Mader
Piękna i Bestia
dodane 2013-02-23 13:59
Za moim oknem leży śnieg, jest zimno i ciągle zmrok przychodzi zbyt wcześnie. To wymarzony czas na snucie wieczornych opowieści i słuchanie bajek. Ale niestety, to nie jest bajka :(
Już od początku było trochę inaczej, niż w bajce. Bestia, miała chorobę genetyczną, a ta czyniła jej wygląd dziwnym i trochę przerażającym. Została porzucona przez rodziców po urodzeniu i być może dorastałaby w smutnym, pięknie ufortyfikowanym zamczysku samotności, otoczonym wyhodowanymi na bólu niezwykłymi gatunkami róż, ale… W dzieciństwie przygarnęła Bestię bezpłodna kobieta, pokochała i obłaskawiła.
Kiedy więc Piękna Bestię odnalazła, Bestia była dzielnym, pracującym, przyjaznym i radosnym człowiekiem. Piękna zakochała się. Ten człowiek o twarzy Bestii dał jej więcej szczęścia, niż jakikolwiek dotąd poznany królewicz. Zamieszkali razem, zaniechali ślubów, bo to takie nienowoczesne i zbudowali wspaniały dom.
Z czasem wykiełkowało w nich pragnienie. Zapragnęli dziecka.. Początkowo starali się nie rozmawiać o tym, bo wydało im się, że wtedy szczęścia byłoby wokół nich zbyt dużo, a to nie bajka przecież, ale wreszcie musieli przyznać, że myślą o maleństwie cały czas. „Zaadoptujmy dziecko”- rozmarzyła się Bestia. Chciała uratować jedno z tych tak samo opuszczonych, jak ona kiedyś. Stworzyć mu dom. Wiedziała, jakie lekarstwa wcierać w bolące rany i jakimi kołysankami koić duszę. -„Czy mogłabyś przyjąć porzucone dziecko?” – „Mogłabym”- odpowiedziała bez namysłu Piękna -. „Ale może niepotrzebnie się boimy? Chodźmy do Maga po poradę.” Mag był bardzo poważny. Rysował wzory, prowadził skomplikowane wyliczenia, wreszcie przemówił : „ Potomek urodzi się chory, albo zdrowy. Pół na pół. Ale jest na to rada.” Potem mówił, że być może uda się na tyle wcześnie wykryć wady, żeby wszystkie dzieci podobne do Bestii zabić w łonie Pięknej. Na widok zamarłych z przerażenia twarzy, rzucił.- „Jest. Jest jeszcze jednen czar.” – zawiesił tajemniczo głos: „Być może będziecie musieli sprzedać coś najcenniejszego, może pracować dzień i noc. To trudna procedura… In vitro”. Para wyszła z komnaty Wróża zmieszana.
Podróżowała i wypatrywała miejsc, w których urodziły się już chore dzieci. Jedne były brzydsze, inne ładniejsze. Otoczone miłością, rosły. Niektóre były tak chore, że sprawiały rodzicom mnóstwo kłopotów i musiały pozostać w swoich zamkach na wiele lat, choć same, pielęgnowane, nie wyglądały na nieszczęśliwe. Para wchodziła do Klinik Reprodukcyjnych, gdzie hodowano małe nasionka ludzkie, przekładając je, nakłuwając, zamrażając, wyrzucając wadliwe i ogrzewając ciepłem matki te wyselekcjonowane. Para smutniała z dnia na dzień.
„Czy mogłabyś mieć dziecko takie, jak ja?” - pytała Bestia wieczorami, patrząc w oczy Pięknej. Piękna czuła, że w gruncie rzeczy Bestia zastanawia się: Czy wyrzuciłabyś mnie z domu, jak moja prawdziwa mama. Czy potrafiłabyś żyć beze mnie? Czy mnie kochasz? i z drżeniem odpowiadała: „Ależ tak, kochałabym je, jak ciebie.” Przecież dopiero co byli tacy szczęśliwi!
A w niektóre noce budził ją bolesny ryk, wydobywający się z piersi Bestii.
Poszła po poradę do swojej Starej Matki. Przedzierały się razem przez gąszcz ludzi i ulic. Usiadły w zgiełku jaskini pełnej takich, jak one - samych pięknych. W tłumie było najbezpieczniej.
