Uncategorized

AFRICA

dodane 16:55

Wczoraj, tj. 29 sierpnia 2010 w wielu większych miastach Polski miała miejsce akcja "S.O.S. dla Afryki", przeprowadzana przez Zakon Braci Kapucynów.

Miałam przyjemność być obecna na części tej akcji. Wysłuchałam koncertu zespołu afrykańskiego, a właściwie kongijsko-polskiego, zobaczyłam jak wygląda domek pigmejski wraz z naczyniami, tarczami i łukami, skosztowałam miodu afrykańskiego (pycha!), zobaczyłam niektóre gatunki fauny afrykańskiej, porozmawiałam z ojcem kapucynem oraz kupiłam książkę br. Roberta Wieczorka p.t. "Pęknięte serce Afryki". Br. Robert Wieczorek miał zresztą wczoraj kazania w moim parafialnym Kościele.

Przy okazji udało mi się nieco wspomóc misje w Afryce... Do której kiedyś bardzo chcę pojechać jako misjonarka świecka (a kto wie, może i nawet zakonna...choć na razie od zakonu jestem dość daleko). Nie wiem, ja ja bym tam w ogóle żyła, skoro w Polsce, w moim ojczystym kraju, w mieście, w którym się urodziłam i w którym żyję 19 lat (a więc całe życie dotychczasowe) mam tysiące obaw i lęków... Za gorąco robi mi się od 25 stopni w górę... Nie lubię wilgoci... Wiem, że w Afryce nie każdą wodę można pić i nie każdy pokarm jeść... Że jest tam mnóstwo robali, których nie kocham specjalnie... Że jest tam mnóstwo chorób, że w wielu państwach jest spokój, ale też w wielu zamieszki, wojny, że jest niebezpiecznie...

A mimo wszystko czuję, że naprawdę chcę tam pojechać. Mimo wszystko. Mimo moich lęków, ograniczeń, mimo zakorzenienia w polskiej kulturze... Chciałabym tam pojechać i choć trochę, choć niewiele pomóc Afrykańczykom - ludziom, w których jestem zakochana, mimo, że żadnego nie znam i z żadnym nigdy się nie spotkałam... No, chyba że przypadkiem, na ulicy.

Czy to możliwe? Tego nie wiem. Ofiarowuję to marzenie Panu Bogu, wierząc, że On wie o wiele lepiej co dla mnie dobre i pomoże mi. Jeśli mam pojechać do Afryki - to da mi nadzieję, wiarę i siłę potrzebne mi do tego, a jeśli nie mam pojechać do Afryki... to do niej nie pojadę.

Obecnie jestem dzień przed wyjazdem na obóz studencki do Białego Dunajca i to jest już dla mnie wyzwanie nie lada. Oprócz mojego wspaniałego Ks. Spowiednika, który jest jednocześnie Duszpasterzem akademickim, nie znam nikogo w duszpasterstwie, z którym będę mieszkać... Na całym obozie mam parę znajomych osób, ale w innych chatach. Tak więc, co tu się zgrywać na twardziela, jestem przerażona po prostu i nie wiem, jak to będzie. Zapewne przeżyję te dwa tygodnie... tylko ciekawe w jakiej kondycji... Parę osób z "mojego" Duszpasterstwa widziałam "przelotem" i sprawiają bardzo miłe wrażenie, ale jak ktoś jest tak zamknięty i nieśmiały jak ja...

No cóż, ta notatka nie jest zbyt wesoła. Żeby już do reszty zepsuć Wam, drodzy Czytelnicy humor, napiszę jeszcze o moich ostatnich refleksjach, dotyczących ludzi, którzy niszczą życie innym.

Niektórzy z nich są bardzo nieszczęśliwi. To nie jest usprawiedliwienie, ale takich ludzi mimo wszystko...chyba bardziej rozumiem. Byli krzywdzeni przez innych, sami się krzywdzili i krzywdzą, w rezultacie krzywdzą też innych ludzi. Często nawet nieświadomie.

Niestety, wydaje mi się, że są też ludzie, których chyba jedynym celem i sensem istnienia jest zatruwanie i niszczenie życia swoim bliźnim. Cokolwiek powiedzą - złośliwie i tak, aby zranić. Cokolwiek pomyślą - oczywiście bardzo niepochlebnie (delikatnie mówiąc) o innym człowieku. Cokolwiek zrobią - ze szkodą dla innych. Nie rozumiem, jak można żyć w ten sposób... Ale widocznie można. W dodatku najczęściej do takich ludzi nic nie trafia - mówi się do nich jak do ściany, z efektem zerowym. W rezultacie jedyne, co można zrobić, to od nich UCIEKAĆ. Gdzie pieprz rośnie.

Proszę, nie zrozumcie mnie źle. Absolutnie nie mam na myśli, że wszyscy ludzie są tacy. O nie, nie. Nie mam też na myśli, że człowieka należy pozostawić samemu sobie, nie walczyć o niego, nie pomagać mu... Tylko że - cały czas się tego uczę - człowiekowi niestety nie daje się pomóc, jeśli on, choćby tylko troszeczkę, sam by tego nie chciał. Są tacy, co nie chcą. To są właśnie potępieni. Nie mordercy, nie gwałciciele, nie hulaki - bo oni, jak każdy człowiek, mają szansę, mogą się nawrócić i zmienić.  Ale tacy, co cały czas mówią Bogu i ludziom nie, sami się tej szansy pozbywają. I nawet Bóg, nie chcąc łamać naszej wolności i czynić nas bezwolnymi robotami, musi uszanować ich wolę i pozwolić im na to. Czyli na uśmiercenie siebie.

O, i jeszcze deszcz leje...

No tak, ponarzekać też kiedyś trzeba. Ale już wystarczy, że mnie jest smutno, nie będę Was smucić jeszcze bardziej... A więc the koniec tych depresyjnych wypocin.

Do usłyszenia jutro bądź za dwa tygodnie <boisie>

Shalom!

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 22.11.2024

Ostatnio dodane