Mama_Kasia

Natrętna mucha

dodane 12:44

Jestem w trakcie przygotowań do niedzieli, kiedy to nasza najmłodsza córka przyjmie po raz pierwszy Komunię Świętą. …Próbuję nie zgorzknieć. …Chodzi m.in. o piękno liturgii. Wiem, że nie wszystkim podoba się to samo, ale męczy mnie, gdy osoby odpowiedzialne za przygotowanie liturgii mówią o przepychu, bogactwie. A składają się na to ckliwe wierszyki, porozwieszane tiule, liczne podziękowania, niesione w darach przedmioty, które z pewnością nie będą użyte w czasie liturgii.

I można prosić, tłumaczyć, przedstawiać przepisy, które mówią, co wolno, a co nie. Gdy taki głos jest jeden, nie ma siły przebicia. …Może zrobi małą szczelinę, która po latach się rozszerzy, ale w danym momencie jest tylko głosem natrętnej muchy. Męczy mnie, że nie mogę dotrzeć, że mój głos jest taki słaby.

Jestem zmęczona tłumaczeniem, że piękno nie polega na przepychu. Przypominam sobie Wielką Noc w tej samej parafii. Kościół pięknie ustrojony żywymi kwiatami. Liturgia bogata, ale w Słowo, w gesty, modlitwy, a nie banery i frywolne tiulowe kokardy.

Papież Benedykt XVI apelował niedawno: Wzywam zatem proboszczów, rodziców i katechetów, by dobrze przygotowali to święto wiary, z wielkim zapałem, ale także z umiarem.

Liczne próby liturgiczne uczą dzieci uczestniczenia we mszy świętej, na którą przecież chodzą co tydzień (a przynajmniej dobrze by było, żeby chodziły). …Może to jest również wina mszy, tzw. dziecięcych. Te same dzieci w niedzielę na mszy siedzą w ławkach same, z dala od rodziców, którzy albo przyszli z nimi, albo i nie. Nie ma obok nich osób, które szepnęłyby: Spójrz, teraz jest Przeistoczenie, które na bieżąco podpowiadałyby, co wolno, a co nie.

Rodzice oddają dzieci, wyzbywając się odpowiedzialności.

Potem ciężko jest mówić (skoro główną odpowiedzialną za przygotowania zostaje katechetka), że to nie tak, nie na tym polega piękno liturgii, że nie potrzeba tylu prób, że ministrant siedzący w konfesjonale i przesłuchujący dzieci ze spowiedzi jest nie na miejscu. One dadzą sobie radę, gdy nastąpi moment sakramentu, ich spotkanie z Jezusem. Czy On pozwoli im zginąć? Nie! Jak zapomną jakiegoś słowa, Jezus w osobie księdza podpowie im! One będą potrafiły otworzyć buzię, przyjmując Ciało Jezusa! Tego nie trzeba ćwiczyć!

Tylko, że oddając dzieci, część rodziców przestała za ich przygotowania odpowiadać, a część straciła głos.

A to miało być zupełnie inaczej. Katecheci, księża mają pomagać(!) rodzicom w przygotowaniach dzieci, a nie zastępować ich. Pewnie, że niektórym rodzicom jest teraz wygodnie, ale ta wygoda niszczy ich odpowiedzialność, a w konsekwencji odbija się na Kościele, w którego życiu dzieci z czasem uczęszczają coraz rzadziej. Myślę, że Kościół (w sensie hierarchicznym) powinien coś z tym szybko zrobić.

 

Ale… mimo wszystko… cieszę się, choć jest mi ciężko… Cieszę się, bo wiem, jak bardzo Eucharystia jest mojemu dziecku potrzebna. Jeśli będzie spożywała Go jak najczęściej, Jezus będzie w niej obecny, a przez to będzie miała wciąż nowe siły i mam nadzieję, że osiągnie Niebo. A kto spożywa Ciało Jezusa i pije Jego Krew, ma życie wieczne.

 

Mama_Kasia

mader.isma.kasia.aga@gmail.com

 

fot. gluemoon/flickr.com

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 05.11.2024

Ostatnio dodane