Miłość nieprzyjaciół
dodane 2014-02-25 12:47
Zastanawiając się jak można kochać nieprzyjaciół przyszła mi do głowy pewna myśl...
Z miłowaniem nieprzyjaciół jest jak z kawałkiem chleba, który upadł na ziemię.
Przez sam szacunek zawsze podniesiesz i NIGDY nie wyrzucisz do kosza.
Nie musisz rzucać się na kogoś krzycząc: "Kocham cię mój nieprzyjacielu, który tak bardzo mnie skrzywdziłeś. Poznaj jaki jam łaskawy."
Conajmniej śmieszne i totalnie wbrew naturze człowieka. Jezus nakazał, abyśmy MODLILI się za tych co nam źle czynią. Co więcej, mamy nastawić drugi policzek. Myślę, że tu nie chodzi o dawanie się gnoić i besztać. Raczej o zwyczajne danie drugiej szansy. Dziwne? Raczej bardzo psychologiczne podejście. Dajesz drugiemu człowiekowi do zrozumienia: "Skrzywdziłeś mnie, ale ja ci wybaczyłem i jestem gotów znów ci wybaczyć jeśli to zrobisz." Pokazujesz mu, że przecież nie ma żadnych przeszkód. Może cię uderzyć, zgnoić, zmieszać z błotem, a ty i tak będzie PONAD TO. Bo masz tą siłę, żeby się podnieś, otrzepać kolanka i ruszyć dalej. Czas leczy rany. Bardziej właściwe wydaje się raczej: Bóg leczy rany (przynajmniej w moim wypadku).
Tak się zastanawiam... Może ten gest nastawiania drugiego policzka to też trochę rada Pana Jezusa w stylu: "Znowu możesz oberwać, więc przygotuj się na to. Ale Ja ci dam siłę, żeby znowu wybaczyć."
Dość ciężki temat z tym miłowaniem nieprzyjaciół. Nie możemy dawać się poniżać, wykorzystywać, gnoić. Po prostu niektórych ludzi trzeba szanować na odległość i modlić się mocno za nich. A kiedy upadają zachować się jak człowiek- pomóc.
Kiedyś usłyszałam cudowne zdanie: Zawiść i chęć odwetu niszczy TYLKO ciebie.
Trzymajcie się ciepło :)