• Będzie dym...

    Podczas mojego tradycyjnego wieczornego spaceru zauważyłem, iż znowu wzmocniono bezpieczeństwo Watykanu i okolic. Roi się dosłownie od policjantów. Niektóre wejścia, wjazdy oraz oczywiście drogi i dojścia wewnątrz Watykanu, zostały zmodyfikowane tak, by zachować dyskrecję dla konklawe. Na dachach domów i kamienic pojawiły się "ambony", lecz zamiast zwierzynę do obserwacji zastąpi komin zainstalowany na dachu Kaplicy Sykstyńskiej. Jednym słowem będzie dym...


  • Chiny - Hong Kong

    Chiny...jak to dumnie brzmi, a to de facto był tylko dwudniowy postój w Hong Kongu w drodze na Filipiny w 2010 roku. Podróż trwała strasznie długo, a program wizyty był bardzo precyzyjny i napięty. Ja jednak cieszyłem się ogromnie, bo tyle naczytałem o Chinach, o Chińczykach, że nie mogłem się już doczekać, by samemu doświadczyć, co to znaczy być w tzw. "Państwie Środka", nawet jeśli to był praktycznie tylko przystanek z dużą dawką chińskiego jedzenia, cudownej herbaty i jeszcze większą ilością deszczu.


  • Co się „święci”?

    Wyszedłem za próg domu, żeby zobaczyć co się „święci”, gdyż oświadczenie papieża Benedykta XVI z 11 lutego 2013 r. wywołało zainteresowanie na całym świecie, w tym wielu ludzi spoza Kościoła Katolickiego. Poruszenie to przełożyło się nie tylko na komentarze i na działanie różnego rodzaju watykanistów, dziennikarzy oraz samozwańczych pseudowatykanistów, wizjonerów, wróżek i potocznych „popierdułek” (zob. film pt. Kiler). To wyjątkowe ogłoszenie Papieża wpłynęło na zwiększony ruch (w każdym znaczeniu) w samym Wiecznym Mieście. Rzymianie zacierają ręce (nie tylko ci związani z Kościołem), cieszą się hotelarze, sklepikarze, szefowie kuchni najrozmaitszych restauracji, barów, jadłodajni, pizzerii oraz cała infrastruktura Urbe oraz nieuchronnie branża transportowa, zwłaszcza lotnicza (no i w końcu tanie linie lotnicze nie będą musiały dłużej udawać, że są tanie). Pomimo, że Italia ostała się bez króla, a teraz i bez papieża… coś się jednak wydarzy.


  • Mozambik

    Afryka po raz pierwszy, ale nie ostatni w tym roku (2011). Na początek Maputo. Było pięknie. Uciekłem z Europy przez Portugalię, gdzie czuło się już morską zimę, a potem przeskok w temperatury idealne ok. 28 -30 stopni, nie było za dużo wilgoci, można było spać i co najważniejsze obyło się bez komarów! Ponieważ większość czasu spędziłem w mieście, stąd obyło się bez przygód gastronomicznych itd. Aczkolwiek muszę powiedzieć, iż bardzo uważałem na wodę. Zresztą w ramach przygotowania do wyjazdu poprzez szczepienia, trzeba się jeszcze było nafaszerować różnymi tabletkami przeciw malarii. Mając jednak w ręku tzw. “żółtą książeczkę” następne wypady na Czarny Ląd odbywały się już bezproblemowo, tym bardziej, że na granicach zawsze sprawdzają czy masz przy sobie ten dokument.


  • Tajlandia

    Podróż do Tajlandii w 2010 roku już na etapie planowania była bardzo ekscytująca i egzotyczna. Celem była wizyta w Bangkoku i Lamsai. Pojawiła się jednak pewna wątpliwość o bezpieczeństwo, gdyż przed samym wylotem rozpoczęły się zamieszki lokalne właśnie w centrum Bangkoku, podczas których spalono i zniszczono niektóre sklepy na głównej, komercyjnej ulicy miasta. Nota bene, ta właśnie ulica stała się miejscem barykady dla protestujących i znajduje się jakieś 300 metrów od naszego mieszkania.


  • Egipt

    Wyjazd do Egiptu przygotowywany od kilku miesięcy, nagle zawisł w powietrzu z powodu przeziębienia, które mnie dorwało niespodziewanie. Domyślam się, że złapałem jakąś infekcję w metrze…potem poszło i klasycznie i szybko. Po kilku dniach kuracji było jednak widać efekty i ani przez myśl mi nie przeszło, żeby odwoływać mój wyjazd. Zatem w drogę!


  • Kenia - Nairobi

    Makabryczny ruch na ulicach…korki i lewostronny ruch wprawiają w zakłopotanie. Po pierwszych godzinach człowiek się przyzwyczaja, lecz nadal trzeba bardzo uważać, zwłaszcza jak się przechodzi przez ulicę…a właściwie się przebiega…tu nie ma pasów i raczej nikt nie ma ochoty zwalniać na widok pieszego…twój problem, twoje ryzyko.


  • Tanzania

    Kolejny wyjazd do Afryki w tym roku był jak przekładaniec... najpierw była Kenia… potem Tanzania, a potem znowu Kenia. Wytłumaczenie jest proste i związane z moją pracą..., a kolejny pobyt w stolicy był związany z obniżeniem kosztów powrotu oraz zaplanowanym tam spotkaniem. Ponieważ znowu trzeba swoje odsiedzieć na lotnisku, to spróbuję zacząć spisywać te moje wypociny.


  • Republika Środkowoafrykańska

    Co u mnie słychać? Odpowiadam w sposób tradycyjny, może trochę przydługi, ale nie musisz czytać do końca... Oto moje zapiski z czerwca 2011.


  • Kolumbia

    Tym razem trafiło na Latynoamerykę, a dokładniej mówiąc na Kolumbię i jej stolicę - Santa Fe de Bogota.