Mader
Żołnierze Wyklęci i czwartoklasiści
dodane 2013-03-02 12:22
Próby się odbyły. Trzy. A ostatnia nawet z przyjemnie zaskoczonym wychowawcą. Czwartoklasiści stanęli na początku apelu. Czego się mieli bać, skoro wszystko mieli wyćwiczone?
Czwartoklasiści – dla niewtajemniczonych w ciągłe zmiany w edukacji polskiej: czwarta klasa jest już tylko w podstawówce- nie mają poważnych lekcji historii. Uświadamia się im raczej, że żyją w jakiejś rodzinie, noszą nazwisko, ta rzecz, co powiewa w święta nad budynkami, to Flaga, wiszące gdzieniegdzie ptaszysko należy nazywać Godłem, a piosenka, której słów niektórzy dorośli nie znają (dobrze, jak melodia im w ucho wpadła!) jest Hymnem Polski.
Trochę to śmieszne, że lekcje dla dziesięciolatków zakładają z góry, że w wcześniej nic nie widziały, nic nie słyszały i nic nie mówiły (pytały), jak te małpiątka.
Nikt więc czwartoklasistom nie dałby takiego zadania, żeby przygotować lekcję czy apel o Żołnierzach Wyklętych. Co one mogą rozumieć? A jednak… Plakaty, informacje w Internecie, zasłyszane rozmowy zrobiły swoje. Najpierw pojawiły się pytania. Potem było szperanie, znicz na pomniku Generała Nila, towarzyszenie mamie w trakcie spotkania i pomysł - „My to przygotujemy. Chwała bohaterom” – „Pomożemy wam. Chwała bohaterom” – odpowiedzieliśmy, my rodzice, my rodzina, o której już dzieci na lekcji historii nauczyły się, że ją mają ;).
I tak czwartoklasiści poszli do pani od historii, rodzice usiłowali się porozumieć z nauczycielami, obiecać, że nikogo nie obciążą większą ilością pracy, zorganizują próbę.
- Ale jak to przygotują? Plakat i z kartki? – myśli rodzic - PowerPointa nie znają, czwartoklasiści przecież!
- Mamo, zrobię to sam! Znamy! Właśnie uczymy się na informatyce!
Slajdy zmieniały się, zdjęcia napływały za kliknięciem. Głowa obok głowy ustalaliśmy, jak krótko ująć to, co będzie na kartce opisane obszerniej.
- A może dać początek filmu o Popiełuszce. Tam jest taki pięciominutowy fragment. Ale czy oni dadzą sobie radę, żeby przełączać?
Spojrzenia czwartoklasistów były rozbawione i bardzo wymowne.
Nie pytaliśmy „Co one z tego rozumieją?”, bo widzieliśmy, że dużo. Może tak się dzieje w tych domach, w których dzieci o fladze dowiadują się, jak tylko potrafią o nią zapytać? Wszystko wcześniej?
Próby się odbyły. Trzy. A ostatnia nawet z przyjemnie zaskoczonym wychowawcą.
Czwartoklasiści stanęli na początku apelu. Czego się mieli bać, skoro wszystko mieli wyćwiczone? Tylko włączyć projektor i…
Projektor nie dał się uruchomić! Jak w złym śnie!
Czy przegrzany, czy podłączony do złego gniazdka, czy źle wyłączony, czy jeszcze coś tam innego… Zaczął działać dopiero za kilkanaście minut. I dorośli nic nie potrafili poradzić…
Nie było mnie tam. Gdy za kilka godzin słuchałam tej opowieści, widziałam oczyma wyobraźni łzy i przerażone miny. Załamanie. To przecież tylko czwartoklasiści!
Ale okazało się, że moja wyobraźnia jest zbyt bogata.
Czwartoklasiści poszli po prostu ustalić nowy termin prezentacji!
Zrobiłam szybki rachunek sumienia. Jak szybko ja się zniechęcam?
„Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego”
Jak czwartoklasiści chociażby.
Mader
mader.isma.kasia.aga@gmail.com
fot. Wikimedia Commons