Isma
Na pograniczu
dodane 2012-08-23 21:50
Dwudziestoletnia królewna Marianna Orańska – ruchliwa brunetka obdarzona charakterystycznym ciemnym mezzosopranem - została zmuszona do zerwania zaręczyn z Gustawem Wazą i poślubienia księcia Albrechta Pruskiego, najmłodszego syna króla Fryderyka Wilhelma III. Znacznie lepiej wykształcona od męża, nie mogla znieść ani jego stylu bycia (w tym nieskrywanych romansów) ani atmosfery pruskiego dworu.
Kilkanaście lat po slubie, gdy jej mąż wdał się w owocującą separacją miłosną awanturę z córką pruskiego ministra wojny Rozalią von Rauch, zwróciła uwagę na jedynego człowieka na dworze, z którym mogła się porozumieć w ojczystym języku: masztalerza Johannesa van Rossuma. Związek niderlandzkiej królewny z mężczyzną, któremu w Cefalu na Sycylii urodziła syna, powikłał sprawy rozwodowe, spowodował obłożenie jej infamią przez dwór pruski, wygnanie z ziem, w których posiadanie weszła w spadku po matce, a wreszcie – odseparowanie od dzieci. Jej mąż ożenił się powtórnie – ona do końca życia nie wyszła za mąż, choć van Rossuma nie opuściła aż do jego śmierci.
Skazana na życie infamiski i outsiderki Marianna mówiła: „nie przyszłam na świat po to, aby żyć dzięki ludziom, ale aby ludzie mogli żyć dzięki mnie”. W swoich posiadłościach na pogranicznej Ziemi Kłodzkiej, do których dojeżdżała z zakupionego specjalnie w tym celu majątku położonego tuż za granicą austriacką, przez wiele długich lat samotnego życia fundowała szkoły i kościoły (także katolickie, choć sama była ewangeliczką), wspierała ubogich, dawała pracę, nadzorowała budowę dróg, zakładanie hodowli pstrągów i bydła, budowę schroniska pod Śnieżnikiem…
2.
W kawiarni „Marianna” w Międzygórzu, u stóp Śnieżnika, można dostać nie tylko niebiański jabłecznik do kawy, ale także książkę. Wybieram z półki zapis ostatniego spotkania autorskiego Ryszarda Kapuścińskiego, odbytego z młodzieżą w okolicy Bolzano, dokąd reporter pojechał szukać śladów Bronisława Malinowskiego, polskiego etnologa. Te rejony były dla reportera ciekawe także i dlatego, że zawsze fascynowało go pogranicze, miejsca, gdzie mieszają się kultury i języki, gdzie obcość jest wyzwaniem, z którym przychodzi się mierzyć na co dzień. Kapuściński mówi młodym w alpejskiej gospodzie o tyglu kultur: o tym, że każda z nich domaga się dla siebie szacunku, że czasy współczesne wymagają umiejętności dialogu, przekraczania granic, nie tyle tych geograficznych, co mentalnych. Wskazuje nowatorstwo metody Malinowskiego – „obserwacji uczestniczącej” – bycie insiderem, uważnym i zaangażowanym uczestnikiem życia innych. Metody, którą sam, jako reporter, przejął.
„Dałem głos ubogim – mówi w swojej ostatniej książce Kapuściński - Człowiek może być ubogi, nie dlatego, że nic nie zjadł, tylko przez to, że go nie szanują, że go poniżają, że nim gardzą. Ubóstwo to jest taki stan społeczny i mentalny powodujący, że człowiek nie widzi wyjścia z sytuacji, w jakiej się znalazł. Człowiek nie wie, jak ze stanu ubóstwa przejść do stanu zamożności. Poświęcałem temu dużo uwagi, ponieważ cechą ubóstwa jest milczenie. Ubóstwo to stan niemożności wypowiedzenia się. To jest przyczyna, dla której piszę o ubogich. Ktoś musi mówić w ich imieniu.”
3.
Niedaleko Śnieżnika, na Iglicznej, jest sanktuarium Matki Bożej Śnieżnej. Jednym z ostatnich miejsc, jakie odwiedził w życiu Kapuściński, jest mały kościółek w tyrolskim Soprabolzano, w którym we Mszy świętej uczestniczył Bolesław Malinowski. On także nosi wezwanie Matki Bożej Śnieżnej.
Isma