po przeciwnej stronie podwórza nieco pochylonej już szopy lub raczej - z uwagi na jej wielkość - sporej stodoły. Omijając niewielkie błotniste kałuże mrugnął okiem do Tomka nakazując mu zaczekać przed wejściem do domu na pana Włodzimierza, czyli tatę Józefa.
Słońce chyliło się powoli ku linii horyzontu. Cienie pagórków, pojedynczych drzew i rozsianych z rzadka domów wydłużały się na wschód tworząc na fioletowym pejzażu ciemniejsze plamy. Tomek przypomniał sobie stary album wujka Jana, który ten z kolei dostał w prezencie od panny Moniki, która została potem jego żoną. Album ten przedstawiał stare obrazy namalowane jeszcze przed Wojną Światową. Ciocia Monika starała się szlifować sztuką, a szczególnie malarstwem twardo ociosane, ale dobre żołnierskie serce wujka, jednak jej to niezbyt dobrze wychodziło. Album ten najbardziej do gustu przypadł chyba Kai, szczególnie te strony, na których widniały obrazy impresjonistów przedstawiające francuską Prowansję. Drobne plamki Cezanne’a czy chociażby van Gogha tworzyły krajobrazy tak bardzo podobne do tych malowanych rozlewającymi się właśnie wokół domu Józefa plamami cieni. W sumie Prowansja jest bardzo podobna do naszych nadwiślańskich krajobrazów - pomyślał Tomek. Właściwie różnica polegała tylko na tym, że nasze Kujawy, ziemia chełmińska, dobrzyńska i całe Pomorze najzwyczajniej w świecie o wiele częściej ostatnio dotykane były wojnami. To zło rozlewające się po Ziemi nie pozwalało im zakwitnąć w pełnej krasie. Tomek pogrążył się w rozmyślaniach, ale wraz z ciepłym wiatrem do jego uszu dotarły dziwne dźwięki. To znaczy dziwne - jak na dźwięki wydobywające się ze zwykłej stodoły.
***
- Panie Włodku, to już będzie wszystko - stwierdził pan Gritty wycierając dłonie w lnianą, wiszącą przy wejściu do stodoły szmatkę. Drugi obecny w stodole mężczyzna zeskoczył z płaskiej powierzchni w dziwny sposób wiszącej nad ułożonymi nisko belami siana.
- Bez twojej pomocy nie dałbym rady dziś uruchomić naszego cacka - odparł z uśmiechem.
- To dla mnie wielka przyjemność. Wiesz przecież, że oprócz pogadanek biblijnych, wszelkie układy mechaniczne to moja największa pasja.
Pan Gritty przeszedł wgłąb stodoły. Przemykające między deskami żółtozłote promyki światła rozszczepiały się na drobnym kurzu poruszającym się w powietrzu. Pastor oparł dłoń o metal znajdujący się tuż obok wygrawerowanego na owalnej powierzchni napisu “Fairey Aviation”. Jego oczy zabłyszczały, a usta z cicha wyrecytowały powtarzane przez niego wielokrotnie na Ziemi słowa: Nastąpiła walka na niebie: Michał i jego aniołowie mieli walczyć ze Smokiem. I wystąpił do walki Smok i jego aniołowie, ale nie przemógł, i już się miejsce dla nich w niebie nie znalazło. (Ap 12, 7-8) Wraz z wypowiadanymi słowami strużki światła gęstniały, burzyły się. Tuż obok pastora powierze zawirowało unosząc kurz z ziemi. Przez moment zdawało się, że oprócz mężczyzny obok metalowej konstrukcji stoi potężny Anioł, a szum poruszanych wiatrem wrzosów i drzew przeszył ostry dźwięk miecza.
***
Tomek z zaciekawieniem nasłuchiwał wychwytując wszystkie odgłosy biegnące ze stodoły. Po kilku minutach rozejrzał się po podwórzu, ale taty Józefa nie było nigdzie widać. Postanowił więc na moment zajrzeć do budynku w którym zniknął pan Gritty. Ruszył przez podwórze. Od strony domu stodoła nie miała żadnego wejścia. Aby zajrzeć do środka należało obejść przykrytą deskami studnię na której stały przywiązane do korby metalowymi łańcuchami wiadra. Tomek starał się stawiać kroki możliwie cicho, ale jeden z łańcuchów na nieszczęście dla niego zadźwięczał pod stopą chłopaka ciągnąc dodatkowo wiadro na ceglaną podbudowę studni. Hałas wywołał pana Gritty ze stodoły. Widząc wystraszonego Tomka uśmiechnął się przyjacielsko i w zapraszającym geście wyciągnął ręce wskazując na wnętrze stodoły.
- Zapraszam młodzieńca! Oto twoje najważniejsze zadanie na dziś!
- Przepraszam pana, chciałem tylko... - zaczął tłumaczyć się Tomek odstawiając wiadro na drewniane pokrycie studni, ale przerwał na widok wysokiego towarzysza pana Gritty. Zazwyczaj potężna sylwetka mężczyzny zdumiewała wszystkich w pierwszym zetknięciu z jego osobą.
- Witaj Tomku, jestem Włodzimierz, tata Józka - wypowiedział niskim głosem - Nasi aniołowie przynieśli dziś rano polecenia z Jerozolimy dotyczące władcy Iraju, czyli twojego ojca. Moją rolą było przygotowanie dla ciebie Swordfish’a.
- Przygotowanie czego?... - wyjąkał zupełnie zaskoczony Tomek.
- Zobacz! - pan Gritty pociągnął chłopaka za rękę, tak aby ten swobodnie mógł zajrzeć do stodoły. Między sianem a ustawionymi pod jedną ze ścian narzędziami i maszynami rolniczymi stał piękny, wyniosły dwupłatowiec. Trzy łopaty śmigła pomalowane były na żółto i żywo kontrastowały z ciemnym poszyciem kadłuba.
- Ale... - jeszcze bardziej zaskoczony Tomek próbował ułożyć ze słów proste zdanie - ale ja przecież...
- Nie umiesz latać - przerwał mu Włodzimierz.
- Wiemy - dodał pan Gritty - to już rola braci cystersów z opactwa w Varnhem, by cię nauczyli.
- To był mój wymarzony samolot - przerwał mu pan Włodzimierz. Szczególnie wypatrywaliśmy na niebie takich właśnie we wrześniu 1939 roku. Ale dziś przekazuję tą maszynę tobie. Niech spełni się wola Jerozolimy w stosunku do twojego ojca.