Nasze dobre czyny jak skrwawiona szmata… (por. Iz 64, 5)
dodane 2011-11-28 17:01
Że niby co?? Moje dobre czyny odrażające, jak coś, co – nie dość, że samo nieczyste – jeszcze czyni takim wszystko, z czym się zetknie?? Przesłyszałam się może…?
Niestety (a może właśnie stety!) Izajasz mówi to do mnie. Dlaczego moje dobre czyny mogą być nieczyste? Może dlatego, że są zaprawione pychą, egoizmem, złą intencją… Może w nich pokładam zbyt wielką ufność. Może czynią mnie sprawiedliwą we własnych oczach, gdy tymczasem jestem pierwszą, która potrzebuje usprawiedliwienia…
Ale to jeszcze nie wszystko, co Pan miał do powiedzenia w czytaniach I Niedzieli Adwentu. W Nim to bowiem zostaliście wzbogaceni we wszystko: we wszelkie słowo i wszelkie poznanie… Nie doznajecie braku żadnej łaski… (por. 1 Kor 1, 5-7). No właśnie: W NIM jestem wzbogacana, nie we własnej sprawiedliwości. Niczego mi nie brakuje, aby odpowiadać miłością, na Jego miłość. ON jest gwarantem mojego zbawienia! Oczywiste? Oby. Co jeszcze? Czuwajcie. Aby Pan nie powiedział o nas kiedyś: Nikt się nie zbudził, by się Mnie chwycić… (por. Iz 64, 6).
Jaki zatem punkt wyjścia kreśli słowo Boże u początku Adwentu? Mnie przynajmniej zaprasza do porządnego rachunku sumienia, do zmierzenia się z prawdą o sobie i mojej kondycji oraz do położenia jeszcze raz całej ufności w Nim – moim Panu, który chce umacniać mnie aż do końca… (por. 1 Kor 1, 8).