Po owocach
dodane 2023-12-18 08:55
... i po wpisach.
Poznacie ich po owocach - mówił Pan Jezus. Ludzi dobrych, ludzi złych. Dobrzy sieją wokół siebie dobrem, pogodą ducha, pokojem. Źli... To niepokój, zgryzoty i wzmagające się zło...
Czemu tez po wpisach? Parę dni temu zadałem sobie trud przeczytania, co tu przez ostatnich 12 lat pisałem. Dla kogoś, kto patrzy z boku zapewne obraz człowieka wiecznie niezadowolonego. Dla mnie, który jako tako pomięta jakie konkrety za tymi wpisami się kryją... Sam się przeraziłem. Tym, jak długo trwa to pomiatanie mną... Żadna z sytuacji, o której tu pisałem nie ma sama w sobie większego znaczenia. Przerażająca jest ta systematyczność. I to, zawsze w jednym kierunku. Zignorować, zrobić na złość, odebrać, a przy tym wskazać innym jako kogoś, komu można bezkarnie dokopać...
Dwa dni spokoju. Jako takiego. To znaczy od sobotniego południa, do niedzielnego wieczoru. Wieczorem pojawiła się myśl: a jeśli to jutro?
W normalnych układach pracowych zmiany są planowane. Jasno jest rozpisany harmonogram: tego dnia to, tego dnia tamto. Albo chodziaż w tym miesiącu to, w tym następne. Może być jakiś poślizg, ale zasadniczo tak to właśnie jest. W mojej...
W mojej wszystko zależy od humoru Wielkiego Wprowadzacza Zmian. Obudzi się, postanowi i już: zmienia. Oczywiście nie zmienia tam, gdzie trzeba coś nowego stworzyć. Tak się nie da. "Chcielibyśmy w ostatniej dekadzie grudnia", "planujemy od połowy lutego". Mała różnica, prawda? Ale coś zniszczyć? Żaden problem. "Od dzisiaj". Że tak nie można z dnia na dziś? "Przecież mówiliśmy". Tak, mówiliśmy. Że kiedyś. Bez podania choćby w przybliżeniu kiedy. Że "w ostatniej dekadzie grudnia", że "w połowie lutego". Z niszczeniem na nic nie trzeba czekać.
A zniszczyć... To trochę tak, jakby z kimś, kto autobusem dowozi ludzi do pracy. Wiadomo: spodziewają się, że rano o nich przyjedzie. Tymczasem "Wieli Wprowadzacz Zmian" budzi się rano i decyduje: "zabieramy ten autobus", bo jest potrzebny gdzie indziej. Jak na szybko inaczej zorganizować dowóz do pracy? Nie ma znaczenia, że mówiliśmy "weźniemy". Ludzie jakoś dojadą. A kierowca? Gdyby poszedł do innej pracy dzień wcześniej byłoby że swoją prace porzucił. Że po odebraniu autobusu nie ma jak pracować... "W czym problem?"
Tak sobie myślę zresztą.... Przecież takie trzymanie człowieka w niepewności sprawia, że każdego dnia rano się boi, prawda? To jest znęcanie się... No ale ci, którzy mają na ustach Ewangelię takich "drobiazgów" nie widzą...
Boże, ratuj, bo jestem bliski szaleństwa...
.