Mader, Samboraga, Mama_Kasia, Isma
Przez okno
dodane 2013-12-01 16:28
Tyle razy pisałyśmy o Adwencie i zwyczajach Adwentowych w naszych domach...
Cieszymy się, że Samboraga wciąż jest z nami choć trochę. Czytamy coś, co napisała kiedyś i uśmiechamy się do niej - tak, jak prosiła, tak jak chciała. Samboraga w 2010 roku o Adwencie i... dyskotekach:
Adwent, adwent już blisko… W szkołach ostatnie dyskoteki… W piątek nie, w czwartek! W czwartek??? Ale angielski, pianino, lekcje do odrobienia…???!!!
Pamiętam festyn rodzinny w przedszkolu, sprzed paru lat. Miał odbyć się w piątek, już na sam koniec roku. Festyn na świeżym powietrzu, z bigosem, pieczonymi kurczakami i kiełbaskami. Myślano nawet o uzyskaniu dyspensy na ten dzień, ale ostatecznie pomysł zarzucono, aby nie powstała obawa ominięcia piątkowego postu, festyn przełożono na sobotę.
To dobrze. To dobrze, że mimo zalewu religijności wybiórczej wciąż staramy, by i w ten codzienny sposób być bardziej ‘dla Boga’… Nawet jeśli trzeba dokonywać logistycznych cudów, by dowieźć dziecko z zajęć ‘nie do odwołania’ na drugą stronę miasta tak, by zdążyło jeszcze choć na połowę dyskoteki ;)))
Isma dwa lata temu Adwent rozpoczęła notką o czekaniu:
Trzeba zdać sobie sprawę z czegoś niebywale bolesnego: nie sprawujemy kontroli nad światem ani nawet nad naszym własnym życiem. Jeśli przyjrzeć się całej różnorodności, dynamizmowi, nieustannym zmianom świata, to wypada przyznać, że na naszą egzystencję składa się głównie bierność. Tak wiele okoliczności utrudnia nam podejmowanie decyzji dotyczących nas samych: choroba, starość, brak pieniędzy, względy rodzinne czy kulturowe. Tak wiele jest czynników, które wtrącają nam z ręki klucz do rzeczywistości! O ileż więcej czekamy niż działamy!
Życie Jezusa spełniało się nie tylko w działaniu, ale także w oczekiwaniu na to, co miało się wykonać. Miłość Boża czekała na odpowiedź na swoją miłość. Nadal czeka.
„Duchowość czekania nie jest tylko naszym czekaniem na Boga – pisze Henri Nouwen - Jest także uczestnictwem w czekaniu Boga na nas i w ten sposób dzieleniem najgłębszej, czystej miłości, jaką jest miłość Boża.”
Kasia napisała o Adwencie artykuł, a oto fragment (skoro takie omawianie literatury jest na miejscu, to tym bardziej przypomnienie kasinego tekstu):
Innym elementem, wykorzystywanym do żywego przeżywania Adwentu w domu jest wieniec adwentowy. Wieniec wymyślił pastor Johann Hinrich Wichern, który żył w Niemczech w XIX wieku. Prowadził on przytułek i szkołę dla sierot.
Zwyczaj szybko rozprzestrzenił się. Na początku XX wieku dotarł do Polski. Zadomowił się również w naszych kościołach.
Przez te lata ukształtowała się symbolika wieńca adwentowego. Trzy świece według niektórych źródeł powinny mieć kolor fioletowy, a jedna (trzecia) różowy, co odpowiada barwom liturgicznym tego okresu. Każda ze świec ma swoją własną wymowę. Kolisty kształt wieńca oznacza, że Bóg nie ma początku ani końca. Gałązki drzew iglastych mówią o życiu wiecznym, do którego jesteśmy przeznaczeni.
Można skorzystać z bogactwa treści, jakie niesie wieniec adwentowy. W naszym domu ograniczamy się do symbolu Światła.
Zapalona świeca towarzyszy nam w życiu. Każde z dzieci otrzymało w czasie chrztu świętego własną świecę. Jej przekazaniu towarzyszyły słowa: Podtrzymywanie tego światła powierza się wam, rodzice i chrzestni, aby wasze dzieci, oświecone przez Chrystusa, postępowały zawsze jak dzieci światłości, a trwając w wierze, mogły wyjść na spotkanie przychodzącego Pana razem z wszystkimi świętymi w niebie.
Inną świecę zapalamy podczas modlitwy rodzinnej, czy wspólnotowej. Przy jej zapalaniu oznajmiamy: światło Chrystusa!
Świece na adwentowym wieńcu oświetlają nas tym Chrystusowym światłem. A dodatkowo pokazują przybliżający się z każdą niedzielą i kolejną zapaloną świecą czas świętowania dnia, kiedy to Słowo stało się Ciałem i zamieszkało między nami.
A dzieci Mader same czyściły szufladki
- Pójdziecie po kalendarz adwentowy? Trzeba go umyć. Jest pewnie zakurzony.
- Jasne, jasne! - zerwali się razem.
Kiedyś za kalendarz robił karton z wypisanymi kolejnymi dniami i krepina, z której składałam woreczki z niespodziankami i prezentami. Gotowy domek z szufladkami kupiliśmy niedawno.
- Oczyścilliście? - zadałam pytanie kontrolne, wchodząc do pokoju.
Nie usłyszeli, siedzieli na dywanie, dziwnie zgodni. Siostra i brat. Ona wycierała ściereczką dach, on otwierał szufladki.
- Może coś zostało?
Zostało. Z jednej wyjął karteczkę z fragmentem z Pisma św.
- W tamtym roku było o zwierzętach w Biblii?
- No.
- A to? Cukierek!
- Tak, pamiętasz, że M. czasem nie wstawała z nami. Zostawialiśmy wtedy dla niej niespodzianki i o tej zapomniała. – Najstarsza rzeczywiście była wtedy w ostatnich miesiącach ciąży i czasem nie dawała rady zwlekać się skoro świt, zwłaszcza gdy zajęcia zaczynały się później. Nie było jeszcze Małej Dziewczynki na świecie. Ale teraz...
- Ciekawe, czy M. przygotuje jej kalendarz?
- No coś ty! Malutka jeszcze jest!
- Nie będzie miała żadnego? – Najmłodszy nie mógł uwierzyć.
- Jest coś jeszcze?
- Żelek?- postanowił spróbować. - Ale twardy!
- Nie jedz! Zatrujesz się! Wytrzyj lepiej resztę porządnie. - zleciła Średnia, przeglądając dalej poprzedni Adwent.
Za chwilę szufladki zapełnią się nowymi Słowami, zadaniami, słodyczami a nawet... kredkami dla Małej Dziewczynki.
Adwent 2013. Jest inny, ale jedno jest w nim niezmienne: czekanie
Okno na cztery strony świata