O naturze depresji
dodane 2014-01-31 23:13
Znajomość tematyki depresji w naszym społeczeństwie poprawia się, ale wciąż funkcjonuje parę mitów, które postaram się tutaj obalić.
Mit 1. Depresja to nie choroba
W zasadzie wszyscy się zgadzają, że depresja to choroba, ale jeśli chodzi o wymiar praktyczny, to już nie do końca jest tak różowo. Jeżeli miałbym to jakoś opisać, to powiedziałbym, że Polacy uważają depresję za pół-chorobę, albo nie-do-końca-chorobę albo w najlepszym wypadku chorobę innego rodzaju niż reszta.
Wciąż gdzieś tam z tyłu głowy wielu z nas kłębi się myśl, że depresja to fanaberia albo decyzja samego chorego. Można jeszcze spotkać ludzi, którzy wierzą w taki pogląd wprost, na szczęście już coraz rzadziej. Ale nawet u tych bardziej świadomych wciąż można spotkać echa tego poglądu.
Depresja to normalna choroba, która ma swoje skutki fizjologiczne i która przede wszystkim jest uleczalna. Natomiast nieleczona może być śmiertelna.
Mit 2. Depresję można rozpoznać po wyglądzie
To jeden z bardziej absurdalnych czy wręcz śmiesznych mitów, ale niestety prawdziwy i sam się z nim spotkałem.
Wielu ludzi wierzy mianowicie, że chorzy na depresję wyglądają jakoś inaczej i można ich w ten sposób rozpoznać. Istnieje u nas pewien stereotyp, jak chory na depresję powinien wyglądać, ubierać się i zachowywać.
Jakiś czas temu modny był tzw. styl emo. Myślę, że styl ten był właśnie inspirowany stereotypowymi wyobrażeniami na temat tej choroby.
Tymczasem chorzy na depresję wyglądają zupełnie jak zwykli ludzie i niczym specjalnym się nie wyróżniają. Często można spotkać wypowiedzi w stylu: "To on miał depresję? No jak to, przecież zupełnie nie wyglądał..." A jak niby miał wyglądać?
Rozpoznawalność symptomów depresji jest u nas raczej słaba. Nie potrafimy dostrzec sygnałów, które naprawdę o niej świadczą, zamiast tego oczekując właśnie czegoś w rodzaju stylu emo. Wiele razy w gazetach czytałem relacje osób, u których ktoś bliski popełnił samobójstwo. Najczęściej wypowiedź brzmiała: "To był taki spokojny człowiek. Zupełnie nic nie wskazywało, że to zrobi." Cóż, zapewne były symptomy i sygnały, tylko inne, niż te stereotypowe.
Warto tutaj dodać, że chorzy na depresję często wstydzą się swojej choroby i celowo ją maskują. Utrudnia to znacznie dotarcie do nich.
Mit 3. Depresja to decyzja
Jak już wspominałem, wiele osób sądzi, że człowiek choruje na depresję, bo sam tego chce. Że jego stan jest w jakimś sensie jego wyborem albo chociaż winą. (Przypominam, że rzeczywistą przyczyną depresji jest bycie wystawionym na długotrwały stres.)
Z przekonania tego wynika dziwna metoda, którą bliscy próbują "leczyć": mianowicie próbują przekonać go, żeby nie miał depresji. Cóż, szanse powodzenia są mniej więcej takie, jak przekonać kogoś, żeby przestał mieć raka.
Przekonanie to wynika pośrednio z poglądu, że depresja to nie choroba.
Część ludzi uważa, że depresja jest niejako karą za winy lub za zły styl życia. Chociaż może to być częściowo prawda, to tylko jedna strona medalu. Depresja to choroba i nie jest zależna od czynników zewnętrznych. Można to porównać do złapania kataru: jeżeli człowiek się przeziębi, to zaczyna chorować na katar. Ale nawet jeśli po tym wszystkim umieścimy go w cieple, to katar nadal pozostaje. Podobnie z depresją: negatywne okoliczności mogą ją spowodować, ale jak człowiek już na nią zachoruje, to samo ich usunięcie nie spowoduje wyzdrowienia.
