Tak sobie myślę...
A ja czekam na Ciebie, mój Panie!
dodane 2015-11-30 22:11
Rozpoczęliśmy kolejne przeżywanie adwentu. A więc oczekujemy na przyjście Pana. Ale czy naprawdę oczekujemy?
Dziś rozważaliśmy w klasie historię Zachariasza. Przez całe lata modlił się o dziecko. Kiedy jednak stanął przed nim Archanioł Gabriel z dobrą nowiną, że modlitwy starego kapłana zostały wysłuchane, Zachariasz nie uwierzył. Modlił się, ale nie wierzył, że to się może stać.
Czy nie jest podobnie z naszym adwentowym czekaniem? Wołamy "Przyjdź, Panie Jezu!", a jednocześnie z trwogą oglądamy wydarzenia na świecie i przerażeni myślimy, czy to aby nie znaki końca czasów? A dlaczego z trwogą i przerażeniem? Przecież jeśli z wiarą wołamy, by Pan Jezus przyszedł, nie musimy się niczego bać. Wszak spotkanie z Panem Jezusem to najpiękniejsze, co się nam może przydarzyć.
Trzeba więc być gotowym. Nie tylko gotowym na Boże Narodzenie, ale też gotowym na powtórne spotkanie z Jezusem. Trzeba być gotowym zawsze, bo adwent tak naprawdę trwa całe nasze życie. A ten liturgiczny, czteroniedzielny adwent... on uroczyście przypomina nam, że musimy się przygotować i nie możemy zaspać, aby przyjąć przychodzącego Pana Jezusa z otwartymi ramionami.
"Wy się nie bójcie" - mówi Jezus.
Nie boimy się. Czuwamy i czekamy. I wołamy z prawdziwą wiarą, że przyjście Jezusa nie jest tragedią, ale pięknym spełnieniem naszych tęsknot: "Przyjdź, Panie Jezu!"