Dziewczyna przebiegła w poprzek ścieżkę prowadzącą z lasu do miasta, minęła zakończoną ostrym łukiem bramę, znalazła się na wąskim skrawku płaskiego terenu łączącego kamienno - ceglany mur z prawej strony z opadającym szybko zboczem góry z lewej. Kilkaset metrów za Piotrm znajdowała się mała baszta. Za nią mur skręcał zapewne w prawo odsłaniając przestrzeń. Gdy Maja dobiegła do Piotra zobaczyła w dole żywą zieleń lasów Paedor. Za nimi wcześniej znajdowała się szarość i ciężko było wywnioskować co kryje ona pod sobą. Czy to tam swoje szczęście usiłowali znaleźć Anna z Adamem?
Dziewczyna przebiegła w poprzek ścieżkę prowadzącą z lasu do miasta, minęła zakończoną ostrym łukiem bramę, znalazła się na wąskim skrawku płaskiego terenu łączącego kamienno - ceglany mur z prawej strony z opadającym szybko zboczem góry z lewej. Kilkaset metrów za Piotrm znajdowała się mała baszta. Za nią mur skręcał zapewne w prawo odsłaniając przestrzeń. Gdy Maja dobiegła do Piotra zobaczyła w dole żywą zieleń lasów Paedor. Za nimi wcześniej znajdowała się szarość i ciężko było wywnioskować co kryje ona pod sobą. Czy to tam swoje szczęście usiłowali znaleźć Anna z Adamem?
- Patrz Maju, tam - Piotr wskazał ręką na jakby poszarpany fragment horyzontu. Oboje wytężyli oczy. Szarość jakby rozstąpiła się nieco ukazując coś w rodzaju babek z piasku. Ledwo widoczne w oddali sprawiały przygnębiające wrażenie. Po kilku minutach fala tej szarości przykryła je na powrót. Fala ta posuwała się w prawo i znikała powoli za basztą. Oboje ruszyli szybko w kierunku załomu murów. Gdy minęli tą gotycką strażnicę ujrzeli morze ludzi idących w kierunku Jerozolimy. Gdy zaczęli wchodzić w lasy Piotr dostrzegł monumentalne chorągwie. Było to wojsko Jerozolimy a jego liczba pokrywała obszar aż do wzgórza, na którym dwa dni temu odnaleźli krucyfiks z napisem, że jeszcze jest dla nich nadzieja.
- To niesamowite, że po jedną Anię ruszyła ta cała potęga Nieba - stwierdziła ze wzruszeniem Maja. Milczała chwilę przełykając łzy. Piotr przytulił dziewczynę z całej siły.
- Maju, bardzo cię kocham - powiedział uśmiechając się.
Dziewczyna spojrzała na Piotra. Chciała coś powiedzieć, ale chłopak nie pozwolił jej.
- Teraz wiem, że prawdziwa Miłość mieszka właśnie tutaj. Moja miłość do ciebie jest za tymi murami. Dlatego nie będę wahał się wypełnić jej nakazów co do nas.
- Piotrze... - Maja położyła swoją dłoń na policzku chłopaka - Piotrek, wracamy do domu - wyszeptała odwzajemniając uśmiech. Spojrzeli sobie w oczy, spojrzeli bardzo głęboko. Ujrzeli, że tamtych dawnych ludzi już nie ma. Stara miłość przeminęła i oto wszystko w nich stało się nowe.
“Błogosławieni, którzy płuczą swe szaty, aby władza nad drzewem życia do nich należała i aby bramami wchodzili do Miasta. Na zewnątrz są psy, guślarze, rozpustnicy, zabójcy, bałwochwalcy i każdy, kto kłamstwo kocha i nim żyje” (Ap 22,14).
***
Staś trzymał rozalkę mocno za dłoń. Oboje stali na pomoście zbudowanym niedawno pod kierunkiem brata Stasia, który wiele wieków temu gonił go w drodze do Rzymu, gdy przyszły święty usiłował wstąpić do zakonu. Dziewczynka wpatrywała się w zbliżający się od strony lasu oddział ułanów. Na czele jechał ułan z metalowym krzyżem na piersi. Machał w stronę bramy Jerozolimy. Za nim posuwali się pozostali. Szable błyszczały w słońcu. Konie rżały. Nad całym wzgórzem dominował jednak przede wszystkim rytmiczny tętent zwierząt. Ułani minęli pomost i wjechali do miasta salutując energicznie w stronę Stasia i Rozalki oraz wszystkich zgromadzonych na pomoście.
Za dziewczynką stali Piotr z Mają, pani Gritty, Tadeusz oraz wiele innych osób. Wszyscy szukali wśród kolejnych osób Anny. Lekki wiatr zerwał się tworząc za pomocą liści mieniących się w dziennym blasku szum przywodzący z jednej strony na myśl ziemskie lasy, z drugiej strony był on jakby melodyjny. Wiatr grał na liściach melodie w których każdy z obecnych odnajdował swoje dawne, ukryte przez światem a czasem i przed sobą pragnienia i marzenia.
- Mama! - wykrzyknęła nagle Rozalka - Mamo! Mamo! Mamusiu! Tutaj, tu jestem!
Dziewczynka zaczęła skakać na pomoście najwyżej jak potrafiła wyciągając w górę ręce. Zza drzew wyłoniła się grupka osób wśród których Maja również rozpoznała zagubioną przez ich grupkę owieczkę. Rozalka nie czekała już na oficjalne powitanie przygotowywane i ćwiczone wcześniej pod przewodnictwem pani Gritty i rzuciła się w stronę Anny.
Bose stopy szybko przemierzały jerozolimskie wzgórze. Zdawało się, że ledwie muskają zieloną trawę. Dziewczynka rzuciła sięAnnie na szyję szlochając z radości, a Anna po raz pierwszy prztulała swą córkę. Robiła to z całych sił.
***
Przy dźwiękach wiwatów Anna wchodziła do Jerozolimy. Rozalka nie mogła odkleić się od mamy, więc wciąż wisiała na szyi kobiety. Za Anną przez bramę przeszli Maja i Piotr. Tuż za rogiem bramy stał starszy mężczyzna. Tak jak na Ziemi trzymał swoją zużytą Biblię. Patrzył na wchodzącą do miasta panią Gritty i uśmiechał się do niej. Na końcu do Miasta wszedł Tadeusz. Wchodząc spojrzał za siebie. Pomyślał o dzieciach, którym nie dał się narodzić. A jednak na końcu jego drogi znajdowało się - jak mówiły starożytne księgi - miasto z którego wypływała rzeka życia. Lśniąca jak kryształ.
Przed bramą Jerozolimy zrobiło się pusto. Zbite w kępki błękitne stokrotki wydawały wyjątkowo słodki zapach. Nadeszła noc. Zza rozświetlonych takim błękitem murów miasta jeszcze długo dochodziły odgłosy radosnych powitań. Bliscy witali bliskich, małżonkowie obejmowali się czule. Opowiadań i wspólnych radości nie było końca. Gdzieś na horyzoncie w niebo strzelała wieża obserwatorium astronomicznego czekając na kolejnych ludzi.
Zakończenie
To już koniec tej opowieści. Wszystkim Wam, którzy dotarliście do końca dziękuję. Historia ta ma dla mnie duże znaczenie. Wiem, że popełniłem wiele literackich błędów, jednak proszę o wybaczenie, gdyż na codzień zajmuję się zupełnie innymi rzeczami. Za wszelkie uwagi będę wdzięczny. Pozdrawiam serdecznie.
KK
mr.ab@o2.pl