Zapiski studenta na marginesie 7.
dodane 2024-08-21 13:58
Czytając ,,Chrystologię" kardynała Mullera.
We wstępie ksiądz kardynał bardzo dobrze wyjaśnia czym jest Chrystus dla Kościoła i czym jest Jego głoszenie. Nie jest to bowiem głoszenie jakiejś zmitologizowanej osoby historycznej, ale żywego Boga, Drugiej Osoby Trójcy Świętej, która działa w głoszonym Słowie i sakramentach, które jest Nim samym, który działa tu i teraz, kształtując je jako żywy Bóg i prawdziwy człowiek, a nie jest tylko zwykłym wspomnieniem, które nie ma żadnego wpływu na moje tu i teraz. Jednak cały wstęp dotyczący rozumowych podstaw teologii i prób racjonalizacji objawienia jest trochę, moim zdaniem, przesadnie wyakcentowany. Nie da się racjonalnie uzasadnić zmartwychwstania, ani żadnego z cudów Jezusa, ani nawet wcielenia, czy jakiejkolwiek prawdy objawionej wychodząc z rozumowych zasad a priori. Inaczej religia objawiona stałaby się religią naturalną, w której mocy jest udowodnienie istnienia Boga, może Jego wszechwiedzy, Mądrości, ale Miłosierdzia to już nie za bardzo. Dlatego bardzo ciężko się rozmawia z racjonalistami, którzy mają złą wolę i sprowadzają religię do tworu mitycznego, a jak chcesz z nimi rozmawiać to zarzucają cię pozornie prawdopodobnymi problemami i wyjaśnieniami, na zasadzie: przecież tak jest w innych religiach. Skoro w hinduizmie, dokonano mitologizacji bóstw, skoro tak jest z Koranem w islamie to może tak uczyniono z Chrystusem? Skoro islam czerpał z herezji judeochrześcijańskiej to dlaczego nie miałoby być tak z Jezusem - fałsz od samego początku. Można się bronić, że Jezus był postacią historyczną, że było za mało czasu, aby powstał mit, gdyż typ przekazu w Palestynie wykluczał większe zniekształcenia faktów. Niemniej racjonaliści odrzucają dogmaty - jako rzekomo sprzeczne z rozumem, tak jak i cuda Jezusa. Stosują metodologię nauk przyrodniczych do historii zapominając, że historia to ciąg faktów jednorazowych, bez możliwości ich laboratoryjnego odtworzenia, czy powtórzenia, celem obserwacji i sformułowania praw rządzących historią. Zapomina się o Duchu Świętym jako współtwórcy historii. Głupota. I to samo chcieliby zrobić z Panem Bogiem. Proszę udowodnij, że cuda się zdarzają - zróbmy eksperyment. Będziesz się o coś konkretnego modlił i jak wymodlisz to uznam cud. A najlepiej, żeby się jeszcze stu modliło o to samo i za każdym razem każdy modląc się w ten sam sposób wymadlało to samo. Wtedy sformułujemy prawo przyrody - prawo cudu. Głupota. Zwykła chęć rządzenia Bogiem, zamiast pokornej uległości wobec Niego. Dlatego brakuje w podręczniku zdrowego podejścia do racjonalizmu. Zostawić go samemu sobie. Zamiast tego świadczyć o Bogu świętym życiem, a Bóg nie pozostanie przecież głuchy na życie i modlitwy wiernych i zacznie działać cuda przez ręce kapłanów lub charyzmatyków, jakich w Kościele przybywa. I tym bym zamknął usta współczesnym poganom, tak jak pisze o tym św. Paweł w swoich listach. Kluczem do głoszenia Chrystusa nie są głównie racjonalne argumenty, choć są one bardzo ważne, lecz świadectwo życia. Argumenty pełnią pomocniczą rolę, aby być gotowym do uzasadnienia nadziei, która jest w nas. Tego typu podejścia do głoszenia brakuje mi w książce księdza kardynała - doświadczenia pierwszych chrześcijan, którzy byli zewsząd otoczeni przez helleński racjonalizm i musieli się z nim zmierzyć. Tak jak od II wieku z gnozą. Teraz zamiast hellenizmu mamy racjonalizm, a zamiast gnozy masonerię. Metoda radzenia sobie w tej trudnej sytuacji jest ta sama - najpierw świadectwo świętego życia większości, później argumenty. A nie na odwrót lub co gorsza same argumenty.