- To co zrobicie? – chciała wiedzieć Matka
- Zaadoptujemy dziecko. Damy mu dom.- Piękna zanim pomyślała, wyrzuciła z siebie najbliższe sercu rozwiązanie.
- To nigdy nie będziesz w ciąży??? – pokręciła Matka głową z dezaprobatą – Ja tak uwielbiałam być w ciąży. Każda kobieta to uwielbia i tego pragnie. To piękne, podniecające uczucie.
Matka była Stara, ale nie była na tyle mądra, żeby pamiętać teraz kobiety, które być w ciąży nie lubiły, cierpiały, chorowały roniły dzieci i bały się każdego ciążowego dnia. Piękna spuściła głowę. Nie marzyła o samej ciąży ( ten duży, brzydki brzuch, rozstępy i mdłości), ale o dziecku. Skoro jednak matka mówi, że „każda tego pragnie”, powinna. Jest do licha normalną kobietą. To może…
- Myślę, że kochałabym dziecko podobne do Bestii…
- O! – krzyknęła Stara, ale Głupia Matka – A jak dałabyś sobie radę?
Piękna przypomniała sobie odwiedziny w domach, gdzie przyjęto chore dzieci. Ich rodzice starali się, potrafili sobie poradzić, a jej wydawało się, że nie jest gorsza. Może nawet piękniejsza i zaradniejsza? No i nie jest sama.
- Dałabym. Myślę, ze potrafiłabym, gdybym musiała- uśmiechnęła się.
Matka niedowierzała.
- Nie mogłabyś pracować! – uderzyła.
No. Na to Piękna nie miała odpowiedzi. Brak pracy wyklucza, czasem zmienia wszystko w życiu. Niekiedy, choć się bardzo chce, pracodawcy nie potrzebują pracowników, a nawet zwalniają ich. A ona teraz ma pracę.
Wracając do domu, połykała łzy.
„Może przerwiemy ciążę, gdy tylko się dowiemy, że dziecku coś zagraża?” – zaczęła ugodowo.- „Nie pozwolę zabić dziecka, którego jedyną winą jest to, że urodzi się takie, jak ja.” – usłyszała od Bestii. Widziała, jak jej ukochany smutnieje – „Po co tyle przepisów dla nas, po co ta cała szopka z równością, miłością, skoro jeżeli tylko możecie, eliminujecie nas. Wy- rasa zdrowych i pięknych.” Czyżby czuł, że jest mu obca, czy wręcz wroga?- „To przecież dla dobra dziecka” – przekonywała i powtórzyła jeszcze raz, żeby samą siebie przekonać – „To dla jego dobra.”. A niedawno, przed rozmową ze Starą, ale Głupią Matką, sama uważała, że dla dziecka najlepsze jest, żeby zabrać je z przytułku. – „Piękna… moja Piękna…”- Bestia musnęła jej włosy, jakby się żegnali- „ Nie chcę usuwać, zabijać takich jak ja. Moich dzieci!” – „Ale Wróż mówił, że oni TYLKO PRZERYWAJĄ tę procedurę w próbówkach, pomyśl. Tylko przerywają”. Czy cała, być może najważniejsza w ich życiu, rozmowa miała polegać na wielokrotnym powtarzaniu czyichś słów? – „Co to znaczy przerywają? Uśmiercają kaleki, tyle że wcześnie. Moi rodzice też by mnie zabili, gdyby mogli. Nie urodziłbym się” – mężczyzna próbował do niej dotrzeć.- „To nie jest dobre.”-„ Tak trzeba, nie dla ciebie, czy mnie, ale dla dziecka” – Piękna głaskała Bestię, unikając jej wzroku- „Myśl o dziecku, nie o swojej pokręconej moralności”. – „O którym dziecku?” – wyszeptała Bestia czując się przeraźliwie samotna.
W dalekim kraju pewien mężczyzna w czarnej sutannie pisał w tym samym czasie: „… mam prawo uważać, że in vitro jest metodą niegodziwą…” Gdyby Bestia o tym wiedziała, może nie poczułaby się aż tak opuszczona.
Mader