Znów po północy...
dodane 2021-12-03 00:23
A chciałem dziś wcześniej pójść spać.
Tak, to moja wina. Miałem siąść wcześniej. Tych prawie osiem godzin w pracy, to było za mało. Ale zmęczony padłem. Potem, sobie przypomniałem, że coś jeszcze zostało do zrobienia. Więcej niż w pierwszej chwili zauważyłem...
W głowie i sercu znowu burza. Bo ciągły brak reakcji, bo ciągle widzę, jak można pracować byle jak i tez jest dobrze, bo....
Dziś spisałem dla siebie w punktach o co mi właściwie w tych całych pretensjach do otoczenia chodzi. Nie po to, żeby się komuś skarżyć. Żeby mieć podkładkę, że nie oszalałem. Bo gdyby mnie ktoś wyrwał z zaskoczenia i zapytał: "no to mów wszystko, o co chodzi" to trzech czwartych bym zapomniał. A tu ta ilość ważna, nie kaliber. Każda z tych spraw sama z siebie niewiele znaczy. Dopiero poskładane razem dają obraz tego, co się naprawdę dzieje.
Na szczęście już od paru dni, może tygodni, nie myślę, że to wszystko, co mnie spotyka to kara Boża za moją nieudaczność. Dotarło do mnie, że tych kłód tyle dlatego, że robię coś dobrego. Gdyby nie chodziło o dobro, nie byłoby takiej nawały...
Nie najlepiej się dziś czuję. Covid? Mało prawdopodobne, ale kto wie.... Oczywiście boję się. Ale może w ten sposób nadchodzi już wybawienie? E, raczej kolejna fala cierpienia. Źle je znoszę, buntuję się, więc może muszę przejść szkolenie. Ale nie chcę. Bardzo nie chcę... Tak bardzo chcę słońca....