Tak sobie myślę...
Za trudna Ewangelia
dodane 2015-12-02 23:07
Ewangelia jest piękna. Można się wzruszyć, zaczytać, nawet nauczyć na pamięć. Można się nią podpierać w rozmowie, cytować, pouczać nią innych. Ale kiedy przyjdzie ją zastosować w życiu, zaczynają się problemy.
Świat zanurzony jest w morzu nienawiści i zła. Stoimy na tej granicy, za którą jest wojna, niesprawiedliwość i utrata godności ludzkiej. Niemal każdego dnia dobiegają nas wiadomości o zamachach terrorystycznych, strzelaninach, atakach zbrojnych. Świat chrześcijański modli się za ofiary, ich rodziny. Świat chrześcijański poucza, że całe zło bierze się z odrzucenia Boga. Świat chrześcijański wie, co jest dobre, a co złe.
Ten sam świat zna słowa Chrystusa: "Miłujcie waszych nieprzyjaciół, dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą" (Łk 6,27). Kiedy jednak przychodzi zacząć się modlić za oprawców, wielu z tego chrześcijańskiego świata zaczyna stawiać opór: "Jak to tak? Czy to nie przesada?" Nagle okazuje się, że Jezus chyba nie uwzględnił w Ewangelii terrorystów. Że Ewangelia jest piękna i ważna, ale bez przesady.
I nie szkodzi, że nasz Pan i Nauczyciel "podał grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym mu brodę." (por. Iz 50,6). My przecież nie musimy. My przecież nie jesteśmy Bogiem. A że prosi nas, żebyśmy stawali się jak On: cichy i pokorny? Nie szkodzi. Widocznie nie znał realiów naszego życia.
Tak łatwo usprawiedliwić się z Ewangelii. Bo w obliczu prawdziwego sprawdzianu miłości okazuje się, że Ewangelia jest dla nas... po prostu za trudna.