Dlaczego istnieje zło w Kościele?

dodane 10:27

I tak od 1700 lat.

Podstawą odstępstwa od Boga jest skażona natura stworzenia, brak należytego poznania oraz ogromnej pokory z jego strony wobec Stwórcy. I tak to było już od upadku pierwszych aniołów, gdzie szatan nie miał skażonej natury i miał poznanie, ale nie miał pokory. Pierwsi rodzice w raju nie mieli skażonej natury, ale też nie mieli należytego poznania, choć byli pouczeni przez Boga o konsekwencjach swoich czynów. Teraz zaś człowiek po zmartwychwstaniu ma skażone ciało i duszę, nie ma poznania, i jest ogromnie pyszny stawiając się w miejsce Boga. Współcześnie doszedł jeszcze jeden element – technika operacyjna, dzięki której łamie się każdego człowieka. Na razie. Dlatego ludzie nie chcą nad sobą pracować, bo byle głupi satanista za konsolą może zniweczyć wieloletnie wysiłki pracy nad własnym charakterem odwołując się w swojej manipulacji do skażonej natury człowieka, która nie ulega uleczeniu w wyniku zdobywania cnót. Przynajmniej nie ulega uleczeniu w sposób całkowity. I tu tkwi problem, który widzieli już starożytni chrześcijanie – skażenie natury człowieka – jak je uleczyć. Ich rozwiązaniem były posty o chlebie i wodzie w środy i piątki za wyjątkiem czasu Wielkanocy. Jak widać celu nie osiągnęli. Ale to był krok w dobrą stronę. Wskutek edyktu mediolańskiego Kościół zaprzestał poszukiwania dróg wiodących do odzyskania utraconej rajskiej natury, a skupił się na liczebnym powiększaniu stanu Kościoła – z jakości przeszedł w ilość. Zapewniło to pokój Kościołowi na około 1200 lat, po czym od czasów Reformacji a jeszcze wcześniej od czasu schizmy wschodniej z 1054 roku Kościół zaczął się kurczyć i marnieć. I ten proces trwa do dzisiaj, a po skonstruowaniu urządzeń do manipulacji psychiką człowieka proces ten w latach 60-tych uległ gwałtownemu przyspieszeniu. Satanizm święcił triumfy. Skutek jest taki, że państwa zachodnie zagrożone są rozpadem i islamizacją. Dopiero współcześnie powstały zwarte programy mające na celu walkę, przy pomocy środków nadprzyrodzonych, z tą psychologiczną agresją. Błędem Kościoła było niedocenienie działania sakramentów, modlitwy i postów w sferze naturalnej. W ciągu ostatnich 30-stu lat okazało się, że prawidłowo przyjmowane sakramenty, praktykowana modlitwa i posty potrafią zmienić fizjologię i psychikę człowieka, że jest w stanie się oprzeć psychomanipulacji. I to bardzo głębokiej. Moim zdaniem zawiniło również odejście nauczania Kościoła, po Soborze Watykańskim II, od tradycyjnego nauczania Soboru Trydenckiego o hierarchii stanów. Doświadczenie pokazuje, że ta nauka jest prawdziwa. Sprecyzowanie działań nastąpiło w Medjugorje, gdzie Matka Boska podała szereg działań, które wierny powinien podjąć. Do nich należą cotygodniowa Msza Święta, a jak się da to i codzienna, spowiedź święta raz w miesiącu, codzienna lektura Pisma Świętego, codzienny Różaniec, post o chlebie i wodzie w środy i w piątki, modlitwa sercem (charyzmatyczna), czynienie pokuty. Do tego należy dodać codzienną adorację Eucharystyczną (minimum pół godziny), regularną jałmużnę (według hojności serca) i prośbę o wiarę jak ziarnko gorczycy, której spełnienie przez Boga otworzy wiernemu bramę świętości aż do co najmniej bycia o włos mniejszym od Najświętszej Maryi Panny. Eucharystia, adoracja eucharystyczna, post i prawdopodobnie jałmużna zmieniają naturę człowieka. Czyli robią to, czego sama modlitwa i post nie dadzą rady zrobić. Ponadto Eucharystia i adoracja eucharystyczna pogłębiają życie mistyczne dane na chrzcie świętym i umocnione podczas bierzmowania, co umożliwia osiąganie szczytów świętości. Mam przypuszczenie, że takie praktyki połączone z bezinteresowną miłością Boga umożliwią zapewnienie pokoju na świecie jako konsekwencji świętego życia wielu. Myślę, że jeśli ktoś uzyska wiarę jak ziarnko gorczycy i dary otrzymane jako jej konsekwencje, np. nieśmiertelność, która jest przekleństwem człowieka od czasu grzechu pierworodnego, to będzie przykład dla wielu, że warto być wielkim świętym. Początkowy motyw będzie interesowny, jednak w trakcie wzrastania zmieni się na motyw bezinteresownej miłości do Boga, tak, że nie dar od Boga będzie motorem napędowym, ale chęć bardzo bliskiej relacji z Bogiem. Bóg bowiem chce być tak blisko każdego człowieka, chce być kochanym, a dary będą skutkiem relacji człowieka do Boga. Są one konieczne do tego, aby nie lała się więcej krew na świecie, ale aby panował pokój. Oczywiście to są tylko przypuszczenia, ale ponieważ zrobiłem wszystko co zamierzałem, więc będę się modlił o takie rzeczy chcąc doświadczyć Boga pod koniec życia. Zobaczę jaki Bóg jest. Co bym nie otrzymał to przecież jest On miłosierny i mnie kocha, i pragnie mojego dobra. Jeśli więc dobrze odgadłem Boże pragnienia to może dostanę coś z tego o co proszę, a może tylko bardziej zbliżę się do Niego i Go bardziej będę kochał. Zobaczymy co będzie. Warto żyć jak święci i podjąć ryzyko wiary, gdyż już sam ten miesiąc życia zgodnie z moimi zamiarami okazał się bardzo owocny. A gdy to będą lata takiego życia to kto wie czym Bóg zechce mnie obdarzyć albo jak bardzo będę Go kochał. Miłość Boga i bliźniego jest darem od Stwórcy. Tak więc warto podejmować próby otrzymania wiary jak ziarnko gorczycy bo stawka jest wysoka, a wysiłek dobrego życia nigdy nie pójdzie na marne.

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 21.11.2024

Ostatnio dodane