Mama_Kasia
Niecodzienna codzienność
dodane 2013-05-31 09:28
Przez dłuższy czas pojawiało się we mnie pytanie: Dlaczego nie codziennie?
Chodzi o Eucharystię.
- Dlaczego tylko w niedziele, święta, uroczystości, piątki (formacja w małej wspólnocie)? Dlaczego tylko w niektóre dni spożywam Ciało i Krew Pana Jezusa?
Miałam odpowiedź na to pytanie.
- Niedziela i dni nakazane do świętowania nie podlegają dyskusji. Skoro jestem we wspólnocie, to uczestniczę w przewidzianej formacji, a w piątki spotykamy się na Eucharystii. W inne dni jest tyle rzeczy do zrobienia. Troska o rodzinę, dzieci jest moim podstawowym obowiązkiem, wynikającym z powołania. Rano muszę być w domu, gdy dzieci mają na późniejszą godzinę do szkoły, a jak idą na ósmą, to ja już na ósmą do kościoła nie zdążę. Pewne rzeczy można zrobić tylko po południu, więc na 18-ą nie dam rady.
Potem okazało się, że wiele z tych tłumaczeń jest naciąganych. Na 8-ą bym zdążyła, ale nie chce mi się wstawać. Na 18-ą nie idę, bo są rozgrywki siatkówki w TV, które namiętnie oglądałam. Kolejne argumenty padały i wiedziałam, że w zasadzie możliwość pójścia na mszę mam codziennie, ale wolę w tym czasie robić inne rzeczy.
Pytanie: Dlaczego nie codziennie wciąż wracało. Podsycane było przez świadectwa innych: księży, którzy z zapałem mówili o własnym codziennym spożywaniu Ciała Pana Jezusa; osób z zaprzyjaźnionych wspólnot, o których wiedziałam, że od zawsze chodzą na mszę codziennie; osób z tych wspólnot, które zaczęły uczestniczyć we mszy codziennie i były na początku tej drogi. Oni mieli coś, czego nie miałam, a co było również dla mnie dostępne.
Doświadczałam namiastki codziennych spotkań z Jezusem w Eucharystii w czasie letnich rekolekcji i w czasie Adwentu, gdy chodziłam na roraty. Miałam za czym tęsknić, ale nie miałam dość siły, aby podjąć wyzwanie. Bo to było dla mnie wyzwanie.
Zaczęłam się modlić do Pana o dar, aby mi się chciało chcieć. Wiedziałam, że chcę, a z drugiej strony strasznie mi się nie chciało.
Otrzymałam łaskę. Niecodzienność spożywania Jezusa weszła w moją codzienność. Wierzę, że Jezus w tym darze przenika moje wnętrze, wchodzi wraz ze świętym Pokarmem w te miejsca, które tylko On może uzdrowić, ale też te, które może umocnić, pobudzić... To jest dotykanie Jezusa, Osoby. Nie ma z Nim bliższego spotkania.
Nie piszę, że teraz to już tak jest bezproblemowo, że zawsze z tą samą intensywnością mi się chce. Nie, nie mam tego. Ale jest wiara, że ten dar niedoceniany jest wielki aż do niewyobrażalności i pragnienie, aby nie poddawać się i iść – codziennie. Ufam, że przyjdzie czas takiej miłości, że będę szła bez konieczności pokonywania niechcenia. …Ale i tak już cieszę się, że mam to, co mam :) I obym tego nie straciła.
Mama_Kasia
mader.isma.kasia.aga@gmail.com
fot. madame.furie/flickr.com