Krzyż marginalizacji
dodane 2014-03-18 20:33
Dalszy ciąg tej krzyżowej drogi trwa. Oprawcy mają się dobrze, o ofiarach nikt nie pamięta. Przecież minął już taki szmat czasu.
Spotkanie. Zdawkowe przywitanie. Ta dawniejsza grzeczność była tylko ze względu na moją funkcję?
Kiedyś byłem dla NN i NN ważny. Teraz jestem petentem. Niebawem zaczną sie wstydzić, że mnie znają.
Fuszerka w robocie. Który to już raz poprawiam po kimś? A kogo to obchodzi?
Świat z perspektywy dźwigania krzyża wyglada bardzo dziwnie. Wydawało ci się, że masz przyjaciół. Okazuje się, że teraz stoją tylko wśród gapiów. I w nalepszym wypadku nie krzyczą "ukrzyżuj go".
Podobno jeśli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, pozostaje samo. Ale kiedy obumiera, wydaje plon obfity. Szkoda że tego plonu nie widzę. Ale pamiętam o Karolu de Fuocauldzie.
Tylko to powracające coraz częściej pytanie: po co mi to. Dopada mnie acedia? Możliwe. Po trzech latach kopania trudno wierzyć, że ma się rację.... Coraz częściej myślę, żeby się poddać. Na wszystkich frontach. Jeszcze trochę. Ale potem to mi już na pewno zabraknie sił. Nie dam rady. Jak zwykle to bywało w moim życiu, nie skonczę tego co dobrze zacząłem. Skazany na porażki nieudacznik....