Pragnienie nawrócenia?
dodane 2014-01-11 16:28
Często słyszy się o spektakularnych nawróceniach. Człowiek z dnia na dzień z zagorzałego antychrysta staje się mega wierzącą Bożą owieczką. Cudownie jest słuchać takich świadectw! Ale nie ma lepszych i gorszych nawróceń.
Moje nawrócenie nie dość, że ciągle się dokonuje, to jest w dodatku raczej procesem bardzo wolnym, bez wielkich fajerwerków i nagłych zmian.
Wiem jedno- "Bóg ma swoje sposoby docierania do ludzi". Te słowa usłyszałam półtora roku temu i to one do dziś trzymają mnie w przekonaniu, że Bóg istnieje i mimo, że mnie nie potrzebuje to PRAGNIE mnie mieć przy sobie.
W przedostatni dzień rekolekcji rodzin na których pilnowałam dzieci, na modlitwie wieczornej, dopadła mnie totalna bezsilność wobec samej siebie. Wobec tego, co czuję, jak myślę, jak odbieram to wszystko co nazywamy "historią życia". Bardzo chciałam czuć inaczej, myśleć inaczej, może nawet mieć inną historię... Zaczęłam po prostu płakać i wylewać swój żal na Pana Boga. Nie przeklinałam Go za nic, ale prosiłam żeby coś zrobił. Po godzinie doszłam do stanu, w którym padło rozpaczliwe "Albo teraz mi pokażesz, że JESTEŚ, albo uwierzę że Ciebie nie ma!". Nie powinno się wystawiać Pana Boga na próbę, ale w tamtym momencie nie obchodziło mnie co można, a czego nie można. Chciałam wierzyć, ale nie potrafiłam.
Wiecie co? Nic się nie wydarzyło tej nocy. Miałam więc "dowód" na to, że BOGA NIE MA. Tylko, że On chciał to inaczej rozegrać. Nie spuścił mi na głowę cegły z napisem "JESTEM ~ Bóg". Poczekał do wieczora, aż ochłonę.
Ja i dwójka moich przyjaciół, z którymi pilnowałam dzieciaków, trafiliśmy na modlitwę wstawienniczą. Nie wiem czy wiecie jak to wygląda? W każdym bądź razie, staliśmy w trójkę na środku, a dookoła dorośli stali z rękami wyciągniętymi w naszą stronę i modlili się za nas. Nigdy nie byłam do takiej formy modliwy przekonana i nie bardzo chciałam nawet tam być. Byłam zła, że muszę tam stać jak debil na środku, ale co miałam zrobić...? Nie powiem, że było źle bo trochę się rozbawiłam, kiedy usłyszałam jakie niektórzy mają obrazy. Ale wyobraźcie sobie, że w pewnym momencie jeden pan mówi, że nie wie które z nas, ale ktoś z naszej trójki nie potrafi wybaczyć swojemu tacie. Oczywiście rozpłakałam się jak małe dziecko. Tym razem jednak były to te dobre łzy, te które uwalniają. Wszyscy zaczęli się modlić, kilka pań pobiegło po papier toaletowy bo taka zaryczana byłam xD Trochę żenua, co nie? Ale kiedy już wytarłam nosek i uspokoiłam się to uśmiech nie schodził mi z buzi. Chciałam tylko jeszcze jednego- zapytać skąd ten gość wiedział takie coś? Podeszłam więc i zapytałam... A pan Andrzej z anielskim uśmiechem odpowiedział: "Bóg ma swoje sposoby docierania do ludzi". Powiedział to tak nadzwyczaj zwyczajnie i szczerze, że uwierzyłam. W co? W to, że wołanie nigdy nie pozostaje bez odpowiedzi.
Może wydaje Ci się, że wołasz w pustkę. Mimo to nie przestawaj wołać :) Pragnij tylko...
Wołający Bartymeusz...
"Kiedy Jezus zbliżał się do Jerycha, jakiś niewidomy siedział przy drodze i żebrał. Gdy usłyszał, że tłum przeciąga, dowiadywał się, co się dzieje. Powiedzieli mu, że Jezus z Nazaretu przechodzi. Wtedy zaczął wołać: Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!
Ci, co szli na przedzie, nastawali na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną! Jezus przystanął i kazał przyprowadzić go do siebie. A gdy się zbliżył, zapytał go: Co chcesz, abym ci uczynił?
Odpowiedział: Panie, żebym przejrzał. Jezus mu odrzekł: Przejrzyj, twoja wiara cię uzdrowiła. Natychmiast przejrzał i szedł za Nim, wielbiąc Boga. Także cały lud, który to widział, oddał chwałę Bogu."
PRAGNIJ TYLKO!