Szczególnie krzywdzące są zarzuty, że depresja wynika z braku zaufania do Boga. Chociaż sam Kościół katolicki tak nie głosi, to jego wierni owszem. Podobnie, Kościół nie głosi, że samobójstwo osoby chorej na depresję jest grzechem. Nie bardziej, niż powiedzmy śmierć na zawał serca. W depresji człowiek nie kontroluje niektórych własnych czynów i może targnąć się na swoje życie, bo choroba go do tego zmusza, chociaż on sam tego nie chce. Tak działają choroby psychiczne, chciaż dla ludzi z zewnątrz może to wyglądać, jakby człowiek sam chciał się zabić.
Mit 4. Depresję można wyleczyć bez leków
Lekarze u nas w Polsce nie cieszą się specjalnym zaufaniem. Zamiast tego lubimy sami leczyć się różnymi domowymi znachorskimi sposobami, co często ma fatalne skutki.
Można czasami usłyszeć zarzut: "Po co mam chodzić do lekarza psychiatry, skoro jedyne, co on zrobi, to przepisze mi leki?" A co właściwie lekarz ma zrobić, jeżeli nie właśnie przepisać leki? Istnieją leki antydepresyjne, dzięki którym w parę miesięcy można wyzdrowieć. Porównajmy to po raz kolejny z taką chorobą, jak zawał serca. Gdybyśmy poszli do lekarza po zawale serca, to co lekarz by zrobił? Przepisał leki. Tu jakoś nikogo to nie dziwi. Natomiast w przypadku depresji dziwi, być może dlatego, że uważamy ją za chorobę jakiegoś specjalnego rodzaju, której nie leczy się konwencjonalnymi środkami.
Leki antydepresyjne często mylone są z narkotykami. Nie, nie są to narkotyki. Podobnie, leki antydepresyjne to nie to samo co leki psychotropowe. Używa się u nas tych pojęć bez znajomości ich znaczenia. Czym innym są narkotyki, czym innym leki psychotropowe, czym innym leki antydepresyjne. Nie należy mylić tych rzeczy.
Niechęć do brania leków jest - uważam - główną przyczyną samobójstw ludzi chorych na depresję. Naprawdę, jeżeli człowiek się leczy i regularnie bierze leki, to prawdopodobieństwo samobójstwa jest naprawdę małe. Natomiast z powodu nieufności do farmakoterapii wiele osób niepotrzebnie traci życie. Dobrze, że nastawienie społeczne w tej kwestii się zmienia.
Wspomnę tutaj dla porządku, że zdarzają się spontaniczne remisje depresji. Zdarza się czasami, że człowiek bez żadnych leków i terapii zdrowieje. Jednak są to przypadki na tyle rzadkie, że nie warto na nie liczyć. Nowotwory też czasami samoistnie ustępują, a jakoś nikt nie zaleca w ich przypadku czekać i liczyć, że same znikną.
Mit 5. Spowiedź leczy depresję
Na szczęście ta postawa w Kościele się zmienia, ale wciąż można często ją spotkać. Otóż wielu katolików uważa, że depresja jest jeśli nie karą, to chociaż skutkiem grzechu. I że spowiadając się, można się z niej wyleczyć.
Cóż, chociaż Bóg czasami interweniuje i cuda naprawdę się zdarzają, to jednak 99% ludzi powinno po prostu normalnie iść z tym do lekarza.
Zgadzamy się wszyscy, że spowiedź nie leczy kataru, nie leczy żylaków odbytu ani nie leczy zeza. Dlaczego więc miałaby leczyć depresję? Chyba z powodu tkwiącego gdzieś w nas przekonania, że to nie jest choroba.
Szczególnie niebezpieczne jest przeciwstawianie spowiedzi medycynie. Można czasem usłyszeć: "Po co masz tracić pieniądze na lekarzy? Idź się wyspowiadać." To jest ogromnie niebezpiecze, bo nie dość, że skazuje człowieka na życie z chorobą, to jeszcze podważa zaufanie do wiary. Właściwym rozwiązaniem jest zarówno iść do lekarza jak i do spowiednika. I nie spodziewać się, że spowiednik wyleczy z depresji. Tak samo, jak lekarz nie udzieli rozgrzeszenia.
======
Jak wspomniałem, świadomość w naszym społeczeństwie poprawia się. Opinii, które przytoczyłem, jest coraz mniej, co jest pozytywnym zjawiskiem. Wciąż jednak się zdarzają, więc warto zwracać na to uwagę.