Zmiana krajobrazu
dodane 2012-12-09 18:32
Głos wołającego na pustyni:
Przygotujcie drogę Panu,
prostujcie ścieżki dla Niego!
Każda dolina niech będzie wypełniona,
każda góra i pagórek zrównane,
drogi kręte niech się staną prostymi,
a wyboiste drogami gładkimi!
I wszyscy ludzie ujrzą zbawienie Boże.
(Łk 3, 4b-6; por. Iz 40, 3-5)
Dziś (II Niedziela Adwentu) liturgia proponuje nam spotkanie ze słowem o… zmianie krajobrazu. Kiedy czytałam ten fragment, nie sposób było nie przypomnieć sobie słów ks. A. Pronzato, który w książce „Rozważania na piasku” pisze o pewnym swoim doświadczeniu podczas podróży przez pustynię:
Gdy po raz pierwszy zobaczyłem ten napis, szybko go sfotografowałem. To dziwne ostrzeżenie przed niebezpieczeństwem, napisane w języku francuskim i arabskim brzmiało „Danger! Sable” („Niebezpieczeństwo! Piasek). Piach leżał posłusznie po obu stronach traktu. (…) Tu i tam wydmy, znajdujące się w należytej odległości, jako element dekoracyjny tego specyficznego pejzażu. Zebrało mi się nawet na żartobliwe uwagi pod adresem moich towarzyszy przygody. Wyobraźcie sobie wiadomość w gazetach: „Nieszczęśliwy wypadek na saharyjskim trakcie. Kilka ziarenek piasku uderza w samochód i przewraca go…” A był powód do żartów. Przyzwyczajony do górskich dróg, do napisów ostrzegających przed lawinami czy przed osuwaniem się kamieni, nie potrafiłem sobie wyobrazić „niebezpieczeństwa piaskowego”.
Odechciało mi się żartów na tych dwustu siedemdziesięciu kilometrach między Ghardaia i El Golea. (…) Pierwszy silny powiew wiatru uderzył w auto z nagłą furią. Nie wiem, jak udało mu się pozostać na trakcie. Podmuchy stawały się coraz natarczywsze, gwałtowniejsze, i zarzucały nas zabójczymi masami piasku. Wydawało się, że o szyby uderza grad. Przywarłem ze wszystkich sił do kierownicy, aby w jakiś sposób zapanować nad złoszczącą się maszyną, którą zarzucało to tu, to tam, niczym jakąś kartką papieru, i która stawała w poprzek w najbardziej nieoczekiwanych pozycjach. (…) To nie był już strach. Byliśmy dosłownie sterroryzowani. Nie myśleliśmy już o wiadomościach w gazetach. (…) Trzeba było pośród tej apokalipsy posuwać się naprzód, na oślep, i znosić wściekły atak oszalałej piaskowej nawałnicy. (…)
Gdy wreszcie furia cichnie, zatrzymujesz się. Nogi ci drżą. Patrzysz wokoło z uczuciem przerażenia. Wszystko się zmieniło. Wydmy znajdują się tam, gdzie ich być nie powinno. Te poprzednie są spłaszczone, bezkształtne lub w ogóle nie istnieją. Nic nie wygląda tak, jak poprzednio. Można by powiedzieć, że nawałnica przeprowadziła korektę mapy…
Gdy tylko opuszczasz spokojną oazę, nieuchronnie wpadasz w nawałnicę. Modlitwa nie oszczędza cię. (…) Duch Święty nie muska ciebie, nie dokonuje efektownych przesunięć na twoim horyzoncie duchowym. Duch jest wichrem, ogniem… Przewraca, rozdziera, rozwiewa twoje starannie złożone karteczki, gubi je gdzieś daleko. Twe notatki pozostawia w strzępach… Zapowiada się przełom.
Gdy Duch Święty wtargnie do naszego życia, nie respektuje niczego, zmienia wszystko, przewraca ustalony porządek, rozbija ukochane przez nas schematy. Cała bieda polega na tym, że często tracimy czas, by zatykać szpary, poprzez które ten orzeźwiający wicher mógłby się przecisnąć…