Codzienność
Rozpoczyna się czwarty rok
dodane 2014-03-06 23:27
Co dzieje się w roku czwartym? Po modlitwie w ogrójcu, po biczowaniu i włożeniu na głowę cierniowej korony zaczyna się droga krzyżowa.
Miałem niemałą satysfakcję, kiedy z rok temu szef przyznał mi rację we wszystkim, o co spierałem się z jego zausznikami. Oczywiście tego nie zauważył. Ale przynajmniej wiem: nie zwariowałem. Miałem wtedy rację. Czyli - korona na głowę.
Teraz rozpoczyna się czwarta tajemnica bolesna. Droga krzyżowa.
Na początek zauważyłem, że jestem niewidzialny. To znaczy przestała mnie dostrzegać spora grupa ludzi w pracy. Dla nich jestem nikim. Co najwyżej zrzędą. Więc nie wpraszam się, gdzie mnie nie chcą. W ich rozmowy, sprawy. Mnie już nie ma. To dziwne uczucia, ale trudno, tak musi czasem być.
Potem zauważyłem, że połowa bliskich już też mnie opuściła. Przestało im zależeć. Więc byle jak byle szybko, bylebym się nie czepiał. Został mi jeden idealista. I noce...
Ale w sercu znów zapalił się taki mały ogień, który ze dwa miesiące temu zgasł. Zrobiło sie przytulniej....
Klęska przychodzi też w wynikach. Jest coraz gorzej. To moja wina? Na pewno. Przecież ciągle swoim zespołem kieruję. A że pozbawiono mnie wielu możliwości poprawy wyników? Przecież gdybym był dobry, to bym dał radę...
Niosę ten krzyż, choć wolałbym zaszczyty. Ale nie za cenę zniżenia się do metod nieuczciwych. Manipulacji czy czerpania korzyści z sutenerstwa....
Poniosę. Niebawem mnie do niego przybiją. I skonam. Czy zmartwychwstanę? Nie sądzę. Tę sprawę przegram do końca.