Zapiski studenta na marginesie 5.
dodane 2024-07-03 20:34
Myśli zrodzone po lekturze ,,Katechetyki Fundamentalnej" ks. Franciszka Blachnickiego i ks. bp-a Luigi Padovese ,,Wprowadzenie do teologii patrystycznej".
-
Czytając te już 50-cio letnie wykłady ma się wrażenie, że to były prorocze słowa o stanie polskiego Kościoła na początku lat 70-tych. Wszystko się sprawdziło. Zwłaszcza postępujący rozkład Kościoła w Polsce bazujący na płytkiej pobożności, nie mającej żadnego przełożenia na życie. Dobrze, że to powoli zaczyna się zmieniać. Rośnie grono wykształconych Katolików, rośnie też świadomość młodych kapłanów, że przyjdzie oddać życie za Chrystusa. Rośnie też taka świadomość u Katolików świeckich.
-
W części poświęconej przekazowi wiary ks. Blachnicki słusznie podniósł sprawę przeżycia treści wiary przez katechetę, dzięki czemu będzie wiedział o czym mówi, będzie zaangażowany w przekaz wiary. Jednakże przeżycie treści nauczanych to według mnie jest za mało. Katecheta ma starać się być świętym, aby z jednej strony przybliżał Chrystusa dzieciom i młodzieży, doprowadzając je do spotkania z żywym Bogiem, a z drugiej strony, aby dzięki niemu Duch Święty mógł działać w sercach nauczanych. Oczywiście spotkania z Bogiem nie da się zaprogramować, tak jak to by chciał autor wykładów, poprzez zastosowanie takiego czy innego środka dydaktycznego. Spotkanie Boga z człowiekiem pozostanie na zawsze tajemnicą, tak samo jak czas i miejsce, i może się wydarzyć długo po opuszczeniu szkolnych murów. Ale dzięki kontaktowi ucznia ze świętym nauczycielem stanie się to, miejmy nadzieję, szybciej niż później.
-
Nie łudzę się, każdy katecheta będzie wcześniej czy później sprawdzony przez służby i jeśli w trakcie próby wyprze się Boga, to jego wpływ na uczniów będzie znikomy. I o to służbom chodzi, gdyż zazdrośnie strzegą swojego władztwa nad duszami obywateli, ponieważ są satanistyczne. Oczywiście katecheta może powstać z upadku, ale będzie go czekać kolejna próba, która zacznie od miejsca, w którym upadł. I młodzież tę walkę będzie obserwować.
-
Tak się zastanawiałem czy materiał katechetyczny nie jest przeładowany. Czy nie warto brać wzorów od pierwszych chrześcijan, którzy mieli dobrze wyłożony Skład Apostolski, Dekalog, Sakramenty, Ascezę, życie łaski, charyzmaty, dzieło zbawcze Chrystusa, obowiązki stanu. A tak to uczeń po ósmej klasie nie wie, że zmartwychwstanie, tak jak moja rodzina, która robi wielkie oczy jak się jej mówi, że z chwilą śmierci i ewentualnym pójściem do nieba, przez czyściec, sprawa się nie kończy. Przecież jest zmartwychwstanie. Odpowiedź: ,,I ty w to wierzysz?”. No właśnie. A ilu ludzi myśli sobie, że wystarczy dobrze żyć, aby się zbawić? Jakby tak było to by Chrystus był niepotrzebny – każdy by się sam zbawił. Dlatego moim zdaniem należy, przynajmniej w szkole podstawowej ustalić zupełne minimum i je cały czas powtarzać przez osiem lat. Aż dotrze do człowieka. Więcej uczyć modlitwy, żeby ośmioklasista przynajmniej umiał odmówić różaniec i koronkę do Bożego Miłosierdzia. I żeby wiedział co to jest Trójca Święta i umiał coś o niej powiedzieć. Bo jak patrzę i słucham młodzieży to więcej wie o czarach i magii niż o Bogu.
-
Przekaz wiary jest tym bardziej utrudniony, gdyż dzieci i młodzież są zanurzone w pogańskim świecie kultury. Jednak tak było w pierwszych wiekach, a mimo to chrześcijaństwo błyskawicznie rosło. Panaceum było święte życie pierwszych chrześcijan oraz miłość Chrystusa posunięta aż do męczeństwa, przekaz wiary poprzez prywatne kontakty. Ilu z nas rozmawia, chociażby w rodzinie, o Bogu? Nie mówiąc o znajomych. Tego brakuje dzisiejszemu Kościołowi. Ale wszystko jest do wymodlenia.
-
Warto dodać, że obaj kapłani zostali zabici z nienawiści do wiary.