Mader
Królewna i fajtłapy
dodane 2012-09-22 16:16
- Sama jestem sobie winna – pomyślałam niby patrząc na ekran, ale kątem oka na lekko zdezorientowane miny moich – niemałych już przecież - dzieci. Poszliśmy do kina, a ja nie znalazłam czasu na czytanie recenzji - i tak do wyboru były zaledwie dwa tytuły bez ograniczeń wiekowych, z czego jeden już wcześniej oglądaliśmy.
Masz, co chciałaś – dołożyłam sobie jeszcze - Ksiądz proboszcz, moher i Radio Maryja... Nie, nie – poprawiłam się zaraz – Psycholog dziecięcy i krytyk filmowy mawiają, że nie chodzi się do kina na „byle co”, tylko trzeba starannie wybierać.
Nie wybrałam. Film był o królewnie, co nie chciała męża. Miała ku temu racjonalne powody – w całym królestwie nie znalazł się ani jeden młodzieniec, nawet z ubogiego rodu, nawet szewczyk czy właściciel kota w butach (albo inny cwaniaczek), który nie byłby szpetnym, nieodpowiedzialnym prymitywem. Cóż się dziwić, jaki król, takie królestwo – a sam król ojciec był głupi i grubiański tak bardzo, że królowa musiała go mitygować przy stole. Bardzo dobrze oglądałoby się ten film kobiecie tuż po kłótni z mężem. Dla nas jednak ta bajka nie mogła się skończyć dobrze. I nie skończyła się. Wprawdzie królewna naprawiła wszystkie błędy młodości, ale nie stała się dzięki temu bardziej dojrzała, a jedynie zrozumiała, że może liczyć tylko na mamę (a mama na nią) i z mamą jest najlepiej...
- Może i dobrze się stało – myślałam rozmawiając o obejrzanej przed chwilą opowieści z dziećmi. Świetnie wychwyciły, że to nie jedyne miejsce, gdzie w ten sposób przedstawia się mężczyzn. Posypały się tytuły spektakli, książek, filmów, a nawet reklam. Potem zamarzyło nam się królestwo, a w nim król, jak to dawniej bywało: mądry, prawy, mężny i przystojny (nie urodziwy!), w którego zapatrzeni młodzieńcy wyrastają na podobnych do niego mężów i ojców. Ono zamarzyło nam się w bajce oczywiście, bo nie snuliśmy rozważań politycznych.
- Coś w tym jest. - kiwaliśmy potem z mężem głowami.- Coś się z tymi chłopakami dzieje.
Jacy mężczyzni wyrastają karmieni filmami i książkami, w których nie mają się z kim utożsamić – no chyba, że z fajtłapą wygrywającym jedynie fartem? Na ile te utwory opisują, a na ile kreują rzeczywistość i co było najpierw – zastanawialiśmy się – Piotruś Pan na kartach książki, czy tłumy Piotrusiów na ulicach i uczelniach?
A co z tego wszystkiego zrozumiały małe królewny?
Mader
mader.isma.kasia.aga@gmail.com
fot. Josh99smith/Flickr.com