Mader
Coś wisi w powietrzu
dodane 2012-06-27 10:52
Siedziałyśmy z Przyjaciółką nad brzegiem jeziora, w którym taplały się nasze dzieci. Na maleńkiej plaży oprócz nas nie było nikogo. Zapowiadał się kolejny gorący i parny dzień wakacji i coś od kilku dni wisiało w powietrzu.
Dzieciaki chlapały się i przekomarzały kilka kroków dalej (Mamo, mamo, on miał mi nie lać wody na głowę. W oczy mi nalał!), a my interweniując od czasu do czasu ( Pływaj, S. trochę dalej od dziewczynek, proszę!) zwierzałyśmy sie ze swoich lęków. Mówiłyśmy o przyszłości naszych rodzin, o pracy, o którą teraz (wtedy!) niełatwo, o emeryturze. Zastanawiałyśmy się, co będzie, jak coś złego się wydarzy. Trochę wątpiłyśmy w swoje siły, a Opatrzność Boża nie będzie interweniowała we wszystko – zbudowałyśmy sobie logiczny ciąg myślowy.
No i stało się to, na co zanosiło się od kilku dni. Zerwał się wiatr, nadciągnęły czarne, przerażające burzowe chmury. Byłyśmy na to przygotowane i zadowolone z siebie. Szybko zbierałyśmy koce, zabawki, wycierałyśmy, pakowałyśmy i gratulowałyśmy sobie, że zapobiegliwie przyjechałyśmy nad jezioro samochodem.
Dopóki.
Dopóki wszyscy nie dopadliśmy do niego kompletnie już zmoczeni. Wtedy okazało się, że nie możemy ruszyć. Zziębnięte dzieci były coraz bardziej przerażone deszczem, błyskawicami, grzmotami i motającym nami wiatrem. A koła samochodu coraz bardziej zakopywały się w piasku. Wyszłam jeszcze na chwilę, żeby popchnąć go, ale wróciłam widząc panikę w oczach maluchów. “Trudno, w samochodzie jakoś przeczekamy, a potem pójdziemy po pomoc”- porozumiałyśmy się z Przyjaciółką wzrokiem. Mamo, zimno mi! Mamo, boję sięęęę. Grzmotnęło tak blisko, tam, tam, w jezioro! - okrzyki nie dodawaly nam otuchy. “No właśnie! Takie rzeczy się zdarzają, nawet jak człowiek przewidujący jest... I co wtedy?” - Grad! W nasz samochód wali grad!
Zaczęliśmy się modlić – dla otuchy, na uspokojenie... No bo przecież nie licząc na pomoc w takiej sprawie... I nagle zobaczyliśmy zbliżający się samochód. Na tym pustkowiu! Zatrzymał się tuż obok. Przyjaciółka uchyliła okno.
- To co? Pomagamy? - zaczęli się śmiać dwaj mężczyzni – Bo wam te maluchy pomrą ze strachu.
Przejeżdżali tamtędy przypadkiem...
Mader
mader.isma.kasia.aga@gmail.com
fot.Wilczur/Flickr.com