Mściwy i Wyrobnik
dodane 2016-05-11 13:54
Chyba zwariowałem. Gdzie się nie obrócę, patologie.
Święciło słońce. Było dobrze. I pewnie znów będzie. Ale wczoraj ogarnęła mnie złość. Na jednego z kolegów. Wiem, że jest człowiekiem nieśmiałym i zakompleksionym. Fakt, że los go wyniósł nad innych był pewnie dla niego trudnym wyzwaniem. Ostatnio, gdy ten i ów zaczął go krytykować, nawet żal mi się go zrobiło. Dawne do niego pretensje mocno wyblakły. Ale wczoraj...
Wczoraj okazało się, że ostatnie wydarzenia niczego nie nauczyły. Znów kogoś kopnął. Po cichu, tak żeby nikt się nie dowiedział. No nie może płazem puścić sytuacji, gdy ktoś nastaje mówieniem niewygodnej prawdy na jego dobrostan, prawda? On taki biedny misio, taki krzywdzony, atakowany.. I jednocześnie taki bezwzględny we wprowadzaniu swojej woli, bezlitosny, gdy ktoś powoduje, że nie może o sobie dobrze myśleć, tak łatwo bezpardonowo atakujący, ośmieszający, upokarzający innych.... Nie, podły drań. Nic więcej. Te wrażenie jaki jest biedny i krzywdzony to tylko zręczna manipulacja innymi...
I drugi. Co to wszystko ma gdzieś. Swoje zrobi. To znaczy swoje w wersji minimum. Reszta go nie obchodzi. A wdzięczność za to, że często idę mu na rękę? No przecież to wszystko mu się należy. On nie da się wykorzystywać!
Patologia.... Różni są w moim otoczeniu ludzie. Tyle że ci dwaj zbyt mocno odstają od tego, co by można nazwać jakąś normą. Zapatrzeni w siebie egoiści. Stać ich na przysługę tylko wtedy, gdy nic to ich nie kosztuje. Kiedy wystarczy rzucić ochłap. Gdy tylko mogą coś stracić, pokażą kły i pazury.
A ja głupi jestem. Bo unikam konfrontacji. Zamiast na nią pójść i jeśli trzeba będzie, nawet ich zgnoić. Tylko że to niczego dobrego nie przyniesie. Niereformowalni. Nikt i nic ich nie przekona, ze są wspaniali i doskonali. Każda próba choćby tylko zwrócenia uwagi skończy się awanturą i fochami. Pójście na ostro może ich najwyżej zniszczyć. A nie o to chodzi...
Pociesza to świadomość, że jednak jest ktoś, kto to może dobrze i sprawiedliwie zrobić za mnie. Nie, nie mylę się mocno w ich ocenie. Może tylko co do motywów, co do ich postawy nie. Lepiej to zostawić Bogu. Jednak obawiam się, czy nie usłyszę na sądzie, że widziałem zło, a nic z nim nie zrobiłem, nie postawiłem się...