Tak sobie myślę...
Wielki(e) Post(anowienie)
dodane 2016-02-10 21:00
W szkole wymyśliliśmy z dziećmi, że Wielki Post to taki skrót od Wielkiego Postanowienia. No i zaczął się festiwal postanowień. Dzieci na zmianę wymyślały postanowienia. Kto będzie miał lepsze? Kto cięższe? Kto będzie dźwigał większy krzyż? Swoisty targ próżności - żeby tylko zabłysnąć.
A przecież nie o to chodzi. Chodzi tylko o jedno: o nawrócenie. Moje Wielkie Postanowienie powinno dotyczyć nawrócenia. I spośród wszystkich pomysłów wybieram to, które choć o krok pozwoli mi wrócić do Pana Boga. Jaki jest sens niejedzenia słodyczy, jeśli tym się do Boga nie zbliżę? Po co rezygnować z komputera, jeśli znajduję tam ciekawe rozważania wielkopostne?
Pewien chłopczyk powiedział, że w Wielkim Poście zrezygnuje z jedzenia kiełbasy. Kiedy katecheta zapytał go, dlaczego nie będzie jeść kiełbasy, uczciwie wyjaśnił: "Bo nie lubię". O! I taki jest sens tych wszystkich postanowień, które nie zbliżają nas do Boga.
Kiedy myślisz nad postanowieniem, zacznij myśleć o swoich słabościach. Wybierz tę, która w istotny sposób oddala Cię od krzyża Pana Jezusa. I powoli, bez napinki, bez desperacji staraj się poprawiać w tej słabości. Może nie uda się do końca... Może będą upadki. Może będą pokusy, żeby sobie zmienić postanowienie. Może się zdarzyć dużo rzeczy. Nie szkodzi. Słuchaj Boga. Jeśli Twoje postanowienie nie będzie tym, które sprawi, że bardziej przylgniesz do krzyża Chrystusa, możesz je zmieniać. Nie popełnia grzechu ten, kto w trakcie Wielkiego Postu nagle coś tam kombinuje przy postanowieniach. Grzech zaniedbania zaciąga za to ten, kto nie robi nic, by zbliżyć się do Golgoty.
Nie bądź leniem. Bierz krzyż i zasuwaj na górę. A jeśli okaże się, że wybrałeś złą ścieżkę, zmień ją po drodze. Byle zmierzać w stronę szczytu.