- Jaki jest cel naszej wizyty tutaj? - zapytał w końcu anioła Piotr - Doskonale znam przecież swoje życie na Ziemi. Wiem, co zrobiłem dobrze, co nie wyszło. Potrafię się rozliczyć i żadna retrospekcja nie jest tutaj potrzebna - stwierdził stanowczo. Anioł Piotra spojrzał na niego z uwagą. Stali w wąskim korytarzu, który ze schodów prowadził do pomieszczenia obserwacyjnego. Piotr mógł w nim poruszać się w miarę swobodnie, ale postać anioła ledwie mieściła się w tym przejściu.
- Jaki jest cel naszej wizyty tutaj? - zapytał w końcu anioła Piotr - Doskonale znam przecież swoje życie na Ziemi. Wiem, co zrobiłem dobrze, co nie wyszło. Potrafię się rozliczyć i żadna retrospekcja nie jest tutaj potrzebna - stwierdził stanowczo. Anioł Piotra spojrzał na niego z uwagą. Stali w wąskim korytarzu, który ze schodów prowadził do pomieszczenia obserwacyjnego. Piotr mógł w nim poruszać się w miarę swobodnie, ale postać anioła ledwie mieściła się w tym przejściu.
- Porozmawiamy o tym, gdy spojrzysz choćby na swoje dzieciństwo. Będziesz wiedział o czym chcemy Cię powiadomić - odparł spokojnie anioł.
Maja przyspieszyła kroku. Koniec korytarza wieńczył wykonany z czerownej cegły portal. Brak ozdób przypominał raczej portale, bramy i przejścia charakterystyczne dla ceglanych zamków krzyżackich na wschodzie Europy, niż bogato zdobione wejścia do gotyckich katedr Francji. Wewnątrz panował charakterystyczny półmrok. Po prawej stronie lekką poświatą odcinały się od niego ekrany maszyn liczących. Siedzieli przy nich ludzie zajęci wprowadzaniem do maszyny jakichś informacji. Maja przyjrzała się bliżej ich pracy. Na dwóch ekranach znajdowały się podobne zdjęcia złożone z mnóstwa mniejszych i większych ciemnych, często prawie czarnych kropek. Na ekranie środkowym widniały kolumny cyfr. Dopiero po chwili zorientowała się, że zdjęcia na bocznych monitorach pokazują gwiazdy. Były to po prostu negatywy!
- To nie jest twoja okolica - powiedział, uśmiechając się, milczący dotąd anioł Mai. Ziemia znajduje się w zupełnie innej galaktyce. Pan nasz stworzył twój wszechświat z pewnym bardzo dowcipnym elementem. Jak widzisz, badamy tutaj ten świat w skali makro, ale gdybyśmy przyjrzeli mu się głębiej, zobaczylibyśmy planety, potem kontynenty, na waszej planecie nawet miasta, ulice, domy, a w nich ludzi i konkretne przedmioty. Ale wchodząc jeszcze głębiej dotarlibyśmy do cząsteczek, atomów, cząstek elementarnych i tak dalej. W szkole uczono cię, że każda reakcja ma swoją przyczynę, że jeśli dwukrotnie powtórzysz to samo doświadczenie, otrzymasz ten sam wynik. W waszym wszechświecie nie jest tak do końca. W skali cząstek elementarnych musimy użyć pewnego prawdopodobieństwa. Co więcej, według praw tego wszechświata przykładowo nie można stwierdzić na pewno, że elektron w atomie znajduje się w konkretnym miejscu, w konkretnym czasie. To nie oznacza, że nie potrafiliście tego stwierdzić, tylko że po prostu tak nie jest. Te dwie wartości na raz są po prostu nieokreślone. Możesz tylko powiedzieć, że dany elektron jest w tym miejscu z pewnym prawdopodobieństwem. ..
- Dlaczego o tym mówimy? - przerwała aniołowi Maja - Dlaczego to takie skomplikowane?
- Widzisz, ludzie tutaj badają światło z gwiazd waszego wszechświata. Na podstawie tych obrazów opisują go bardzo dokładnie. Położenia planet, gwiazd, ich prędkości, masy. Jest to konieczne, ponieważ przez brak pewności w skali mikro nikt nie jest w stanie powiedzieć jak dokładnie wygląda ten świat w skali makro. Jest to też przyczyna, że ty, Piotr i każdy inny człowiek możecie mieć wolną wolę. Że atomy z których składają się wasze mózgi nie dyktują wam waszych myśli, decyzji. Pan nasz stworzył ten świat właśnie w taki sposób specjalnie po to, aby wolna wola mogła zaistnieć także poza Nim. W człowieku. Abyście w sposób wolny mogli podejmować decyzje. Dopóki nie nastąpi koniec tego świata, wolna wola nie zostanie wam ludziom w nim żyjącym zabrana.
