Refleksje nad małżeństwem
dodane 2013-02-11 21:38
Czy związek dwojga ludzi, którzy w pewnym nieokreślonym okresie spotykają się i stwierdzają razem, że chcą ze sobą dzielić radości i smutki dalszego życia, nie jest czymś fascynującym i tajemniczym? Przecież dwie osoby o zupełnie innych charakterach, o zupełnie innych przyzwyczajeniach i bardzo różnych pod względem fizjologicznym, nagle mają stworzyć coś, co niektórzy nazywają podstawową komórką społeczną. Mało tego, mają wytrwać w tym do końca życia, które przecież przynosi nam różne niespodzianki. Te dwie osoby na dodatek są stworzeniami słabymi, mającymi skłonności do popełniania różnych głupstw życiowych, których konsekwencje są trudne do przewidzenia. Co ciekawe wszyscy o tym doskonale wiedzą, a jednak łączą się ze sobą tworząc to co nazywamy małżeństwem.
Ta pierwsza część mojego wpisu jest poświęcona tym negatywnym stronom wyborów życiowych i nie ma się co dziwić, gdyż analizując jakiś problem musimy mówić i o jasnych jego stronach, ale nie możemy zapominać również o tych ciemnych. A refleksje te zostały spowodowane analizą dziewiętnastego rozdziału Ewangelii wg św. Mateusza, który to rozdział miedzy innymi opowiada nam o tym jak Pan Jezus zapatruje się na instytucje małżeństwa.
Rzecz bardzo ciekawa, rozmawiający z nim faryzeusze nie mieli wątpliwości co do samego istnienia czegoś takiego jak małżeństwo, nurtował ich natomiast problem rozstawania się męża i żony w sytuacjach, kiedy z różnych powodów nie pasują do siebie. Podają nawet przykład, że Mojżesz na coś takiego jak rozwód pozwalał.
Pan Jezus jednak zdecydowanie przerwał dyskusję mówiąc, że mężczyzna łączy się z kobietą tworząc jedno ciało. Zdarzają się owszem sytuacje, że niektórzy z różnych przyczyn są "niezdatni do małżeństwa", ale jeżeli ktoś się już na małżeństwo zdecyduje, odwrotu nie ma.
Dlaczego więc ludzie, wiedząc, że życie z inną osobą jest wielką niewiadomą, decydują się na ten krok? Oczywiście ile jest ludzi tyle będzie różnych odpowiedzi. Ja podaje swoją. Otóż uważam małżeństwo za piękny choć trudny krok. I trzeba na nie patrzeć nie tylko z punktu widzenia bliskości cielesnej dwóch kochających się osób. Albowiem zauroczenie i gorąca miłość z czasem przechodzi. Nadchodzą szare dni podczas których odkrywamy z przerażeniem, że współmałżonek posiada nie tylko te dobre cechy, które prezentował przed ślubem.
Dalej, przychodzi owoc małżeństwa - dziecko, które powinno być najpiękniejszym skarbem małżonków, ale w rzeczywistości zaczynają się problemy czy to z jego chorobami, czy to z koniecznością poświecenia swojego wolnego czasu dla małego człowieczka, który nie zawsze jest taki słodki jak na zdjęciu rodzinnym. Można by zresztą o tym wszystkim pisać w nieskończoność.
Ja osobiście traktuję jednak małżeństwo jak misję którą człowiek ma do spełnienia z swoim życiu, trudnym, często dającym w kość. Ale z drugiej strony - czy ktoś nam obiecał, że życie ma być usłane różami?