Studnia
dodane 2016-07-25 13:20
Był sobie człowiek, który całe życie żył w studni. Codziennie spoglądał w górę i marzył, żeby wyjść na powierzchnię.
Studnia była mała, może półtora metra średnicy. Człowiek nie wiedział, jak się w niej znalazł, ale wiedział, że musi wyjść. W górze, zaledwie kilkanaście metrów nad nim, jarzyło się niebieskie niebo, przepływały białe chmury, krzyczały ptaki. W nocy człowiek patrzył na gwiazdy, w dzień na blask Słońca.
Człowiek o niczym tak nie marzył, jak tylko żeby opuścić studnię. Oddychać świeżym powietrzem, czuć wiatr na twarzy i trawę pod stopami. Jednak droga w górę była bardzo trudna i niebezpieczna. Człowiek długi czas się w sobie zbierał, przygotowywał i trenował mięśnie.
W końcu pewnego dnia postanowił działać. Zaparł się rękami i nogami o brzegi studni i zaczął piąć się do góry. Kilka razy spadł z hukiem, ale zawsze się podnosił. Przez wiele godzin piął się i wspinał. Cały czas myślał tylko o świecie, jaki czeka go tam na górze. W końcu, pokonując wszystkie przeszkody i dając z siebie ostatek sił, uczepił się cembrowiny.
Wypełzł ze swojej studni i rozejrzał się. Ze zdumieniem stwierdził, że nie ma żadnych łąk, lasów ani morza. Dalej znajdował się w studni, tylko trochę szerszej, czterometrowej. Jej brzegi były tak samo zimne i gładkie, jak tej pierwszej. A kilkanaście metrów wyżej dalej jaśniało niebo i świeciło Słońce.
Człowiek usiadł i zapłakał.