Anioł się uśmiechnął, a w jego oczach Maja dostrzegła spojrzenie, którym dawno temu obdarowywał ją ojciec, człowiek zajmujący się na codzień prostymi czynnościami, ale mający w swojej duszy jakąś ogromną przestrzeń, miejsce dla myśli wielkich. Kiedyś zabierał ją w niedzielne wieczory na długie spacery nad jezioro w Kamieniu. Uczył ją nazw gwiazdozbiorów, czasem tuż po zachodzie słońca pokazywał Wenus, innym razem Jowisza. Razem marzyli o małej lunecie aby oglądać jego cztery galileuszowe księżyce. Potem te wieczory stawały się coraz rzadsze. Maja myślała więcej o konkretnej przyszłości, o pracy, o wyrwaniu się z Kamienia. Czas poświęcała na konkrety. Teraz tak bardzo chciałaby podzielić się tym wszystkim z ojcem!
Po przeciwnej stronie pomieszczenia znajdował się metalowy podest. Prowadziła na niego drabina. Nad podestem znajdował się zawieszony na złożonym z wielu metalowych kół, podnośników i odważników spory teleskop. Sufitu w pomieszczeniu nie było. Na samej górze nad teleskopem znajdowała się kopuła przedzielona na dwie przylegające do siebie ściśle części. W pewnej chwili całe pomieszczenie poruszyło się gwałtownie. Stojący na podłodze kubek potoczył się pod ścianę dowodząc, że pomieszczenie zostało wprawione w ruch obrotowy. Po chwili kubek zatrzymał się świadcząc, że pomieszczenie przestało się obracać. Z kolei głuchy stukot z górnych części pomieszczenia rozpoczął procedurę otwierania kopuły. Oczom Mai i Piotra ukazała się najpierw wąska szczelina tego czegoś, co znajdowało się nad obserwatorium. Na kruczo czarnym niebie usianym białymi, żółtymi, błękitnymi i różowymi gwiazdami znajdowało się coś jakby serce. Czerwony gaz lub pył uformował je otaczając bladoróżową mgiełką w podobnym kształcie. W środku tego obłoku migotała biała gwiazda, a na prawo radośnie błyszczał cały ich komplet. Oboje wdrapali się na metalowy podest czym prędzej i zanim kopuła otworzyła się razem ze swymi aniołami podziwiali ten spektakl stojąc już tuż obok teleskopu.
- To Wielki Obłok w Orionie - powiedział anioł Mai.
- Tylko widziany z przeciwnej strony - dodał drugi z nich - jeśli zajrzymy za niego, zobaczymy Ziemię.
Serca Mai i Piotra zabiły szybciej. Ze wzruszeniem spojrzeli w górę.
Rozdział IV
Schodząc po schodach mijali tych samych ludzi. Myśli Piotra jednak krążyły wokół zupełnie innych spraw. Koncentrowały się na jego ojcu, którego w końcu zobaczył. Zobaczył, przegraną przez niego bitwę z własnym alkoholizmem. Zobaczył człowieka, który po narodzinach Piotra podjął wyzwanie i odstawił kieliszek i podjął decyzję o całkowitej zmianie życia. Widzał samego siebie w ojcowskich ramionach noszonego z wielką uwagą, bawionego, śmiejącego się i płaczącego obojga rodziców. Widział aniołów odsuwających wtedy od ojca wszelkie problemy początku lat osiemdziesiątych, posyłających sąsiadów z mlekiem w proszku wystanym w kolejce "przy okazji", pakujących w darach z zagranicy tetrowe pieluchy. Tak, aby decyzja o rzuceniu picia miała czas ugruntować się w duszy ojca, zapuścić korzenie i przetrwać bitwę, którą musiał przecież jeszcze stoczyć z nałogiem. Rok później, jeszcze przed stanem wojennym ojciec wyszedł po taką paczkę do kościoła. Było to tuż po niespodziewanej wizycie teściów, którzy z wiadomych przyczyn niezbyt przychylnym okiem na niego patrzyli. Wracał do domu z paczką spięty, zdenerwowany. Przechodził koło zalesionego nieużytku. Mijał kamienny murek. Za murkiem znajdowała się ścieżka prowadząca do ich domu. Jeszcze dwieście metrów dzieliło go od wejścia do bloku. Jakiś półmrok pokrywał tą ścieżkę. Coś jakby cienie co chwila przemykały przez nią smagając ojca po twarzy. Zatrzymał się, w jego głowie pojawiła się myśl, aby jeszcze tylko chwilę poczekać pod domem, nabrać sił na kolejną przeprawę z teściami. Cienie usłużnie wskazywały mu drogę do zagajnika. Przeszedł dwa kroki w prawo, minął pierwsze krzewy. Chciał nabrać w płuca rześkie powietrze i wracać, ale zobaczył siedzących na ziemi dawnych kolegów. Pili. Chciał uciec, ale bitwa była już przegrana. Wypił "na odwagę". Tego dnia nie wrócił do domu. Następnego także. Po kilkunastu dniach przyszedł, przepraszał. Matka już mu nie wybaczyła. Bogu także. Rok później odmówiła chrztu Piotra w kościele. Piotr zaś znalazł wzór mężczyzny w zupełnie innych miejscach, zupełnie innych ludziach. Kariera, szybkie samochody, suto zakrapiane imprezy i amfetamina sprawiały, że czuł jak w jego żyłach krew pulsuje popychając go ku lepszemu środowisku, większym pieniądzom, ekskluzywnemu życiu.