Mader
Dom prezentów
dodane 2013-12-04 18:53
Kilka dni temu młodzież (domowa!) podeszła do nas z losami.
Najstarsza podrzucała je beznamiętnie w jakimś przezroczystym woreczku (dorosła!) , a Średnia wytłumaczyła krótko :
- W tym roku robimy losowanie na 6 grudnia.
- Tak. Ale w domu?
- Mhhhmmm- podrzucanie ustało i woreczek rozchylił się zachęcająco
- I będziemy prezenty robić samodzielnie, nie kupować
- Aaa – wydawało mi się, że po tych słowach sufit obniżył się niebezpiecznie. Kompletnie nie mam wolnego czasu!
Nie wymyślili sobie tego sami. Kilka lat temu dyrekcja w ich szkole zarządziła taki sposób obchodzenia dnia św. Mikołaja. Najpierw wszyscy spanikowali, potem na chwilę wybuchł bunt, ale że czas naglił… zaczęli przez osoby trzecie podpytywać, co też mogliby podarować (A najpierw samemu zrobić! A przecież nie umieją!) wylosowanemu. Jednak okazało się to łatwiejsze, niż się to początkowo wydawało.Wystarczyło chcieć. Do dziś uważają, że to były najlepsze szkolne Mikołajki. Szaliki, koraliki, zakładka ( z kliszy, jak za czasów mamy!), album ukochanego zespołu, płyta, obrazek, świecznik. Poszewka na poduszkę okazała się porządniejsza, niż jakakolwiek ze sklepu i do dziś służy Najstarszej.
To tylko zaczyna się od strachu! Każdy bał się, że sobie nie poradzi, tak dobrze, jak przemysł, który wydaje miliony, by stworzyć zapotrzebowanie na swoje produkty.
Jednak klamka zapadła! Ktoś wrócił później do domu, ktoś zajrzał do sklepu, do którego nigdy nie chodzi, do innego przyszła paczka, otwierana potem po kryjomu. Zaczęły odbywać się gorączkowe narady. Pojawiły się uśmiechy. Znowu okazało się, że to świetna zabawa! A brakujący czas… Ustąpiło jej żmudne prasowanie, które… którego ciężar jakoś się tak cudownie rozłożył na więcej osób :)
Mader
mader.sima.kasia.aga@gmail.com