Uciekłem
dodane 2024-01-05 09:13
Nie, nie spod szubienicy. Wzrokiem...
Chwilę zatrzymałem się na portierni. Ot, kilka zdań. Gdy już się odwróciłem i ruszyłem w stronę schodów prowadzących na moje piętro usłyszałem moich oprawców. "Cześć"... Jak gdyby nigdy nic. Jak gdybym nie stał od ponad miesiąca z pętlą na szyi. "Cześć". Wcześniej, gdy też się napatoczyłem "wszystkiego najlepszego w nowym roku" czy coś podobnego... Życzliwi nie?
Podejrzewam, że nie mają pojęcia w jakiej sytuacji mnie postawili. Zobaczą, kiedy ich kiedyś ktoś postawi w podobnej. Bo aż nie chce mi się wierzyć, że wiedzą, tylko się bawią. Choć co do jednego z nich... Jego bym jednak o to mógł posądzić...
Jest w tym coś z szybowanie w przestworzach, gdy nie da się wylądować. Żadnej przystani, żadnego portu. Dopóki lecisz jest dobrze. Ba: można nawet powiedzieć, że urzekająco pięknie. Ale już nie wylądujesz...