Mader
Szarfa z nickiem
dodane 2012-09-06 08:27
Pani w kwiaciarni notująca zamówienie, spojrzała na mnie zdziwiona. Prosiłyśmy o napis na szarfie “Kochanej Samboradze”. Jak nieznajoma, poznana na forum internetowym, w miejscu, które sprzyja anonimowości, staje się tak bliska, staje się kochana?
W sobotę czytałam swojej Teściowej fragment książki o przygodach pewnego niemłodego już pastora i jego żony. Nigdy nie natknęłabym się na nią, gdyby nie poleciła jej Marzek – protestantka z forum o wychowaniu w wierze. Marzyłam... wydawało mi się, że będę czytała ją Samboradze w szpitalu, a ją to trochę rozbawi, a trochę napełni nadzieją, że mogą z Mężem tak samo szczęśliwie i bez dużych trosk dożyć do późnej starości. Mam jeszcze w głowie dialogi, które sobie wyobraziłam: - Pamiętasz? Marzek to poleciła?- i Jej uśmiech na wspomnienie koleżanki. - Czy wy się spotkałyście kiedyś? - gesty i rękę sięgającą po kartkę, nierówne, krótkie “tak”, bądź “nie”. Pewnie potem ja powiedziałabym o swoim spotkaniu... Ale gdy czytałam zabawny fragment tej nieskomplikowanej powieści, Samboraga już nie żyła.
Poznałam Ją w internecie kilka lat temu. W podobnym czasie “spotkałam” tu też Ismę i Mamę_Kasię. Kościół powoli i z namysłem pisał dokumenty o chrześcijanach w sieci, a my na własnej skórze poznawałyśmy wszystkie szanse i zagrożenia tej formy komunikacji. Nawet nie zdawałyśmy sobie sprawy z tego, na jaki front wyruszyłyśmy, podejmując się moderacji forum na portalu nie dość, ze świeckim, to jeszcze patrzącym na wierzących okiem więcej niż krytycznym... Tysiące rozmów o odpowiedzialności za słowo, o manipulacjach, o kulturze rozmowy, o... prawdziwej, choć kryjącej się pod nickiem, osobie w przestrzeni wirtualnej. Wybuchy śmiechu i łzy. Nie używałyśmy wielkich słów, nie rozmawiałyśmy o nawracaniu i misji. Pracowałyśmy razem: porządkowałyśmy, informowałyśmy, podawałyśmy linki do dokumentów Kościoła. Wreszcie na świeckiej gazecie pojawiło się Słowo Boże, wspólne modlitwy i świadectwa. Potem i wielkie słowa między nami razem z pewnością, że nie jesteśmy dość dobre, nie jesteśmy godne. A jednak jesteśmy. Praca, łzy, pot, cierpienie, ale przecież i śmiech (kto nie zna częstego “oplułam monitor kawą”) Chrześcijanie w sieci. Osoby.
Historię Okna na cztery strony świata opisała Isma.
Trudno uwierzyć, ale już w 1995 roku John P. Foley, Przewodniczący Rady ds. Komunikacji Społecznej powiedział: Wspólnota jest tajemnicą i darem Ducha Świętego. Tajemnica jedności w różnorodności, współbrzmienie w oddaleniu: harmonii, solidarności, wzajemnego poznania i szacunku. Wszystko to odbywa się przy naszej nieskrępowanej odpowiedzi i zgodzie na Boże zaproszenie. Do zbliżenia, dialogu i porozumienia konieczny jest ludzki wysiłek.
Życie, długa choroba i cierpienie, a potem odejście Samboragi, pokazują, że człowiek w internecie, nie musi i nie powinien się ukrywać za nickiem. On tym nickiem może się przedstawić innym, objawić. Postawiony w konkretnym miejscu, w konkretnej kondycji, może poprzez nawet krótkie wypowiedzi nieść ze sobą pesymizm czy zniszczenie, może podać drugiemu człowiekowi pocieszenie, dobro, nadzieję, zwykłą kromkę chleba. Przyznaję, chciałyśmy, żeby świat po śmierci Samboragi na chwilę się zatrzymał. I na tę chwilę zwrócił myśli ku Bogu. Bóg istnieje w każdej przestrzeni. To On jest gwarancją, że drgnie w nas coś, zmieni się na lepsze nie tylko na straszną, łzawą chwilę pogrzebu, ale już na zawsze.
Mader